Witajcie Kochani! Dziś zapraszam Was serdecznie na 25 spotkanie z cyklu "Między nami Hafciarkami". Tym razem moim Gościem jest początkująca Blogerka i Hafciarka, ale samozaparcia Jej nie brakuje! Ewa zaczęła zaglądać do Jacewiczówki, a ja udałam się do niej z rewizytą. "Mulinowanie i inne wariactwa", to jeden z blogów, które ostatnio przeczytałam od deski do deski. Śmiałam się i złościłam z Autorką, cieszyłam się z drobnych sukcesów i wielkich zwycięstw! Zapomniałam już, jak to jest, dopiero odkrywać tajniki haftu, a Ewa pomogła co nieco przypomnieć. No i jeszcze to charakterystyczne dla Ewy "ale!", które od razu mi się spodobało, bo chyba świadczy o ogromnym optymizmie :)
Dlatego i Was zapraszam dziś na spotkanie z Ewą Staniec-Januszek, autorką bloga "Mulinowanie i inne wariactwa".
PS: Zaparzcie dobrą herbatkę/kawę, wygodnie usiądźcie, bo Ewa to taka sama pozytywna gaduła jak ja :)
Witaj Ewa!
Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się opowiedzieć o sobie. Jestem pewna, że dowiemy się wiele ciekawych rzeczy :)
Tradycyjnie zacznijmy, od pytania jaka
byłaś w dzieciństwie? Kim chciałaś zostać w przyszłości?
- W
dzieciństwie byłam taką cichą wodą. Trochę zakompleksiona, zawsze w cieniu, z
głową w chmurach i książkach. Mało dziewczęca, bardziej chłopczyca. Z jednej
strony dobra uczennica, ale z drugiej strony włażąca po drzewach i tłukąca
chłopaków dla przykładu.
Miałam
milion pomysłów, kim chcę zostać! Zawsze chciałam być pisarką, pisać wspaniałe
książki, poruszać i wzruszać czytelnika. A poza tym chciałam być i lekarzem, i
adwokatem, i architektem, i weterynarzem. Na progu dorosłości miałam zostać
policjantką. Ale żadne z tych marzeń się nie ziściło.
Więc kim jest dziś Ewa?
- Na
co dzień jestem po pierwsze żoną, po drugie córką. Razem z mężem mieszkamy z
moimi rodzicami, gdyż już są w tym wieku, że ktoś z nimi musi być. Poza tym na
co dzień robię doktorat na uniwersytecie. No i obecnie poszukuję pracy.
Najczęściej
spotkamy Cię w parku, kawiarni, pubie, a może w zaciszu domowym?
- Najczęściej
spotkacie mnie za kółkiem samochodu, ciągle w drodze, ciągle gdzieś jadę i
pędzę. A tak poważniej to w zaciszu domowym. Jestem zdecydowanym domatorem, nie
lubię tłumów. Wolę swój mały domowy świat.
Czy
towarzyszy Ci jakieś życiowe motto?
- Tym,
czym się kieruję w życiu to prosta zasada: dobro zawsze powraca. Staram się żyć
jak najlepiej. Jak najbardziej cieszyć się z każdego dnia i każdej chwili.
Pomagać każdemu, jak tylko mogę. Wyciągać rękę do ludzi oraz do zwierząt w
potrzebie. Bo nie tylko to, jacy jesteśmy dla ludzi, ale i jacy jesteśmy dla
zwierząt, pokazuje, jacy jesteśmy naprawdę. Życie jest tak przewrotne i
nieoczekiwane, że trzeba nie tylko cieszyć się z każdego momentu, ale i nie
wolno palić mostów, czy odwracać się do innych plecami. Nigdy nie wiadomo, co
nas w życiu czeka, kto na naszej drodze stanie.
Moje jest podobne "Co rzucisz za siebie wraca do Ciebie". W obu drzemie wielka mądrość!
Od
czego zaczynasz dzień?
- Dzień
zawsze zaczynam od śniadania, najczęściej zupy na śniadanie oraz kawy. Staram
się nie wychodzić z domu bez jednego, ani drugiego.
Największa
zaleta i wada to...
- Perfekcjonizm.
To moja największa zarówno wada, jak i zaleta. To zależy, z której strony na to
spojrzeć, bo perfekcjonizm może zarówno pomóc z życiu, jak i bardzo
przeszkadzać. Na razie jestem na etapie poskramiania mojego zbyt dużego
perfekcjonizmu. Co jeszcze? Z zalet to solidność i punktualność. A wady? Cały
szereg!
Zorganizowana
czy roztrzepana?
- Zdecydowanie
zorganizowana. Wszystko powinno działać, jak w zegarku. Chociaż posiadam dużą
umiejętność improwizacji, gdy coś jednak nie zadziała. Ale! Lubię mieć plan,
wszystko poukładane, przewidywalne. Jednak, jako że jestem zdecydowanie
osobowością o wielu sprzecznościach, to szaleństwa też cenię i czasami rzucam
się na głęboką wodę bez przygotowania oraz przemyślenia jakichkolwiek
konsekwencji. A to już różnie się kończy.
Ulubiony
smak i zapach?
- Ulubiony
smak, to smak czekolady mlecznej. A zapach to piżmo w połączeniu z drzewem
sandałowym oraz zielona trawa.
Ulubione
kolory, którymi się otaczasz?
- Otaczam
się różnymi kolorami na co dzień. Nie lubię tylko bardzo krzykliwych barw,
które mocno rażą po oczach. Natomiast jeżeli chodzi o ubiór to tutaj kolory
mało kolorowe: czerń i biel, brązy, granaty i szarości.
Sposób
na chandrę?
- Przytulenie
się do męża. Jak mam chandrę, to mam dużą potrzebę przytulania się.
Hihi, fakt pomaga! Testowałam wielokrotnie :)
Drobne
pokusy, których nie możesz sobie odmówić?
- Żadnym
swoim pokusom nie odmawiam. Zatem nie odmawiam słodyczy, owoców ani
leniuchowania. Staram się jedynie racjonalnie robić zakupy tzw. pokusowe, czyli
ograniczać zakupy przydasiowe oraz książkowe. Tutaj nie odmawiam, ale trzymam
na wodzy swoją potrzebę kupienia wszystkiego na raz.
Ulubiony
kosmetyk?
- Perfumy
Elizabeth Arden Green Tea oraz wszelkiego rodzaju olejki do kąpieli. Uwielbiam
olejki i płyny, i kule, i sole, i mydełka do kąpieli. Wszelkiej maści.
Coś
czego nie cierpię...
- Wielu
rzeczy nie cierpię. Nie cierpię moich migren. Nie cierpię ludzi, którzy są
zadufani w sobie. Nie cierpię ludzi, którzy nie rozumieją, że każdy może mieć
inne zdanie, a dyskusja to nie wojna, w której przeciwnik musi polec, a tym
samym przyznać nam rację. Nie cierpię, gdy ktoś krzywdzi ludzi. Nie cierpię,
gdy ktoś krzywdzi zwierzęta. Nie cierpię dwulicowości. Nie cierpię cynamonu,
bananów i kokosów. Nie cierpię, kiedy jest mi zimno. Nie cierpię zła
generalnie. Mogłabym jeszcze długo wymieniać ☺ Ale, to samo w drugą
stronę! Mogę bardzo długo wymieniać to, co uwielbiam. Uwielbiam kryminały.
Uwielbiam rękodzieło. Uwielbiam zapach skoszonej trawy. Uwielbiam podróże.
Uwielbiam Andaluzję. Uwielbiam Portugalię. Uwielbiam koty i psy. Uwielbiam jazz
i generalnie muzykę różnej maści. Uwielbiam słońce i deszcz. Uwielbiam
czekoladę. Uwielbiam kaktusy. Uwielbiam morze i plażę. Tu też mogłabym bardzo
długo wymieniać ☺
U
innych ludzi cenię sobie...
- U
ludzi innych cenię szczerość. Każda, nawet najgorsza szczerość jest lepsza niż
fałszywa dwulicowość. Niestety szczerość jest trudną sztuką. Niezwykle
niepożądaną w społeczeństwie. Trudno ją mówić i trudno ją przyjmować. Poza tym
cenię sobie w ludziach lojalność. Nie wyobrażam sobie bez tego jakiejkolwiek
głębszej relacji. Cenię u ludzi to, że potrafią powiedzieć: hej, nie miałem
racji, pomyliłem się. Cenię również optymizm i umiejętność dostrzegania piękna
nawet w malutkich, codziennych rzeczach.
Jeśli
relaks to tylko...?
- To
tylko w wannie wypełnionej gorącą wodą z pachnącymi olejkami, dobrą książką i
relaksującą muzyką, adekwatną do nastroju.
Marzę o...?
- Jestem
generalnie wielką marzycielką. O wielu rzeczach marzę. Ciężko wymienić. Ale!
Marzę o tym, by moja rodzina żyła w dobrym zdrowiu. Marzę o tym, by na świecie
było zdecydowanie mniej zła. A z bardziej egoistycznych marzeń, to marzy mi się
wyjazd do Kenii oraz zwiedzenie całej Californii.
Na
bezludną wyspę zabrałabym...
- Męża,
książki, dużo mulin, wzorów i tkanin, i swoją poduszkę ☺
No tak, już odzywa się w Tobie rasowa Hafciarka! Muliny, wzory tkaniny :) Na początku napisałam, że jesteś początkującą Hafciarką. Od kiedy zajmujesz się haftem?
- W
porównaniu do większości blogerek-hafciarek, które poznałam, nadal jestem dość
świeża w tym temacie. Pierwsze krzyżyki postawiłam w grudniu 2014 roku, a
więc ledwo dwa lata temu. Chociaż wydaje mi się, że haftuję już całe lata.
Jakie były początki z haftem? To pasja, którą ktoś cię zaraził?
- Tak
właściwie to sam haft krzyżykowy zobaczyłam, jak byłam jeszcze podlotkiem. Moja
trochę dalsza ciocia miała zakład fryzjerski, a gdy nie było klientów,
wyciągała haft i stawiała krzyżyki. Za każdym razem, kiedy tam byłam,
intrygowało mnie, co też ona robi, co to jest i jakim cudem powstają z
tego jakiekolwiek obrazki. Jednak nie na tyle mnie to ciekawiło, żeby się tym
zająć, wiadomo młodość biegła za czymś innym. W każdym razie, to pytanie gdzieś
mi zawsze towarzyszyło z tyłu głowy, jednak nigdy się nad tym głębiej nie
zastanawiałam. Dwa lata temu stanęłam na takim lekkim rozdrożu, nazwijmy go
egzystencjonalnym: czułam, że czegoś mi brakuje, czułam się nudna. Snułam się i
zastanawiałam, co zmienić, co zrobić. Aż pewnego dnia, kiedy to robiłam
generalne porządki w domu, zaczęłam czyścić powieszony obraz, który był obrazem
wykonanym haftem krzyżykowym. Zachwyciłam się nim i stwierdziłam, że
dowiem się w końcu czegoś więcej. I tak zaczęłam przeglądać Internet, aż w
końcu udałam się do pasmanterii po pierwszą w życiu kanwę ze wzorem, igłę i
mulinę. Bakcyla złapałam, mimo, że zupełnie nie miałam pojęcia, jak to się
robi, a uzmysłowienie sobie nagle czym jest krzyżyk, okazało zajęciem niezwykle
wyczerpującym mój umysł. Niemniej jednak gwiazdka powstała, a ja tak właśnie
zaczęłam moją prawdziwą przygodę z haftem i rękodziełem jako takim.
Jedne
z nas tworzą dla własnej przyjemności, inne dla podreperowania domowego
budżetu, jeszcze inne traktują haft jako odskocznię od codzienności, rodzaj
terapii. Jak jest w Twoim przypadku? Dla kogo tworzysz?
- Haft daje mi niezwykle wiele satysfakcji, odciąga moje myśli od problemów, pozwala się wyciszyć. No i sprawia niezwykle wielką frajdę. Każdy etap haftowania to dla mnie czysta radość. To niezwykłe uczucie, kiedy coś powstaje na Twoich oczach, coś się tworzy, każdy krzyżyk wyłania konkretny obraz. Poza tym, każdy etap to w końcu małe rytuały, a ja uwielbiam małe, codzienne rytuały. A tworzę generalnie dla siebie, dla swojej przyjemność. Ale! Która hafciarka powie, że jej wszystkie prace zdobią wyłącznie jej dom? Chyba nie ma takiej. Wiadomo, że haftowanie stwarza nowy obszar prezentów. A więc okazuje się, że bardziej niż dla siebie, haftuję dla rodziny i znajomych – część haftów jest z myślą na prezent dla nich w końcu. Jednak staram się zachować harmonię w tym temacie.
Z
której swojej pracy jesteś najbardziej dumna?
- To
bardzo trudne pytanie, ponieważ póki co mam ich na tyle mało, że z każdej
jestem w jakimś stopniu dumna. Każdy mój haft, to dla mnie odkrywanie nowości.
Każda praca to przełamywanie swoich barier i ograniczeń. Jednakże najbardziej
dumna chyba jestem z dwóch prac. Po pierwsze, z ostatnio skończonego samplera
ślubnego. Ta praca to było dla mnie spore wyzwanie: len, nowe ściegi, koraliki
– wszystko nieznane dla mnie do tej pory. Ale! Dałam radę i naprawdę jestem
bardzo zadowolona z efektu końcowego. Lubię podziwiać go na ścianie przyjaciół,
kiedy u nich jestem. Po drugie, z Lancelota. Przez jakiś czas, a właściwie przez
cały rok walczyłam z tym upartym koniem. I jestem dumna, bo nie poddałam się.
Dałam radę i go skończyłam.
Czy praca zawodowa/dom/dzieci/rodzina/obowiązki pozwalają na
realizowanie pasji, jaką jest haft?
- Zdecydowanie
tak. W końcu obowiązki obowiązkami, rodzina rodziną, ale przecież należy
znaleźć też czas dla samego siebie. Wiadomo, że jak to w życiu różnie bywa: raz
ma się więcej czasu, raz w ogóle się go nie ma na przyjemności, ale generalnie
staram się dla własnej higieny umysłu znajdować czas dla siebie. Wszak
zadowolona z życia żona, to dobra żona! Bywa też czasami tak, że mimo, iż mam
czas, to nie ma chęci. Ale! To jest moje hobby, mój mały świat, który ma mi
sprawiać przyjemność. Nie mam ciśnienia, że każdą wolną chwilę poświęcam igle i
mulinie. Na szczęście tych dni bez Weny i Natchnienia nie jest wiele.
Skąd
czerpiesz inspiracje?
- Najczęściej
od Was, czyli innych blogerek-hafciarek. W blogosferze istnieje tyle
wspaniałych, zdolnych i niezwykle godnych podziwu ludzi, że z zainspirowaniem
się nie mam najmniejszego problemu. Poza tym świat sam w sobie to kopalnia
inspiracji. Każdy dzień, człowiek, wydarzenie może zainspirować. Staram się z
tego korzystać i widzieć, a nie tylko patrzeć.
Twoja
ulubiona hafciarska tematyka to...
- Hafty
na czarnej tkaninie ☺ A tak poważnie moją ulubioną tematyką są postaci z różnych
kultur. Jestem ciekawa świata i niezwykle ciekawa innych kultur oraz ludzi.
Zatem wszelkie hafty, które reprezentują postaci z kultur odmiennych od naszej,
są dla mnie zachwycające. Dlatego też w moimi mini zbiorze znalazła się gejsza,
a teraz na tamborku mieszka Afrykanka, a w kolejce jest hiszpańska para.
Uwielbiam wzory postaci od Lanarte, gdzieś czuję ich estetykę.
Raczej
małe hafty czy wręcz odwrotnie raczej kolosy?
- Jeżeli
chodzi o wielkość haftów, to chyba raczej te średnie. Bardzo męczy mnie
haftowanie drobnych, niewielkich hafcików. Co jest dość dziwne, bo efekt
widoczny jest praktycznie od razu. Bardzo podobają mi się te wszystkie
drobiazgi, które lądują na kartkach, zakładkach, świątecznych bombkach,
igielnikach. Jednak malutkie hafciki bardzo mnie męczą. A z drugiej strony
ogromne kolosy trochę mnie przerażają. Jestem pełna podziwu dla tych
wszystkich, którzy podejmują się wyszycia ogromnych np. HEADów, a co więcej są
w stanie je skończyć. Ja lubię przywiązać się do haftu, lubię ten proces
wyłaniania się obrazu, ale tak duże hafty póki co są dla mnie nie do
przeskoczenia. Zatem te takie średniej wielkości, przy których efekt nie jest
od razu widoczny, ale których nie muszę haftować latami.
Preferowane
materiały? Tamborek. krosno, kanwa, mulina itd.
- Czarny
materiał ☺ To oczywiście żart. Co do materiału to nie mam ulubionego:
zarówno kanwa, jak i len w każdym kolorze i rozmiarze. To wszystko jest zależne
od haftu. Na pewno tamborek, bez igieł i nożyczek też się nie ruszam.
Mulina najczęściej DMC, ponieważ ma bogatą paletę barw i sporo wzorów jest na
nią po prostu rozpisana. Chociaż i Madeira mnie zachwyca, szczególnie swoim
opakowaniem.
Co
sądzisz o blogowych zabawach? Bierzesz w nich udział? Organizujesz? Które z
nich należą do Twoich ulubionych?
- Uważam,
że blogowe zabawy są naprawdę fajne i mają jedną ważną cechę – zbliżają.
Szczególnie te zabawy długoterminowe. Dzięki nim można poznać naprawdę
wspaniałych ludzi. Zapisuję się do zabaw, ale tylko do tych, które mi
odpowiadają. A więc SALe, o ile haftowany obraz jest w moim guście, a Candy, o
ile wiem, że wykorzystam ewentualną wygraną. Ponadto są zabawy, które mi się
podobają, ale wiem, że ze względów czasowych nie dam rady. A nie lubię się czegoś
podejmować i tego nie kończyć.
Zupełnie tak jak ja, nie potrafię się nie wywiązać z postawionego przede mną zadania!
Ewa prowadzisz
bloga. Jaki był jego początki? Co Cię skłoniło do stworzenia swego miejsca w
sieci? Gdzie jeszcze (w sieci) możemy Cię spotkać?
- Bloga
prowadzę raptem od roku. Wcześniej, dużo wcześniej prowadziłam bloga, takiego o
wszystkim i o niczym. Bardziej z potrzeby pisania dla pisania, niż jakiś
głębszych celów. Tego bloga założyłam, bo zafascynowałam się Waszymi blogami.
Też zapragnęłam mieć miejsce, w którym będę mogła pokazać swoją twórczość oraz
miejsce, w którym ktoś mnie rozumie. Wśród moich znajomych nikt za bardzo nie
para się rękodziełem, a więc wszelkie rozmowy o hafcie zbywane są kiwaniem
głową i szybką zmianą tematu. Tutaj mogę nie tylko wyładowywać się twórczo, ale
i uzyskać rzetelne porady. I przyznaję to był strzał w dziesiątkę. Póki co, nie
wyobrażam sobie już rękodzieła bez blogowania i bez Was.
Czy
pasjonujesz się czymś jeszcze? Jakieś ukryte talenty?
- Zafascynowałam
się scrapbookingiem w tym roku. Niestety mam niezwykle mało czasu na
rozkręcenie bardziej tej pasji. Chociaż bardzo mnie wciągnęło tworzenie albumów
i innych rzeczy z papieru. Ponadto czytam namiętnie książki, a w szczególności
pochłaniam kryminały. No i od roku jeżdżę konno, a lepszym określeniem będzie
jak powiem, że uczę się jeździć konno. I to na tyle pasji. Talenty? Jak już, to
nieodkryte i mocno schowane.
Jak
wygląda Twój warsztat pracy? To przestronna pracownia czy niewielki kącik?
- Pracowni
nie posiadam, chociaż wcale bym taką nie pogardziła. Szczególnie, jeżeli chodzi
scrapowanie, to na pewno by się takowa przydała. Ale kto wie, co los
przyniesie? Natomiast podręczny warsztat mojej pracy, to po prostu fotel przy
biurku, na którym stoi laptop, mały różowy koszyczek i teczka, w której trzymam
aktualnie wyszywane hafty. Co do przechowywania, to w drugim pokoju mam specjalnie
przeznaczone szafki do przechowywania wszelkich przydasi. Stoi tam również
stół, który od czasu do czasu przemienia się w stół do scrapowania.
Jakieś
hafciarskie marzenie?
- Marzenie?
Takim aktualnym moim marzeniem jest zrealizowanie mojej hafciarskiej listy na
okres 2016/2017. Chociaż ta lista potężna. Zbyt potężna. Ale dlaczego nie
sięgać wysoko? Generalnie marzę o ścianie haftów postaci z różnych kultur. No i
zwierzaki Norsvet też z miłą chęcią bym wszystkie wyszyła.
Dziękuję Ci Ewa za rozmowę!
Pisz Kochana, pisz, bo słowa Cię lubią!
Ewa, spełnienia marzeń - wszystkich i tych prywatnych i hafciarskich! Wielu inspiracji, wielu prac i wielu wpisów na blogu!
Uwaga!
Tekst rozmowy nie może być bez zgody Autorki w jakikolwiek sposób powielany czy udostępniany!
Zdjęcia prac wykorzystane w rozmowie pochodzą z prywatnych zbiorów mojej Rozmówczyni i nie mogą być kopiowane!
Jeśli
macie ochotę, dodajcie banerek "Zapraszam na rozmowę ze mną..." u siebie
na blogu (np.: na pasku bocznym),
podlinkowując wywiadem z Wami. Wszystko po to, by dzięki wywiadowi
każdy, kto odwiedzi Wasz blog, mógł dowiedzieć się o Was czegoś więcej!
Dla przypomnienia - wszystkie dotychczasowe wywiady znajdziecie TUTAJ :)