czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty czwartek - faworki


Powiedział Bartek,
że dziś tłusty czwartek,
a Bartkowa uwierzyła,
dobrych chrustów narobiła
- wszystkiego smacznego z okazji tłustego.

Faworki

 Już wczoraj "szalałam" w kuchni, żeby dziś tylko jeść. W tym roku u mnie faworki. Oczywiście ile gospodyń, ile książek kucharskich tyle przepisów :) Poznajcie, więc i mój :p

Do miski (kupiłam sobie większą specjalnie do zagniatania ciast) wrzucam 1/2 kg mąki tortowej, 2 łyżki stołowe cukru pudru, 180g śmietany 18%, 5 żółtek, dużą łyżkę masła. Wyrabiam ciasto łapkami, a w miarę wyrabiania składniki ładnie się łączą. Teraz najlepsze :) Kiedy wszystkie składniki tworzą jednolitą masę zaczynamy "relaksacyjne (dla nas) tłuczenie" :) Mówię całkiem serio i przedstawiam dwie opcje: pierwsza, gdzie ciasto można bić wałkiem, albo druga (najlepsza na skołatane nerwy), gdzie ciasto boksujemy łapkami ile fabryka dała :) Tak naprawdę chodzi o to, że ciasto się napowietrza i faworki będą bardziej puszyste :)



Składniki faworkowego ciasta











Relaksacyjne "boksowanie"
Gotowe ciasto (buźka nie konieczna)












Następnie oddzielam od całości kawałek ciasta i rozwałkowuję go na cienki placek (i tu podpowiadajka - im cieńsze ciasto tym faworek bardziej chrupiący). Wykrajam z niego  paski o szerokości 3 cm, a później każdy pasek dzielę na prostokąty ok 7cm długości (tak naprawdę to od was zależy jak duże faworki maja być). Robię, też troszkę małych dla mego syneczka :) U mnie brzegi faworka są pofalowane, bo używam radełka, ale można tez posłużyć się nożem. Robię nacięcie po środki każdego paska i zawijam górę prostokąta do środka przez dziurkę i na zewnątrz :)


Cięcie i formowanie

 Tak przygotowane faworki smażę na patelni, na oleju (moim kochanym rzepakowym), na średnim ogniu (5-6 indukcja) z obu stron. Tu uwaga, z racji dodanego cukru faworki mogą się szybko przypalać. Podobnie jeśli ciasto jest bardzo cieniutkie. Po usmażeniu odkładam na papierowy ręcznik do odsączenia nadmiaru tłuszczu, a gdy lekko wystygną posypuję faworki cukrem pudrem (najlepiej przez sitko, bo wtedy cukier puder jest taki drobniutki jak mgiełka).


Smażenie i odsączanie z nadmiaru tłuszczu







Posypywanie cukrem pudrem















Z podanej ilości składników zrobiłam ok 80 sztuk faworków. A efekt końcowy jest taki :) Smacznego!


Faworki

Na koniec jeszcze ślicznie Wam podziękuję za to, że:
  •  mnie tu odwiedzacie, 
  • dodajecie mojego bloga do obserwowanych,
  • zostawiacie przemiłe komentarze,
  • mam możliwość podziwiania Waszych prac.
Serdecznie pozdrawiam i dziś chociaż wirtualnie, każda z Was kochane dostaje ode mnie faworeczka!

wtorek, 25 lutego 2014

Nieśmiałe kroki wiosny, troszkę krzyżyków,szkatułka i nowe czytadło

   Dzwoneczki na moim rabatko-skalniaku chyba zwariowały. Wieczorem, w nocy, nad ranem przymrozki a im już się spieszy do słoneczka :) Już wkrótce będę mogła zagospodarować całą tę moja rabatkę i już nie mogę się doczekać, kiedy to nastąpi :)

Pierwsze wiosenne dzwonki


   A jak mnie tutaj z Wami nie było, to udało mi się wyhaftować kilka nowych krzyżyków na tej mojej pierwszej pracy na płótnie. Jeszcze parę listów i dwie róże i wzór będzie kompletny. Ale myślę, że coś do niego dodam. Może motyle? Powstaje też zakładka do książki, strasznie topornie mi to idzie. Pewnie dlatego, chociaż pochłaniam mnóstwo książek, to ciągle zakładam je kartką papieru albo kartą biblioteczną. Też, tak jak ja niecierpicie, jeśli ktoś niszczy książki zaginając ich strony, albo, co gorsza, znacząc je na przykład długopisem?

Kilka nowych xxx na płótnie

   A jeśli jesteśmy w klimacie czytania, to pochwalę się, że "Dziecko" T.L. Hayden już za mną. Oj dawno żadna książka tak mnie nie poruszyła jak ta. Chwilami miałam łzy w oczach, że też dzieciom przydarzają się takie rzeczy...Jeśli kiedyś książka wpadnie Wam w łapki to zachęcam do przeczytania i bardzo polecam.  Tymczasem po odwiedzinach w bibliotece, dziś rano (wstałam nad ranem z mężem, który wyjechał w delegację ;( i już nie mogłam zasnąć) zaczęłam czytać "Wilki w modnych ciuszkach" C. Karasyov, J. Kargmon. Książka bardzo podobna tematycznie do "Diabeł ubiera się u Prady" D. Weisberger. Sprzedawczyni ze sklepu z biżuterią przypadkiem zostaje wprowadzona w świat nowojorskiej socjety. I podobnie jak w "Diable...", królują tu fałszywe przyjaźnie, małżeństwa dla pieniędzy, intrygi, fałsz i gra pozorów. Za mną już 115 stron, strasznie lekko i szybko się tę książkę czyta.


"Wilki w modnych ciuszkach" C. Karasyov, J. Kargmon.j napis
   
   A na koniec jeszcze pochwalę się takim oto skarbem, który wczoraj trafił w moje łapki :) Piękna, drewniana szkatułka. Może coś do niej włożę, a może będzie tylko, (albo aż) ozdobą :) Uwielbiam takie rzeczy :)


"Zdobyczna" drewniana szkatułka

 Pozdrawiam cieplutko i wiosennie :)

sobota, 22 lutego 2014

Placuszki z gotowanych ziemniaczków.

Dziś coś naprawdę banalnego i prostego, ale jakiego pysznego :) Na taki dzień jak dziś - "porządkowa" sobota - jak znalazł. Jakiś czas temu na jednym z obserwowanych przeze mnie blogów (nie mogę teraz niestety znaleźć tego posta) pojawił się przepis na te placuchy, a ja od razu go pochwyciłam. Jak tylko zostały ziemniaczki z obiadu wzięłam się do dzieła. Nie wiem tylko czy przepis jest dokładnie taki jak jego pierwotnej autorki, ja zrobiłam tak jak napisałam poniżej i wyszło bardzo fajnie.
Zagniatam ciasto z ugotowanych ziemniaków, mąki i mleka. Celowo nie podaje proporcji, bo przecież to zależy od ilości ziemniaków. Ciasto ma być tak wyrobione żeby nie kleiło się do łapek. Następnie odrywam kawałek ciasta i go rozwałkowuje na grubość ok 0,5 cm. Autorka przepisu wykrajała motylki, przy pomocy foremki, co bardzo mi się spodobało, ze względu na małe dziecko w domu :) Ja z braku takowej foremki, wycięłam  kwadraty radełkiem :) Po wykrojeniu, usmażyłam do zarumienienia na patelni. 
Placuszki (w smaku nieco podobne do ciasta pierogowego) są smaczne i na ciepło i na zimno, ale to tak naprawdę może to być tylko baza. Synek jadł (aż mu się uszki trzęsły) posypane cukrem pudrem. Ja popijając mlekiem. Ale myślę, że śmiało można je połączyć na przykład z wędzonym na zimno łososiem, jakimś pikantnym sosem albo z twarożkiem czy jakąś konfiturą. Smacznego! 
A autorce przepisu jeszcze raz serdecznie dziękuję za fajny pomysł :)





czwartek, 20 lutego 2014

Nadal w różanym klimacie oraz nowe czytadło

   Kiedy portret synka skończony, mogę z czystym sumieniem zasiąść do rozpoczętego haftu na płótnie. Wczoraj wieczorem udało mi się dodać listki i róże - wymyśliłam sobie, że będą białe, bo pasowały mi do, wybranego wcześniej koloru kosza. Przypominam, że to moje pierwsze kroki na płótnie, ale zaczyna mi się to podobać :)

Kilka nowych xxx  haftu na płótnie

   A kwiatuszek od mężusia dostał nową doniczkę, bo się biedak cisnął w tej malutkiej, czarnej, ogrodniczej. I teraz dumnie zdobi moją kuchnię :)
 
Różyczki w nowej odsłonie

   Skończyłam czytanie "Zabawy w chowanego" M. J. Clark. Powiem Wam, że książka naprawdę mi się spodobała. Trzyma w napięciu i w zasadzie podejrzany o dokonane zbrodnie jest prawie każdy bohater. Mało, która postać ma tu czyste sumienie. Ale stażystka z telewizji rozwiązuje zagadkę, chociaż winnym okazuje się ktoś, kto w ogóle nie był w kręgu podejrzanych :) Moim zdaniem warto książkę przeczytać :)
A, że książki z biblioteki mi się "skończyły", sięgnęłam po moje "awaryjne" zapasy (zawsze mam jedną czy dwie nieczytane książki w zapasie, żeby móc po nie sięgnąć np. gdy nie mam możliwości zawitania do biblioteki). Jakiś czas temu pojawiła się nowa kolekcja z serii "Historie prawdziwe", a że pierwsze dwa tomy miały okazyjną cenę, dołączyły do mojej kolekcji. Wczoraj wieczorem zaczęłam "Dziecko" T. L. Hayden. Dziś za mną już 100 stron, bo tak dobrze się ją czyta. Jest to opowiadanie o nauczycielce, która opiekuje się grupką małych dzieci (6-9 lat). Jej klasa jest bardzo specjalna, bo dzieci te mają za sobą ciężkie chwile, są słabo rozwinięte, nieufne, niektóre nie radzą sobie nawet z podstawowymi czynnościami jak jedzenie widelcem czy korzystanie z toalety. Jak na razie dla mnie książka rewelacyjna i z dużą ciekawością czekam jak opowieść się skończy. Tym bardziej, że za tą historią kryją się prawdziwi ludzie :)


"Dziecko" T. L. Hayden


Biszkopt z gruszką, czekoladą i jogurtem.

   Pisałam, że w weekend wybieramy się w odwiedziny do rodzinki. Siłą rzeczy powstał smakołyk do kawy - moja improwizacja, ale całkiem niezła :)
Zaczynam od zrobienia biszkoptu. Na początek ubijam pianę z białek z 4 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 4 żółtka i 1/2 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 1 szklankę mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia, łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Wlewam ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20 min w około 200*C.
Następnie na małym ogniu, rozpuszczam w rondelku, na niewielkiej (2-3 stołowe łyżki) ilości mlekatabliczkę mlecznej czekolady (łamię ją na małe kawałki i co jakiś czas mieszam, dzięki czemu szybciej się rozpuszcza). Kiedy czekolada, się rozpuszcza, obieram sporą gruszkę ze skórki a następnie kroję ją w małą kostkę. A kiedy czekolada się upłynni, wrzucam do niej moją pokrojoną gruszkę i mieszam składniki. 

Gruszka z czekoladą

Powstałą masę wylewam na letni biszkopt ułożony w tortownicy. Następnie nakłuwam biszkopt widelcem, tak aby czekolada trochę w niego wsiąkła. Teraz została już tylko masa jogurtowa. W miseczce, w 1/2 szklanki ciepłej wody rozpuszczam dwie płaskie łyżeczki żelatyny.  Następnie dodaję jeden duży jogurt gruszkowy i dokładnie mieszam. Nie słodzę, bo owocowe jogurty już są słodkie, a przy czekoladzie lepiej chyba, żeby ta kolejna warstwa nie była za słodka.

Masa jogurtowa i biszkopt z gruszką i czekoladą

Jogurtową masą zalewam biszkopt z gruszką i czekoladą, wstawiam do lodówki, żeby zastygła.

Ciasto po zastygnięciu

Niestety nie zrobiłam zdjęcia już po pokrojeniu. Ciasto zostało podarowane, jak wspomniałam na początku, więc chyba nieuprzejmie byłoby je obfotografowywać. Uwierzcie, więc na słowo, że wyszło całkiem fajnie :) Smacznego!

środa, 19 lutego 2014

Dla świata jesteś tylko dzieckiem, dla mnie całym światem...

   Dumna jestem z siebie niesamowicie :)
Wreszcie powstał portret mojego syneczka. Aż wstyd się przyznać, że to tak długo trwało. Ponad dwa lata. Na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko, że porwałam się trochę z motyką na słońce. Bardzo chciałam zrobić haft ze zdjęcia i postanowiłam, że będzie to mój synek. Nigdy wcześniej nie przerabiałam zdjęcia na haft, więc może trochę się zagalopowałam z wielkością wyszywanki. Dziś jednak, kiedy patrzę na efekt końcowy - nie żałuję. Praca ma wysokość 180 i szerokość 220 krzyżyków/ 35x44 cm. A więc w sumie to 39600 krzyżyków. Wzorek stworzony w programie Haft Krzyżykowy (wersja darmowa znaleziona w internecie, a do pobrania np. tutaj... http://chomikuj.pl/anusia_s/Programy+-+haft). Czas wyszywania usprawiedliwia też trochę fakt, że mąż w tym okresie często wyjeżdżał w delegacje, a ja jako świeżo upieczona mama, nie zawsze miałam możliwość xxx. Ale w ostatnim czasie się zmobilizowałam i udało się skończyć ten hafcik :) A efekt końcowy jest właśnie taki. Mam nadzieję, że kiedyś obraz będzie stanowił dla mego synka cudowną pamiątkę :)

Piotruś -  1,5 miesiąca

Synek na zdjęciu, które przerobiłam ma półtora miesiąca. Dziś to już prawie trzylatek, więc ten haft jest dla mnie również przypomnieniem pierwszych wspólnych chwil :)

Sentencja z haftu

A co do wyszytej sentencji, to zapragnęłam użyć tych właśnie słów, kiedy tylko zobaczyłam je w internecie. Trafiłam na nie przypadkiem, nawet nie wiem kto jest ich autorem, ale są wyjątkowo piękne.

W trakcie wyszywania, zdarzyły się prucia, zastępowanie na bieżąco jednych kolorów drugimi, drobne przeróbki itd. Wiadomo - program stworzy idealny wzór tylko wtedy, kiedy zdjęcie jest dobrej jakości. Inaczej trzeba trochę pokombinować.

Kolejne etapy pracy wyglądały tak ...















Tutaj jeszcze pochwalę się lewą stroną mojej wyszywanki, bo też fajnie wygląda :)


Przy pomocy mężusia obraz trafi do mojej domowej galerii, będzie jej i moją chlubą.

sobota, 15 lutego 2014

Walentynkowe róże

  Dziś pochwalę się kwiatuszkiem od męża :) Nie przepadam za kwiatami ciętymi, bo później nie mam serca patrzeć jak więdną, no i ich wyrzucać. Za to uwielbiam kwiatki doniczkowe i takie właśnie są te moje różyczki. Mam nadzieję, ze jeszcze długo będą cieszyć moje oko :) A mężuś za to cieszy brzuszek moim walentynkowo - imieninkowym biszkopcikiem (przepiskiem się podzieliłam w jednym z wcześniejszych postów) :)

Walentynkowe różyczki od mężusia

   A przy okazji tych ciętych kwiatów. Ostatnio oglądałam program "Galileo" i akurat trafiłam na reportaż o sposobach przedłużenia życia kwiatom ciętym. Róże w wazonie z miedzianą monetą i drugim z aspiryną wytrzymały mniej więcej około 5 czy 6 dni. Najbardziej sprawdził się jednak specjalny proszek do przedłużania świeżości kwiatów do kupienia w kwiaciarni :) Aha! Była jeszcze podpowiedź jak sprawdzić czy kupowana w kwiaciarni róża jest świeża - delikatnie naciskamy palcem kielich kwiatu, jeśli stawia opór, a przyciśnięte płatki wracają do swego kształtu, można śmiało taki kwiatuszek kupić.
   
A właśnie a propos zakupów.  Siostra wysłała mi znaleziony przypadkiem link, a ja oczywiście skorzystałam. Nie przepadam za zakupami w internecie, jestem raczej z tych, co to lubią trochę "pogapić się i pomacać" :) Kupiłam jednak dwa zestawy kolorowej muliny po 0,29 zł za moteczek. Dla mnie, która w przeważającej większości sama dobiera kolory nitek do wzorów to jak raj na ziemi :) Wzorki na pewno się znajdą, żeby tę mulinkę wykorzystać :) Teraz czekam na zamówionko. A jeśli kogoś zainteresowała taka mulinka, dodaję link. Zresztą podejrzewam, że pewnie już, niektóre z Was znają tę hurtownię :) Wybaczcie, dla mnie "haftowane" zakupki przez internet to nowość.


   Życzę miłego weekendu, bo już w tym tygodniu się nie zobaczymy :) Jutro czeka mnie przyjemna wizyta u rodzinki :) Właśnie skończyli remontować dom i chociaż jeszcze się nie urządzili, to już chcą się pochwalić rezultatami :)  Pozdrawiam cieplutko i słonecznie!

piątek, 14 lutego 2014

Wszystkiego najpiękniejszego i serduszkowego z okazji Walentynek

"Przewodnią myślą mego życia jest on. 
Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. 
Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, 
wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny,
 nie miałabym z nim po porostu nic wspólnego."
  Emily Jane Brontë – Wichrowe wzgórza

"Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. 
Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. 
Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze. "
Janusz Leon Wiśniewski – Samotność w Sieci 

  Powyższe słowa dotyczą oczywiście moich dwóch ukochanych mężczyzn - mężusia (już od 13 lat razem) oraz syneczka (prawie od 4 lat razem, z czego dziewięć miesięcy tak blisko serduszka). 
Bardzo Was kocham chłopaki :)
  
A Wam Kochani życzę Wszystkiego najpiękniejszego i przesyłam walentynkowe buziaki :)



czwartek, 13 lutego 2014

Kurczak na kolejną kartkę i nowe czytadło

  Kończę białe tło w portrecie synka, ale strasznie męcząca ta powtarzalność, więc muszę odpoczywać od tego koloru. W chwili przerwy powstał kurczak na kolejną kartkę wielkanocną. Nawet mam pomysł już dla kogo ją przeznaczę :) Głowa kurczaka pochodzi z HP 3/2011 (cały wzorek by się nie zmieścił niestety), skorupka to już mój pomysł. Motyw w większości wykonany półkrzyżykiem - kurczak to żółty kordonek, a jajo to różowa nić z rozpuszczonego swetra :)

Kurczak na kartkę wielkanocną

   A poza tym udało mi się już przeczytać  "Desperację" S. Kinga. Już dawno nie miałam tak, że zarywałam noce, żeby przeczytać, chociaż jeszcze jeden rozdział. A tu proszę ... Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej 542 strony. Wiesz, że to fikcja literacka, ale za chwilę zastanawiasz się ... "Czy aby na pewno?". Powieść kończy się dość niespodziewanie, ale nie zdradzę, bo może ktoś będzie miał ochotę ją przeczytać? Dodam, że jeśli ktoś lubi tego rodzaju literaturę to naprawdę warto :)
  A tymczasem zaczęłam czytać "Zabawę w chowanego" M. J. Clark. Zapowiada się ciekawie, chociaż za mną dopiero 44 strony. 

Zabawa w chowanego" M. J. Clark

Jedna książka z tej serii tzn. "Miłość i sensacja" już za mną - "Rodzinne tajemnice" J. Garwood. Trochę niewiarygodne, że główna bohaterka niemal ginie w trzech zamachach bombowych. Gdzieś tak po drugim, z którego wyszła zaledwie z zadrapaniami zaczęłam wątpić. Ciekawość rozwiązania zagadki jednak zwyciężyła :) No i w sumie książka kończy się happy endem.

"Rodzinne tajemnice" J. Garwood

Już prawie pora brać się za obiadek, więc uciekam. Miłego dnia :)


Śmietanowo - galaretkowy biszkopt

    Dziś mój mężuś obchodzi imieninki, a jutro przecież Walentynki, więc obowiązkowo dla mężusia taki oto smakołyczek: śmietanowo - galaretkowy biszkopt. Pracy jest przy nim troszkę, ale efekt wart zachodu :) A przecież przez żołądek do serca <3
   Zawsze zaczynam od zrobienia galaretek. Kiedy one sobie tężeją, ja robię całą resztę. Do tego ciasta potrzebuję dwie galaretki - czerwoną i zieloną. Używam rożnych smaków galaretek, ale tym razem jest to czarna porzeczka i agrest. Do głębokiego talerza (takiego do zup z kompletów obiadowych) wlewam 1,5 szklanki wrzątku, sypię opakowanie galaretki i mieszam do rozpuszczenia. Analogicznie robię z drugą galaretką. Wybrałam talerz, bo po zastygnięciu galaretkę kroimy w kostkę i tak jest wygodniej. Galaretka do wystygnięcia stoi sobie w kuchni a później ląduje w lodówce. (Pamiętajcie, żeby w lodówce zabezpieczyć wszystko co mocno pachnie - wędliny czy np ryby, bo zarówno biszkopt jak i galaretki chłoną zapachy jak gąbka). 
   Przygotowuję biszkopt. Zaczynam od ubicia piany z białek z 4 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 4 żółtka i 1/2 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 1 szklankę mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Wlewam ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20 min w około 200*C. Tak mi się wydaje, bo tak naprawdę nigdy nie sprawdzałam jaka to temperatura. A piekę tak jak już pisałam, w takim starym prodiżu, "odziedziczonym" po teściowej, pomimo, że posiadam piekarnik elektryczny. Wydaje mi się, że ciasta są bardziej wilgotne, a prodiż używam tylko do tego. Szkoda na co dzień rozgrzewać ogromny piekarnik, żeby upiec mały biszkopcik :) Do wielkości prodiża dobrałam tortownicę i po upieczeniu i wystudzeniu biszkoptu, układam go na spodzie tejże właśnie.

Biszkopcik w tortownicy i galaretki pokrojone w talerzu w kostkę
  
 Następnie łyżką wykładam na biszkopt kolejno, obie pokrojone wcześniej w talerzu galaretki. 
   Następnie przygotowuję masę śmietanową. Do miseczki wlewam 1,5 szklanki ciepłej wody, dodaję 2 łyżeczki żelatyny i mieszam do rozpuszczenia. Dodaję  360 g śmietany 18% (u mnie to były dwie małe po 180g) 2-3 łyżeczki cukru pudru (łatwiej się rozpuszcza niż ten zwykły) i dokładnie mieszam. A następnie kiedy śmietanowa masa się ochłodzi wylewam ją na biszkopt przykryty galaretkami.

Biszkopt zasypany galaretką i masa śmietanowa

Ciasto gotowe do zastygnięcia
   
 Kiedy ciasto robię rano, wieczorem można je już w zasadzie skosztować. Najbezpieczniej jest jednak wyjąć ciasto z tortownicy kiedy spędzi noc w lodówce :) Macie gwarancję, ze na pewno wtedy zastygnie :)
A efekt końcowy jest taki...

Biszkopt w całej okazałości

Biszkopcik po pokrojeniu
Kto dziś do mnie na kawkę?

poniedziałek, 10 lutego 2014

Sałatka śledziowa z pieczarkami i kukurydzą/kiszonym ogórkiem

  Jako typowa Podlasianka, nie mogę nie lubić śledzika :) A więc zapraszam na mój dzisiejszy obiadek - błyskawiczną sałatkę ze śledzia :)
6 filetów ze śledzia (matias), marynowane pieczarki (400g po odsączeniu) i średniej wielkości cebulę kroję w kostkę. Wrzucam kolejno składniki do salaterki, dodając na koniec puszkę odsączonej kukurydzy. Na koniec dodaję 4 stołowe łyżki majonezu, pieprz ziołowy do smaku i mieszam wszystkie składniki.
Celowo w tytule podałam i kukurydzę i kiszonego ogórka. U mnie dziś wersja z kukurydzą, ale robię też wersję z ogórkiem, czyli tzw. sałatkę tatarską. Wtedy zamiast kukurydzy dodaję startego na tarce do warzyw (grube oczka) kiszonego ogórka. Tego startego ogórka warto zostawić na chwile po tarkowaniu, żeby puścił sok, który następnie zlewamy (nawet trochę odciskając) dzięki temu sałatka nie będzie wodnista. Przy ogórku - majonezu może być troszkę mniej. 
Sprawdziłam, że ta moja sałatka świetnie nadaje się na farsz do połówek ugotowanych na twardo jajek - trzeba tylko składniki pokroić bardzo drobno :) Smacznego!


Sałatka śledziowa z pieczarkami i kukurydzą

Klopsiki z indyka z kawałkami papryki

   Mięso z indyka jest trochę niedoceniane, ale moja rodzinka je lubi. Zresztą mając w domu małe dziecko siłą rzeczy staram się, żeby nasza dieta była urozmaicona i bogata w różne smaki. Wymyśliłam, więc klopsiki z mielonego mięsa z indyka z kawałkami marynowanej papryki. Przygotowanie nie zajmuje dużo czasu, a te mięsne kuleczki można podawać na kilka sposobów, więc zawsze danie obiadowe może być troszkę inne.
Do miseczki wrzucam 500g mielonego mięsa z indyka, drobno posiekany czosnek i cebulkę. Dodaję majeranek, pieprz ziołowy, sproszkowany listek laurowy, sól. Celowo nie podaje w jakiej ilości, bo to naprawdę zależy od osobistych preferencji. Następnie wsypuję do miseczki 1,5 szklanki bułki tartej i wbijam 2 jajka. Na koniec dodaję, pokrojoną w kostkę marynowaną w occie paprykę (w sezonie dodaję świeżą). Wszystkie składniki mieszam i formuję mięsne kuleczki (takie około 5cm średnicy). W garnuszku gotuję 1,5 litra wody i wrzucam po kilka kuleczek. Po wypłynięciu klopsików na powierzchnię, gotuję je jeszcze około 10 min na średnim ogniu (mam płytę indukcyjną, więc u mnie to raczej 5-6 poziom, niż średni ogień :p ). Tak przygotowane klopsiki świetnie smakują zarówno z ziemniakami, makaronem, jak i ryżem, czy kaszą gryczaną. A ponieważ mięsko z indyka jest dosyć suche, możemy klopsiki polać ulubionym sosem. Smacznego :)

Klopsiki z indyka z kawałkami papryki
  
 A na koniec coś a propos tartej bułki. Ja robię ją sama, bo bułeczki przecież prawie zawsze zostają. Ktoś mi kiedyś podpowiedział, że bułeczki do suszenia warto przekroić na pół. Wygodniejsze do tarkowania są bułki przekrojone nie tak jak do kanapki na dwie "kromki", ale na dwie polowy - tak jak przekrajamy jabłko. Bułka przecięta w ten sposób, szybciej wyschnie niż ta pozostawiona w całości.

Bułka przygotowana do suszenia

sobota, 8 lutego 2014

Pierwsze nieśmiałe kroki xxx na płótnie.

    Na początek pochwalę się, że moja pelargonia na oknie zakwitła :) Chyba jej się trochę pomyliło, nic dziwnego z tą pogodą. Najpierw kilka dni srogiego mrozu, a teraz kolejny dzień pięknego słoneczka :) W internecie sprawdziłam, że powinna kwitnąć od maja do jesieni. No cóż, chyba mam maj w domku :) Nic, że prawie w samym środku lutego!

Moja czerwona pelargonia z okienka.
   
A tymczasem, obserwując na blogach piękne prace na płótnie i ja postanowiłam wczoraj wieczorem spróbować swoich sił. Kiedyś dostałam sporą belę, takiego workowego, grubego płótna, aż żal nie wykorzystać. I tak nieśmiało wyłania się fragment wzoru, który kiedyś mi się spodobał. Tak naprawdę ten wzór, to chyba schemat na szydełko, skserowany kiedyś przeze mnie z jakiejś gazetki. Czekał, czekał, aż i na niego przyszła pora :) A co do samego wyszywania na płótnie to muszę przyznać, że na początku szło mi to bardzo powoli, ale z każdym krzyżykiem jest coraz lepiej. Może wzór nie za bardzo ambitny, ale to początek dopiero - to mogę obiecać, bo w głowie mam już pełno pomysłów. Mam sporo schematów kwiatów, które do tej pory tylko podziwiałam, bo przerażała mnie perspektywa wyszywania tła. Wiadomo kanwa, ma bardzo rzadki splot, który w większości przypadków raczej trzeba zakryć. A płótno samo w sobie ma urok i jeszcze podkreśla użyte kolory :) No i tamborek (kupiony z jakąś gazetą jako dodatek) wreszcie się przydał, chociaż jest taki malutki, że chyba muszę poszukać i zainwestować w coś większego. A jak skończę ten wzorek, na pewno się pochwalę. Nakrzyczcie na mnie, bo za kartki powinnam się brać, a nie za nowe prace :)

Pierwszy haft na płótnie

środa, 5 lutego 2014

Moje poduszki

   Do tej pory udało mi się trochę tych poduch stworzyć. Są dwie ozdobne, fioletowe poduchy, do mojej sypialni. W zasadzie tylko je wykroiłam i zszyłam, więc w sumie nie ma czym się chwalić, :). No może tylko tym, że powstały, z materiału ze starej panieńskiej sukienki mojej mamy. Są też dwa "wałki" na tapczanik synusia. Tu również nie ma czym się chwalić, bo także tylko wykrojone i zszyte tym razem z szarego "zdobycznego" płótna. Tu siłą rzeczy jak na "wałek" przystało szycia i kombinowania trochę więcej. Szczególnie, że "wałki" powstały bez wykroju tylko na oko i mierzenie z oryginalnych "wałków" na kanapę szwagierki. Jak na kogoś kto mógłby haftować na okrągło to mało ambitnie co? Ale mój honor ratują kolejne podusie. Tu już można się pochwalić! Jest oczywiście szycie ale i haft.

Pierwsze moje dwie poduszki powstały dla mężusia już bardzo dawno temu. W zasadzie nie jest to stricte haft krzyżykowy. Moja mama rewelacyjnie wyszywa haftem płaskim (my nazywamy go "kładzionym"), ale też wyszywała serwetki czy obrusy "gwiazdką", czyli standardowy krzyżyk i "nałożony" na niego znak plus. A na dodatek z materiałami różnie bywało, więc wymyśliła taką "swoją" kanwę. Nadawała się na nią świetnie np. stara, taka elegancka koszula taty. Wycinało się potrzebny kawałek, a potem trzeba było tylko powyciągać z niego nitki w odpowiedniej odległości (chyba ok 5mm), tworząc siatkę. Nici do haftu oczywiście z rozpuszczanych swetrów, czapek itd. I do dzieła :) 
W taki właśnie sposób powstały podusie dla mojego męża, wtedy jeszcze chłopaka. Wzorek misiów pomogła mi rozrysować siostra. ( Ja i rysowanie - cóż nie koniecznie). Literki i pieski pochodzą z takiego starego szablonu do haftu ( kiedyś się nimi na pewno pochwalę, bo mam do nich sentyment ). Dodam, że poduszki istnieją do dziś, a to już ... no na pewno z dwanaście lat :)


Poduszki dla mężusia

Kolejna poduszka powstała dla mojej siostry jako dodatek do prezentu na nowe mieszkanie. Niestety nie zrobiłam zdjęcia, a siostra mimo poszukiwań nie mogla jej znaleźć. Z przykrością stwierdzam, że chyba zgubiła się podczas przeprowadzki. Poducha dosyć fajna. Materiał poduchy to szare płótno, dookoła obszyta  falbanką - ze starej firanki :) Nie ma to jak dobre pomysły :) No i haft z małym chłopcem i imionami - siostry i szwagra.

   Poduszka, która powstała ostatnio, to ta, dla mojego synka. Z założenia to wcale nie miała być poduszka. Czerwony Zygzak od dawna podobał się synkowi, więc siłą rzeczy musiał powstać. Miał być obrazkiem, ale jak Piotruś stwierdził, że będzie się do niego przytulał, pomyślałam " Do ramki się będzie tulił?". No i wypłynął pomysł poduszki. Ale kiedy skończyłam autko, Malutek poprosił jeszcze " Mamusiu wyszyj Złomka/Traktorka Toma/ Strażaka". I tak powstały cztery obrazki, które trafiły na poduszkę, z zasadzie taką i do siedzenia i do leżenia :) Dodam tylko, że średnio podoba mi się, że każdy pojazd jest na oddzielnym kawałku kanwy, ale na przyszłość sprawę przemyślę zanim zacznę :) Kolejna poducha będzie na jednym kawałku materiału :)

Poduszka z ulubionymi pojazdami synka

Kolorki dobierałam sama. Wzór wozu strażackiego pochodzi z HP, a inne pojazdy znajdziecie tutaj...
http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Bajki+i+kresk*c3*b3wki/Postacie+z+kresk*c3*b3wek+i+bajek/Traktorek+Tom


 Zapewne jakieś poduszki jeszcze powstaną. Myślałam o jakimś fioletowym wzorze do mojej sypialni na przykład. Jak zwykle pomysłów nie brakuje - tylko czasu :)
  O rany ja tu jedną ręką piszę, drugą obiadek gotuję, a moje dziecko pięknie "przyozdobiło" ciastkiem  dywan w salonie i mówi " Mamusiu zobacz jaki wspaniały prezent ci zrobiłem". Tak wyjatkowy...Grrrr....

wtorek, 4 lutego 2014

Zajączek na kolejną kartkę wielkanocną

  Mała chwilka i zajączek na kolejną kartkę wielkanocną gotowy. Powstał w przerwie pomiędzy kończonym obrazem synka (mam do zrobienia kawałek jednokolorowego tła, a to najbardziej mozolna praca). A więc zostało jeszcze oprawić zająca w pas-partu i druga kartka dołączy do tej pierwszej. Mój zajączek tradycyjnie z kilkoma zmianami kolorystycznymi, wąsikiem i uśmiechem :)

  
Zając z pisanką
 
A tutaj oryginalny wzorek, pochodzący ze specjalnego wydania Burdy Haft Krzyżykowy 1/2005.  Gazetkę polecam, i jeśli komuś uda się ją znaleźć, to warto. Jest w niej naprawdę mnóstwo mniejszych i większych wzorów, litery czy cyfry, które z pewnością przydadzą się np. na kartki.


Wzór zająca - Burda Haft Krzyżykowy 1/2005

poniedziałek, 3 lutego 2014

Czytadło z dreszczykiem

  "Swaty" K. Greyle, K. Harbaugh, S. Johnson, C. Yardeley, o których pisałam we wcześniejszym poście, już za mną. Cóż mogę powiedzieć - w ramach relaksu można spróbować poczytać. Chociaż sytuacje przedstawione w opowiadaniach, są chwilami bardzo nieprawdopodobne, ale zawsze zwycięża miłość i każda historia kończy się happy endem. Fajne jest tylko to, że opowiadania są osadzone co prawda w amerykańskich realiach, ale autorki piszą o kulturze chińskiej, hinduskiej.  Tylko te sytuacje z aranżowaniem małżeństw (małżonkowie poznają się w dniu ślubu?), te małżeństwa z rozsądku są dla mnie trochę niepojęte. Ale żyjemy przecież w zupełnie innej kulturze.
   A właśnie zaczęłam nową książkę. Było o miłości, to teraz coś z innej beczki. Tym razem z dreszczykiem i to chwilami takim konkretnym. A kto pisze najlepsze horrorki? Jak dla mnie z całą pewnością Stephen King. Tym samym teraz na tapecie "Desperacja". Jak na razie za mną 75 stron i od niemal pierwszej, pan King jak zwykle trzyma w napięciu ... Aż trudno się oderwać, ale też piękna pogoda, więc byłam z synkiem na długim spacerze,szkoda nie skorzystać :) A chciałoby się i trochę xxx i parę słów tutaj napisać :)

 Tu opis znaleziony w internecie na http://lubimyczytac.pl/ksiazka/150905/desperacja
"Górnicze miasteczko Desperacja, położone w odludnej części środkowej Nevady, staje się miejscem niezwykłych, przerażających wydarzeń. Niegdyś kipiące życiem, od pewnego czasu sprawia wrażenie opuszczonego przez mieszkańców. Zostały tylko kojoty, skorpiony i myszołowy... oraz miejscowy policjant. Podróżni, którzy tu trafią, poznają prawdziwy sens słowa desperacja."

 Stephen King "Desperacja"
 
 A najgorsze, że dziś zaczęłam "smarkać" i kichnęłam już ze sto razy, ale nie dam się o nie. Jeśli ja się rozchoruję, to zaraz będą chorzy moi chłopcy, a dwóch chorych mężczyzn w domu to straszna bieda hehe. A więc wieczorem gorąca kąpiel, mleko z miodem i może jakiś termoforek do łóżeczka?

sobota, 1 lutego 2014

Nie wystarczyło...to dziwne oraz trochę o xxx

  Nie ma to jak dawka dobrego humoru od rana, więc przytoczę tu poranną rozmowę z moim synkiem. Ma dwa i pół roku i zaczyna zadawać coraz "ciekawsze" pytania. Dziś np. nasza rozmowa wyglądała tak:

"- Mamusiu, a ty masz siusiaka?
- Nie synku, mama jest dziewczynką. Dziewczynki nie mają siusiaków.
- A ja mam.
- Tak synku, bo jesteś chłopcem. Chłopcy mają siusiaki.
- Tata też ma.
- No tak, tata też jest chłopcem, to ma. 
- A dziewczynki?
- Dziewczynki nie."

Synek siedzi, zastanawia się chwilę i mówi:

"- Nie wystarczyło? To dziwne..."

Tak się uśmialiśmy z mężem, że oboje mieliśmy łzy w oczach. Kurcze kiedy te dzieci rosną? A ten nasz Ciekawostek, jest taki od początku. Nawet w wózku nie chciał leżeć tylko ciekawie sobie z niego wyglądał na świat :) I wszystko od początku poznaje metodą empiryczną - zobacz, dotknij, posmakuj :)

No a teraz trochę z innej beczki. Na jednym z obserwowanych przeze mnie blogów Pani Ula stworzyła (i tworzy kolejnego) pięknego konia. Uwielbiam konie, a do wyszywania nadają się doskonale - piękna rzeźba ciała, maść, ta wrodzona gracja. Patrzysz na te obrazy i masz wrażenie, że koń zaraz zacznie się poruszać... Ja też mam w swojej kolekcji krzyżykowej białego konia.

W klusie

Wzorek pochodzi z HP 4/2006. Użyłam nitek z oryginalnego opisu, tylko w tle brązy zastąpiłam czerwienią. To jedna z pierwszych prac, a wyszywała mi się naprawdę szybko. Kiedyś zdobiła mój panieński pokój a dziś wisi w moim nowym domku :)
Mam nadzieję, że jeszcze jakiegoś konika będzie mi dane wyszyć :) A jakby kogoś zainteresowały i zainspirowały koniki, zapraszam tu po kilka wzorków ...

http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Zwierz*c4*99ta/Konie