Witajcie!
Chyba powoli zaczynamy łapać szkolny rytm ;) No w każdym bądź razie, rzadziej spoglądam na telefon, czy przypadkiem nie dzwonił ktoś ze szkoły. Zaczynamy drugi tydzień i chociaż wciąż myślę, jak też moje dziecko spędza czas, to jednak sama jestem spokojniejsza, łatwiej mi się skupić na przykład na robótkach. Wygląda na to, że chyba uda nam się ogarnąć sytuację ;)
Póki co jestem strasznie 'do tylu' że wszystkimi robótkami. Lista projektów 'na już' zaczyna się niebezpiecznie wydłużać... A przy tym, ostatnimi czasy przeważnie powstają tylko małe hafty, tym samym na blogu często gościły kartki.
Dziś znowu maleństwa, w dodatku mono kolorystyczne, ale już w nieco innej odsłonie.
Dziś znowu maleństwa, w dodatku mono kolorystyczne, ale już w nieco innej odsłonie.
Jakiś czas temu udało mi się zasuszyć lawendę oraz miętę. Oczywiście miały powstać woreczki, ale zamiast nich na próbę powstały zapachowe zawieszki.
Wzorek róży i aniołka pochodzi z jakiejś szydełkowej gazety. Całość wyhaftowana dwiema nitkami białej muliny B.Brand, na szarej kanwie. Jako dodatek, a jednocześnie pętelka do zawieszenia, dodałam cieniutką żółtą wstążkę. Środek kokardki zdobią złote koraliki (te wygrane w wyzwaniu Igiełki).
Brzuszek, akurat tych dwóch, zawieszek wypełnia lawenda. Szczerze powiedziawszy, nie przepadałam za nią szczególnie w wersji sztucznych zapachów czy świec. Natomiast ta naturalna, w dodatku z własnego ogródka, pachnie jakby przyjemniej ;)
Sama forma zawieszki bardzo mi się podoba. Odpowiednia pętelka sprawia, że można tę pachnącą poduszeczkę założyć na haczyk wieszaka. Kiedy otworzymy szafę, nie tylko powita nas piękny zapach, ale i elegancka ozdoba ;) Kto powiedział, że szafa musi być nudna :)
Zawieszki testują się, wisząc w szafie. Zobaczymy, czy taka forma się sprawdzi i bardzo możliwe, że powstaną kolejne zapachowe zawieszki, wszak pozostał spory zapas lawendy i mięty...
Pozdrawiam serdecznie,
Ania z Kreatywnej Jacewiczówki :)
Coś pięknego! Bardzo mi się podobają
OdpowiedzUsuńOjej! Dziękuję ;)
UsuńŚwietne są te zawieszki!!!! A wracając do kwestii nerwowego zerkania na telefon to mam tak samo...sprawdzam głośność w tel. i czy aby nikt nie dzwonił jak np odkurzałam ;) ...myślę że to taka matczyna nadopiekuńczość.
OdpowiedzUsuńDzięki Gosiu ;)
UsuńZgadzam się z Tobą. Dla mamy zawsze dziecko będzie dzieckiem i zawsze będziemy chciały mu ułatwić co się da i zwyczajnie po ludzku chronić :)
śliczności :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚliczne zawieszki, Aniu!
OdpowiedzUsuńI ja ciągle zerkam na telefon...
Dziękuję :)
UsuńHehe, przypadłość mam ;)
Jejku... Dziękuję Dorotka :*
OdpowiedzUsuńLubię zapach lawendy, ten naturalny, nie kosmetyczny. Zawieszki urokliwe, śliczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko ;)
UsuńŚwietny pomysł :) Ja dopiero podejmuję próby z uprawą lawendy.. zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńU mnie z tą lawenda to czysty przypadek. Kiedyś dostałam od siostry jakąś roślinkę, wysadzilam na rabatce i tak sobie rosła, chyba już ze dwa lata. A dopiero w tym roku zakwitła, no i okazało się, że to nic innego jak lawenda ;)
Usuńcudne! wyglądają ślicznie i pachną zapewne nieziemsko
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOj pachną!
Bardzo piękne pachnące woreczki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTeż myślałam że zrobię sobie takie zawieszki z mojej lawendy. Niestety ta wtym roku zastrajkowała :/
OdpowiedzUsuńNie straconego! Zawieszki można przygotować zawsze, najwyżej trochę poczekają na lawendę :)
UsuńPrześliczne woreczki :) I na pewno pięknie pachną :)
OdpowiedzUsuńLawendowo :)
UsuńDziękuję Ewuniu :)
Świetne są te zawieszki!Pachną zapewne nieziemsko.
OdpowiedzUsuńDzięki Gosiu :)
UsuńCudne woreczki.��kocham lawende��
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zawieszki, ja dostałam ostatnio od Stasi w prezencie, pachną bosko takie zawieszki, aż człowiek ma ochotę posadzić lawendę.
OdpowiedzUsuń