poniedziałek, 28 listopada 2016

327. Monogram z Kubusiem Puchatkiem.

Witajcie!
 Dziś zapraszam na spotkanie z Kubusiem Puchatkiem. 

   W miniony weekend świętowaliśmy drugie urodziny sympatycznego Krzysia ;) A gdzie Krzyś tam musi być także Kubuś Puchatek ;) Tym samym,  jako dodatek do urodzinowego prezentu, udało mi się wyhaftować monogram małego Jubilata. 

   Schemat (znaleziony w internecie) od razu mi się spodobał! Wyglądał na szybki łatwy i przyjemny. A tu się okazało, że ostatecznie powstawał kilka dni. Haft nie jest duży, gdy patrzy się na całość, ale krzyżyków (i półkrzyżyków, które zamieniłam na pełne krzyżyki) jest w nim sporo. W dodatku trzeba było pilnować przesunięć np w samym monogramie. O konturach nie wspominam, bo szczególnie mi nie przeszkadzały i to one zadbały o ostateczny efekt ;)

Całość wykonana dwiema nićmi B. Brand, na delikatnie cieniowanej, oliwkowej kanwie. Jak widać, zamiast tradycyjnej kartki postawiłam na obrazek, który ozdobi pokój Chłopczyka.
Ramkę kupiłam, w którymś z marketów na wyprzedaży i jak widać fajnie zgrała się z haftem.

A oto i Kubuś Puchatek w pełnej krasie...







Do Mamy Krzysia (, która  sama lada dzień, będzie obchodziła swoje urodziny) trafiła moja sznurkowa kula ;) Obiecałam przecież, że znajdę kuli domek ;)

Dziś już zmykam ;)

Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 25 listopada 2016

326. Między nami Hafciarkami (25) - spotkanie z Ewą Staniec-Januszek, autorką bloga "Mulinowanie i inne wariactwa"

    Witajcie Kochani! Dziś zapraszam Was serdecznie na 25 spotkanie z cyklu "Między nami Hafciarkami". Tym razem moim Gościem jest początkująca Blogerka i Hafciarka, ale samozaparcia Jej nie brakuje! Ewa zaczęła zaglądać do Jacewiczówki, a ja udałam się do niej z rewizytą. "Mulinowanie i inne wariactwa", to jeden z blogów, które ostatnio przeczytałam od deski do deski. Śmiałam się i złościłam z Autorką, cieszyłam się z drobnych sukcesów i wielkich zwycięstw! Zapomniałam już, jak to jest, dopiero odkrywać tajniki haftu, a Ewa pomogła co nieco przypomnieć. No i jeszcze to charakterystyczne dla Ewy "ale!", które od razu mi się spodobało, bo chyba świadczy o ogromnym optymizmie :)

Dlatego i Was zapraszam dziś na spotkanie z  Ewą Staniec-Januszek, autorką bloga "Mulinowanie i inne wariactwa".

PS: Zaparzcie dobrą herbatkę/kawę, wygodnie usiądźcie, bo Ewa to taka sama pozytywna gaduła jak ja :)


Witaj Ewa!
Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się opowiedzieć o sobie. Jestem pewna, że dowiemy się wiele ciekawych rzeczy :)  
Tradycyjnie zacznijmy, od pytania jaka byłaś w dzieciństwie? Kim chciałaś zostać w przyszłości?
- W dzieciństwie byłam taką cichą wodą. Trochę zakompleksiona, zawsze w cieniu, z głową w chmurach i książkach. Mało dziewczęca, bardziej chłopczyca. Z jednej strony dobra uczennica, ale z drugiej strony włażąca po drzewach i tłukąca chłopaków dla przykładu.
Miałam milion pomysłów, kim chcę zostać! Zawsze chciałam być pisarką, pisać wspaniałe książki, poruszać i wzruszać czytelnika. A poza tym chciałam być i lekarzem, i adwokatem, i architektem, i weterynarzem. Na progu dorosłości miałam zostać policjantką. Ale żadne z tych marzeń się nie ziściło.

Więc kim jest dziś Ewa?
- Na co dzień jestem po pierwsze żoną, po drugie córką. Razem z mężem mieszkamy z moimi rodzicami, gdyż już są w tym wieku, że ktoś z nimi musi być. Poza tym na co dzień robię doktorat na uniwersytecie. No i obecnie poszukuję pracy.

Najczęściej spotkamy Cię w parku, kawiarni, pubie, a może w zaciszu domowym?
- Najczęściej spotkacie mnie za kółkiem samochodu, ciągle w drodze, ciągle gdzieś jadę i pędzę. A tak poważniej to w zaciszu domowym. Jestem zdecydowanym domatorem, nie lubię tłumów. Wolę swój mały domowy świat.

Czy towarzyszy Ci jakieś życiowe motto?
- Tym, czym się kieruję w życiu to prosta zasada: dobro zawsze powraca. Staram się żyć jak najlepiej. Jak najbardziej cieszyć się z każdego dnia i każdej chwili. Pomagać każdemu, jak tylko mogę. Wyciągać rękę do ludzi oraz do zwierząt w potrzebie. Bo nie tylko to, jacy jesteśmy dla ludzi, ale i jacy jesteśmy dla zwierząt, pokazuje, jacy jesteśmy naprawdę. Życie jest tak przewrotne i nieoczekiwane, że trzeba nie tylko cieszyć się z każdego momentu, ale i nie wolno palić mostów, czy odwracać się do innych plecami. Nigdy nie wiadomo, co nas w życiu czeka, kto na naszej drodze stanie.

Moje jest podobne "Co rzucisz za siebie wraca do Ciebie". W obu drzemie wielka mądrość!
Od czego zaczynasz dzień?
- Dzień zawsze zaczynam od śniadania, najczęściej zupy na śniadanie oraz kawy. Staram się nie wychodzić z domu bez jednego, ani drugiego.

Największa zaleta i wada to...
- Perfekcjonizm. To moja największa zarówno wada, jak i zaleta. To zależy, z której strony na to spojrzeć, bo perfekcjonizm może zarówno pomóc z życiu, jak i bardzo przeszkadzać. Na razie jestem na etapie poskramiania mojego zbyt dużego perfekcjonizmu. Co jeszcze? Z zalet to solidność i punktualność. A wady? Cały szereg!

Zorganizowana czy roztrzepana?
- Zdecydowanie zorganizowana. Wszystko powinno działać, jak w zegarku. Chociaż posiadam dużą umiejętność improwizacji, gdy coś jednak nie zadziała. Ale! Lubię mieć plan, wszystko poukładane, przewidywalne. Jednak, jako że jestem zdecydowanie osobowością o wielu sprzecznościach, to szaleństwa też cenię i czasami rzucam się na głęboką wodę bez przygotowania oraz przemyślenia jakichkolwiek konsekwencji. A to już różnie się kończy.

Ulubiony smak i zapach?
- Ulubiony smak, to smak czekolady mlecznej. A zapach to piżmo w połączeniu z drzewem sandałowym oraz zielona trawa.

Ulubione kolory, którymi się otaczasz?
- Otaczam się różnymi kolorami na co dzień. Nie lubię tylko bardzo krzykliwych barw, które mocno rażą po oczach. Natomiast jeżeli chodzi o ubiór to tutaj kolory mało kolorowe: czerń i biel, brązy, granaty i szarości.

Sposób na chandrę?
- Przytulenie się do męża. Jak mam chandrę, to mam dużą potrzebę przytulania się.


 
Hihi, fakt pomaga! Testowałam wielokrotnie :)
Drobne pokusy, których nie możesz sobie odmówić?
- Żadnym swoim pokusom nie odmawiam. Zatem nie odmawiam słodyczy, owoców ani leniuchowania. Staram się jedynie racjonalnie robić zakupy tzw. pokusowe, czyli ograniczać zakupy przydasiowe oraz książkowe. Tutaj nie odmawiam, ale trzymam na wodzy swoją potrzebę kupienia wszystkiego na raz.



Ulubiony kosmetyk?
- Perfumy Elizabeth Arden Green Tea oraz wszelkiego rodzaju olejki do kąpieli. Uwielbiam olejki i płyny, i kule, i sole, i mydełka do kąpieli. Wszelkiej maści.

Coś czego nie cierpię...
- Wielu rzeczy nie cierpię. Nie cierpię moich migren. Nie cierpię ludzi, którzy są zadufani w sobie. Nie cierpię ludzi, którzy nie rozumieją, że każdy może mieć inne zdanie, a dyskusja to nie wojna, w której przeciwnik musi polec, a tym samym przyznać nam rację. Nie cierpię, gdy ktoś krzywdzi ludzi. Nie cierpię, gdy ktoś krzywdzi zwierzęta. Nie cierpię dwulicowości. Nie cierpię cynamonu, bananów i kokosów. Nie cierpię, kiedy jest mi zimno. Nie cierpię zła generalnie. Mogłabym jeszcze długo wymieniać Ale, to samo w drugą stronę! Mogę bardzo długo wymieniać to, co uwielbiam. Uwielbiam kryminały. Uwielbiam rękodzieło. Uwielbiam zapach skoszonej trawy. Uwielbiam podróże. Uwielbiam Andaluzję. Uwielbiam Portugalię. Uwielbiam koty i psy. Uwielbiam jazz i generalnie muzykę różnej maści. Uwielbiam słońce i deszcz. Uwielbiam czekoladę. Uwielbiam kaktusy. Uwielbiam morze i plażę. Tu też mogłabym bardzo długo wymieniać

U innych ludzi cenię sobie...
- U ludzi innych cenię szczerość. Każda, nawet najgorsza szczerość jest lepsza niż fałszywa dwulicowość. Niestety szczerość jest trudną sztuką. Niezwykle niepożądaną w społeczeństwie. Trudno ją mówić i trudno ją przyjmować. Poza tym cenię sobie w ludziach lojalność. Nie wyobrażam sobie bez tego jakiejkolwiek głębszej relacji. Cenię u ludzi to, że potrafią powiedzieć: hej, nie miałem racji, pomyliłem się. Cenię również optymizm i umiejętność dostrzegania piękna nawet w malutkich, codziennych rzeczach.

Jeśli relaks to tylko...?
- To tylko w wannie wypełnionej gorącą wodą z pachnącymi olejkami, dobrą książką i relaksującą muzyką, adekwatną do nastroju.


 

Marzę o...?
- Jestem generalnie wielką marzycielką. O wielu rzeczach marzę. Ciężko wymienić. Ale! Marzę o tym, by moja rodzina żyła w dobrym zdrowiu. Marzę o tym, by na świecie było zdecydowanie mniej zła. A z bardziej egoistycznych marzeń, to marzy mi się wyjazd do Kenii oraz zwiedzenie całej Californii.



Na bezludną wyspę zabrałabym...

- Męża, książki, dużo mulin, wzorów i tkanin, i swoją poduszkę


No tak, już odzywa się w Tobie rasowa Hafciarka! Muliny, wzory tkaniny :) Na początku napisałam, że jesteś początkującą Hafciarką. Od kiedy zajmujesz się haftem?

- W porównaniu do większości blogerek-hafciarek, które poznałam, nadal jestem dość świeża w tym temacie. Pierwsze krzyżyki postawiłam w grudniu 2014 roku, a więc ledwo dwa lata temu. Chociaż wydaje mi się, że haftuję już całe lata.
 
Jakie były początki z haftem? To pasja, którą ktoś cię zaraził?
- Tak właściwie to sam haft krzyżykowy zobaczyłam, jak byłam jeszcze podlotkiem. Moja trochę dalsza ciocia miała zakład fryzjerski, a gdy nie było klientów, wyciągała haft i stawiała krzyżyki. Za każdym razem, kiedy tam byłam, intrygowało mnie, co też ona robi, co to jest i jakim cudem powstają z tego jakiekolwiek obrazki. Jednak nie na tyle mnie to ciekawiło, żeby się tym zająć, wiadomo młodość biegła za czymś innym. W każdym razie, to pytanie gdzieś mi zawsze towarzyszyło z tyłu głowy, jednak nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam. Dwa lata temu stanęłam na takim lekkim rozdrożu, nazwijmy go egzystencjonalnym: czułam, że czegoś mi brakuje, czułam się nudna. Snułam się i zastanawiałam, co zmienić, co zrobić. Aż pewnego dnia, kiedy to robiłam generalne porządki w domu, zaczęłam czyścić powieszony obraz, który był obrazem wykonanym haftem krzyżykowym. Zachwyciłam się nim i stwierdziłam, że dowiem się w końcu czegoś więcej. I tak zaczęłam przeglądać Internet, aż w końcu udałam się do pasmanterii po pierwszą w życiu kanwę ze wzorem, igłę i mulinę. Bakcyla złapałam, mimo, że zupełnie nie miałam pojęcia, jak to się robi, a uzmysłowienie sobie nagle czym jest krzyżyk, okazało zajęciem niezwykle wyczerpującym mój umysł. Niemniej jednak gwiazdka powstała, a ja tak właśnie zaczęłam moją prawdziwą przygodę z haftem i rękodziełem jako takim.

Jedne z nas tworzą dla własnej przyjemności, inne dla podreperowania domowego budżetu, jeszcze inne traktują haft jako odskocznię od codzienności, rodzaj terapii. Jak jest w Twoim przypadku? Dla kogo tworzysz?

- Haft daje mi niezwykle wiele satysfakcji, odciąga moje myśli od problemów, pozwala się wyciszyć. No i sprawia niezwykle wielką frajdę. Każdy etap haftowania to dla mnie czysta radość. To niezwykłe uczucie, kiedy coś powstaje na Twoich oczach, coś się tworzy, każdy krzyżyk wyłania konkretny obraz. Poza tym, każdy etap to w końcu małe rytuały, a ja uwielbiam małe, codzienne rytuały. A tworzę generalnie dla siebie, dla swojej przyjemność. Ale! Która hafciarka powie, że jej wszystkie prace zdobią wyłącznie jej dom? Chyba nie ma takiej. Wiadomo, że haftowanie stwarza nowy obszar prezentów. A więc okazuje się, że bardziej niż dla siebie, haftuję dla rodziny i znajomych – część haftów jest z myślą na prezent dla nich w końcu. Jednak staram się zachować harmonię w tym temacie.
 
Z której swojej pracy jesteś najbardziej dumna?
- To bardzo trudne pytanie, ponieważ póki co mam ich na tyle mało, że z każdej jestem w jakimś stopniu dumna. Każdy mój haft, to dla mnie odkrywanie nowości. Każda praca to przełamywanie swoich barier i ograniczeń. Jednakże najbardziej dumna chyba jestem z dwóch prac. Po pierwsze, z ostatnio skończonego samplera ślubnego. Ta praca to było dla mnie spore wyzwanie: len, nowe ściegi, koraliki – wszystko nieznane dla mnie do tej pory. Ale! Dałam radę i naprawdę jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Lubię podziwiać go na ścianie przyjaciół, kiedy u nich jestem. Po drugie, z Lancelota. Przez jakiś czas, a właściwie przez cały rok walczyłam z tym upartym koniem. I jestem dumna, bo nie poddałam się. Dałam radę i go skończyłam.

Czy praca zawodowa/dom/dzieci/rodzina/obowiązki pozwalają na realizowanie pasji, jaką jest haft?
- Zdecydowanie tak. W końcu obowiązki obowiązkami, rodzina rodziną, ale przecież należy znaleźć też czas dla samego siebie. Wiadomo, że jak to w życiu różnie bywa: raz ma się więcej czasu, raz w ogóle się go nie ma na przyjemności, ale generalnie staram się dla własnej higieny umysłu znajdować czas dla siebie. Wszak zadowolona z życia żona, to dobra żona! Bywa też czasami tak, że mimo, iż mam czas, to nie ma chęci. Ale! To jest moje hobby, mój mały świat, który ma mi sprawiać przyjemność. Nie mam ciśnienia, że każdą wolną chwilę poświęcam igle i mulinie. Na szczęście tych dni bez Weny i Natchnienia nie jest wiele.

Skąd czerpiesz inspiracje?
- Najczęściej od Was, czyli innych blogerek-hafciarek. W blogosferze istnieje tyle wspaniałych, zdolnych i niezwykle godnych podziwu ludzi, że z zainspirowaniem się nie mam najmniejszego problemu. Poza tym świat sam w sobie to kopalnia inspiracji. Każdy dzień, człowiek, wydarzenie może zainspirować. Staram się z tego korzystać i widzieć, a nie tylko patrzeć.

Twoja ulubiona hafciarska tematyka to...
- Hafty na czarnej tkaninie A tak poważnie moją ulubioną tematyką są postaci z różnych kultur. Jestem ciekawa świata i niezwykle ciekawa innych kultur oraz ludzi. Zatem wszelkie hafty, które reprezentują postaci z kultur odmiennych od naszej, są dla mnie zachwycające. Dlatego też w moimi mini zbiorze znalazła się gejsza, a teraz na tamborku mieszka Afrykanka, a w kolejce jest hiszpańska para. Uwielbiam wzory postaci od Lanarte, gdzieś czuję ich estetykę.

Raczej małe hafty czy wręcz odwrotnie raczej kolosy?
- Jeżeli chodzi o wielkość haftów, to chyba raczej te średnie. Bardzo męczy mnie haftowanie drobnych, niewielkich hafcików. Co jest dość dziwne, bo efekt widoczny jest praktycznie od razu. Bardzo podobają mi się te wszystkie drobiazgi, które lądują na kartkach, zakładkach, świątecznych bombkach, igielnikach. Jednak malutkie hafciki bardzo mnie męczą. A z drugiej strony ogromne kolosy trochę mnie przerażają. Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich, którzy podejmują się wyszycia ogromnych np. HEADów, a co więcej są w stanie je skończyć. Ja lubię przywiązać się do haftu, lubię ten proces wyłaniania się obrazu, ale tak duże hafty póki co są dla mnie nie do przeskoczenia. Zatem te takie średniej wielkości, przy których efekt nie jest od razu widoczny, ale których nie muszę haftować latami.
 
Preferowane materiały? Tamborek. krosno, kanwa, mulina itd.
- Czarny materiał To oczywiście żart. Co do materiału to nie mam ulubionego: zarówno kanwa, jak i len w każdym kolorze i rozmiarze. To wszystko jest zależne od haftu. Na pewno tamborek, bez igieł i nożyczek też się nie ruszam. Mulina najczęściej DMC, ponieważ ma bogatą paletę barw i sporo wzorów jest na nią po prostu rozpisana. Chociaż i Madeira mnie zachwyca, szczególnie swoim opakowaniem.


Co sądzisz o blogowych zabawach? Bierzesz w nich udział? Organizujesz? Które z nich należą do Twoich ulubionych?
- Uważam, że blogowe zabawy są naprawdę fajne i mają jedną ważną cechę – zbliżają. Szczególnie te zabawy długoterminowe. Dzięki nim można poznać naprawdę wspaniałych ludzi. Zapisuję się do zabaw, ale tylko do tych, które mi odpowiadają. A więc SALe, o ile haftowany obraz jest w moim guście, a Candy, o ile wiem, że wykorzystam ewentualną wygraną. Ponadto są zabawy, które mi się podobają, ale wiem, że ze względów czasowych nie dam rady. A nie lubię się czegoś podejmować i tego nie kończyć.

 
Zupełnie tak jak ja, nie potrafię się nie wywiązać z postawionego przede mną zadania!
Ewa prowadzisz bloga. Jaki był jego początki? Co Cię skłoniło do stworzenia swego miejsca w sieci? Gdzie jeszcze (w sieci) możemy Cię spotkać?
- Bloga prowadzę raptem od roku. Wcześniej, dużo wcześniej prowadziłam bloga, takiego o wszystkim i o niczym. Bardziej z potrzeby pisania dla pisania, niż jakiś głębszych celów. Tego bloga założyłam, bo zafascynowałam się Waszymi blogami. Też zapragnęłam mieć miejsce, w którym będę mogła pokazać swoją twórczość oraz miejsce, w którym ktoś mnie rozumie. Wśród moich znajomych nikt za bardzo nie para się rękodziełem, a więc wszelkie rozmowy o hafcie zbywane są kiwaniem głową i szybką zmianą tematu. Tutaj mogę nie tylko wyładowywać się twórczo, ale i uzyskać rzetelne porady. I przyznaję to był strzał w dziesiątkę. Póki co, nie wyobrażam sobie już rękodzieła bez blogowania i bez Was.
Czy pasjonujesz się czymś jeszcze? Jakieś ukryte talenty?
- Zafascynowałam się scrapbookingiem w tym roku. Niestety mam niezwykle mało czasu na rozkręcenie bardziej tej pasji. Chociaż bardzo mnie wciągnęło tworzenie albumów i innych rzeczy z papieru. Ponadto czytam namiętnie książki, a w szczególności pochłaniam kryminały. No i od roku jeżdżę konno, a lepszym określeniem będzie jak powiem, że uczę się jeździć konno. I to na tyle pasji. Talenty? Jak już, to nieodkryte i mocno schowane.

Jak wygląda Twój warsztat pracy? To przestronna pracownia czy niewielki kącik?
- Pracowni nie posiadam, chociaż wcale bym taką nie pogardziła. Szczególnie, jeżeli chodzi scrapowanie, to na pewno by się takowa przydała. Ale kto wie, co los przyniesie? Natomiast podręczny warsztat mojej pracy, to po prostu fotel przy biurku, na którym stoi laptop, mały różowy koszyczek i teczka, w której trzymam aktualnie wyszywane hafty. Co do przechowywania, to w drugim pokoju mam specjalnie przeznaczone szafki do przechowywania wszelkich przydasi. Stoi tam również stół, który od czasu do czasu przemienia się w stół do scrapowania.
Jakieś hafciarskie marzenie?
- Marzenie? Takim aktualnym moim marzeniem jest zrealizowanie mojej hafciarskiej listy na okres 2016/2017. Chociaż ta lista potężna. Zbyt potężna. Ale dlaczego nie sięgać wysoko? Generalnie marzę o ścianie haftów postaci z różnych kultur. No i zwierzaki Norsvet też z miłą chęcią bym wszystkie wyszyła.


Dziękuję Ci Ewa za rozmowę! 
Pisz Kochana, pisz, bo słowa Cię lubią!
 Ewa, spełnienia marzeń - wszystkich i tych prywatnych i hafciarskich! Wielu inspiracji, wielu prac i wielu wpisów na blogu!



Uwaga!
Tekst rozmowy nie może być bez zgody Autorki w jakikolwiek sposób powielany czy udostępniany!
Zdjęcia prac wykorzystane w rozmowie pochodzą z prywatnych zbiorów mojej Rozmówczyni i nie mogą być kopiowane! 

 Jeśli macie ochotę, dodajcie banerek "Zapraszam na rozmowę ze mną..." u siebie na blogu (np.: na pasku bocznym), podlinkowując wywiadem z Wami. Wszystko po to, by dzięki wywiadowi każdy, kto odwiedzi Wasz blog, mógł dowiedzieć się o Was czegoś więcej!


Dla przypomnienia - wszystkie dotychczasowe wywiady znajdziecie TUTAJ :)

środa, 23 listopada 2016

325. Sznurkowa kula z różami.

   Witajcie!

   Dziś na Podlasiu piękne słoneczne popołudnie, ale tylko przez szybę okienną :) Na zewnątrz zimno i wiatr tak dmucha, że zrobienie zdjęć mojej dzisiejszej pracy niemal graniczyło z cudem. Ale najważniejsze, że się udało!

   Kto podgląda Kreatywną Jacewiczówkę na Facebooku, na pewno pamięta, moją niedawną przygodę z szydełkiem. Chwalić się oczywiście nie ma czym, to zaledwie łańcuszek, który stworzył "sznurek". Ale i tak jestem z siebie dumna, bo spróbowałam go wykorzystać, tak jak sobie zaplanowałam i osiągnęłam zamierzony efekt! A nawet lepiej, gdyż przy okazji powstał inny projekt, o którym właśnie dzisiaj.

   Co powstało? Moim skromnym zdaniem rewelacyjna ozdoba domu ;) 

   Sznurkowa kula z różami powstała na bazie dużej (12 cm) styropianowej kuli. Całą kulę okleiłam taśmą dwustronnie klejącą, a następnie centymetr po centymetrze, owinęłam sznurkiem, własnoręcznie zrobionym na szydełku. Ów sznurek powstał z jakiejś ciemnobeżowej, dość gryzącej wełny, z delikatnym połyskiem (jest widoczny, na niektórych zdjęciach). Kulę zdobią róże, które zrobiłam sama, podobnie jak rozetki z listków, na których umieściłam kwiaty. Myślę, że naklejane perełki dodały elegancji i uroku.
Piękny niebieski kolor świetnie zgrał się ze sznurkiem, stad taki wybór. Co nie zmienia faktu, że błękitne róże zupełnie nie pasują do moich wnętrz hihi. Natomiast, chyba znalazłam dla kuli domek, o ile Właściciele zgodzą się kulę przygarnąć ;)
Piszę kula, bo nie jestem pewna, czy można ją uznać za bombkę. Myślę, że śmiało może stanowić całoroczną ozdobę wnętrza,a nie tylko w okresie Bożego Narodzenia.

A oto i dzisiejsza bohaterka....


























Pozdrawiam serdecznie ;)

poniedziałek, 21 listopada 2016

324. Kartki bożonarodzeniowe.

Witajcie słonecznie!
   
   Dziś na Podlasiu taki ładny dzień, jakby właśnie przyszła wiosna, a to listopad przecież!  Ale to wszystko pewnie dlatego, że dziś dzień życzliwości  i pozdrowień :)

   Obecnie w Jacewiczówce praca wre nad kilkoma projektami: mniejszymi i większymi. Natomiast od jakiegoś czasu powstają kolejne kartki bożonarodzeniowe. Najczęściej praca nad nimi to kilka chwil wyrwane z dnia. W tym roku wygląda to czasem tak, że karta powstaje cały dzień, a czasem w ciągu kilkunastu minut. Pomysły na jedne kartki same wpadały do głowy, a nad innymi zastanawiałam się długo i nic nie pasowało. Niektóre były też wyzwaniem, jak na przykład kartki z samymi wycinankami czy ta specjalna, w fioletach, bo nie bardzo mi te kolory pasowały do Świąt. A jednak się da! Dopiero dziś przy okazji fotografowania okazało się, że zrobiłam ich już dziesięć! Mniej lub bardziej udane, ale moje własne :) Nie mam jeszcze kartek z motywem świątecznym dla dzieciaków, więc teraz o takich pora pomyśleć w najbliższym czasie. 
  
   Do zrobienia moich kartek wykorzystałam karton, kolorową tekturę falistą, kolorowy papier, papier pakowny, piankę zwykłą i brokatową, wstążkę, sznurek papierowy, wycinanki ze "Scrap fantazje", naklejane perełki i diamenciki, no i oczywiście hafty ze swoimi śnieżynkami, ale i wzorkami zaczerpniętymi z czasopism czy internetu.

 
No cóż, myślę, że opis opisem, ale zdjęcia powiedzą chyba najwięcej...
 





 













Kochani dziś już uciekam :)

Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)

Ps: Udało mi się przeczytać od deski do deski kolejny blog... Kogo by tu teraz zaspamować komentarzami? Hmmm... :) Kogoś polecacie?

piątek, 18 listopada 2016

323. Z grataulacjami do ... (Wyzwanie śnieżynkowe)

Witajcie!

Dziś zgodnie z obietnicą zapraszam na ogłoszenie Zwyciężczyni Śnieżynkowego wyzwania. 

Bardzo dziękuję Uczestniczkom, za Wasz udział i za możliwość obejrzenia śnieżynek mego pomyslu, w Waszych pracach! 

Wszystkie prace, które mogliście oglądać w poprzednim poście, są świetne i nie potrafiłam wybrać. Na szczęście jesteście Wy i to na Wasze komentarze i głosy się zdałam! 
Tym samym, dzięki Waszemu glosowaniu w komentarzach, udało się wyłonić Zwyciężczynię! 


A z gratulacjami idziemy do...

- Violi i jej karteczki z mroźną śnieżynką -
 

 


Ale to jeszcze nie koniec!

 Post podsumowujący wyzwanie skomentowało (zagłosowało) 20 Osób. Zgodnie z zapowiedzią, na jedną z nich, również czeka niespodzianka. 
Mój synek, spośród numerów od 1 do 20 (kolejność wg zostawionego komentarza), wybrał numer 20 ;) Zapytany 'dlaczego', odpowiedział, w stylu znanym pięciolatkom, 'bo tak' hihi ;)


A z gratulacjami idziemy do...
- Ewy Staniec-Januszek -


Dziewczyny serdecznie gratuluję!

Ewę i Violę proszę o adresy korespondencyjne ;)
 

Na koniec przyszła pora na prezentację nagród.

Nagroda główna:

 W paczuszce Violi znajdą się kawałki różnokolorowych kanw, dwa pas partu z kopertą i kanwą do wykonania zakładki, poduszeczka na igły, nić metalizowana dmc, zestaw do haftowania z kanwą, posegregowaną muliną, igłą i schematem. Wszystkie te nagrody ufundowało Coricamo ;) 
Cóż mogłabym jeszcze do tego wszystkiego dołożyć? Coś się jeszcze znalazło i tym samym ode mnie gazeta "Igłą malowane", troszkę przydasi kartkowych, garstka cekinów,  kawałek złotej i srebrnej wstążki. Oczywiście herbatka i czekoladka obowiązkowo ;)




Nagroda dodatkowa:

Natomiast w paczuszce Ewy  znajdą się kawałki różnokolorowych kanw, pas partu z kopertą do wykonania zakładki, poduszeczka na igły (wszystkie te nagrody ufundowało Coricamo ), herbatka i czekoladka obowiązkowo ;)




 Jeszcze raz dziękuję za Wasz udział w zabawie i mam nadzieję, że było warto ;)

Pozdrawiam serdecznie ;)

środa, 16 listopada 2016

322. Wyzwanie śnieżynkowe - prezentacja prac.

Witajcie!

Dziś, zgodnie z obietnicą, zapraszam na post podsumowujący moją zabawę - Wyzwanie śnieżynkowe. 

Na adres mailowy dotarło do Jacewiczówki pięć pięknych prac! Wybór będzie naprawdę trudny, bo pomysłowość Uczestniczek nie zna granic! Prace są piękne i dopracowane w szczegółach. Mam niezły orzech do zgryzienia! 


I tu muszę Wam Dziewczyny serdecznie podziękować za to, że miałyście ochotę podjąć wyzwanie i zmierzyć się ze śnieżynkami mego projektu!


Zapraszam serdecznie do obejrzenia prac zgłoszonych do zabawy:


  ⤵⤵⤵
 1. Zawieszka w wykonaniu Magdy - śnieżynka diamentowa.



 ⤵⤵⤵
2. Kartka w wykonaniu Violi - śnieżynka mroźna. 




  ⤵⤵⤵
3. Zawieszka w wykonaniu Karoliny -  śnieżynki mroźna i diamentowa.


  ⤵⤵⤵
4. Kartka w wykonaniu Ewy K. - śnieżynka mroźna.




  ⤵⤵⤵
5. Zawieszka poduszeczka w wykonaniu Ewy G. - śnieżynka mroźna.





   Wybór jest bardzo trudny! Potrzebuję pomocy i teraz Kochani pora na Was. Obejrzyjcie prace Uczestniczek i wybierzcie tę, która najbardziej Wam się podoba. W komentarzu koniecznie podajcie numer pracy, którą wybraliście, dodajcie słówko uzasadnienia! Na Was też czeka drobna niespodzianka :)

Zwyciężczynię i pakiet nagród zdradzę w piątek :)

To co? Pomożecie?

Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję za współpracę :)

poniedziałek, 14 listopada 2016

321. Metryczka dla Aleksandra :)

   Witajcie :) 

Chyba jak większość z Was, już na dobre wsiąkłam w świąteczne klimaty. Oczywiście głównie powstają kartki, ale jak mieliście okazję przekonać się w poprzednim poście, pojawiają się także np. karczochowe bombki. 

Natomiast, w chwilach niemocy twórczej, gdy siedzę nad gotowym haftem i nijak nie jestem w stanie wkomponować go w kartkę, sięgam po metryczkę dla synka Koleżanki. Dziś zapraszam Was do obejrzenia postępów, na tym właśnie hafcie.

Podczas pierwszej odsłony, na początku października, niewiele jeszcze było widać. Dziś już mogę się pochwalić bobaskiem, który wyłonił się z haftu. Jest też zarys mamusinej dłoni. 
Sam schemat (znaleziony w internecie) bardzo mi się podoba. Matczyna miłość w czystej postaci, bo przecież każda z mam tuli w ten sposób swoje dziecko, nie tylko niemowlaka ;)

Haft wykonany dwiema nitkami mulin: Ariadna i DMC, na białej Aidzie 54/10.

Dziś metryczka dla małego Olka, prezentuje się tak....






Na koniec przypomnę, że jeszcze tylko dziś do północy czekam na zdjęcia Waszych prac w Śnieżynkowym wyzwaniu!  Nagrody (ode mnie i Coricamo) czekają!

Przypominam adres mail kreatywnajacewiczowka@gmail.com

W środę zapraszam serdecznie na post podsumowujący wyzwanie i czekam na Wasze opinie na temat prac Uczestniczek zabawy.

Pozdrawiam ciepło :)

środa, 9 listopada 2016

320. Karczochowa bombka z mroźną.

 Witam Was dzisiaj tak, jak nas przywitał poranek na Podlasiu! Przyznaję się bez bicia, że cieszyłam się na równi z moimi dziećmi! Zrobiło się tak przyjemnie i klimatycznie ... Cały dzień śnieg sypie, teraz nawet bardzo gęsty. Ale udało mi się na chwilkę wyjść  na podwórko - zapchawszy uprzednio dzieci jabłuszkiem i postawiwszy tuż przy tarasowym oknie, co by je mieć na oku - na małą sesję z karczochową bombką, która właśnie powstała ;)




   Karczoch powstał na bazie dużej styropianowej kuli o średnicy 12 cm. Wykorzystałam moją ukochaną świąteczną kolorystykę - czerwień i złoto (wstążka brokatowa złota i ciemnoczerwona 25mm). Jako dodatek i ozdobę użyłam złotych gwiazdek. Oczywiście wszystko to stanowi oprawę haftu z moją mroźną śnieżynką, o której pisałam w październiku (klik). Bombka zyskała specjalny (wkręcany) wieszak.


   Całość upinana 14mm szpileczkami. A czemu o tym piszę? Kiedy zaczynałam przygodę z karczochami, jako samouk eksperymentator, pierwsze jajo upinałam zwykłymi długimi szpilkami. Cierpiały na tym palce i trochę moje nerwy, szczególnie gdy trzeba było coś poprawić i szpilkę z styropianowej kształtki wyciągnąć. I pewnie byłoby tak dalej, gdyby nie moja pomyłka przy zamówieniu. Paczka przyszła, a w niej małe szpilki... Ależ byłam na siebie zła na początku! Ale potem spróbowałam nimi upiąć karczocha i już nawet nie patrzę w stronę długich. Polecam te krótsze szpilki, bo palce całe, nerwy na wodzy, a upinana wstążka świetnie się trzyma ;)

A co do dzisiejszej bombki, powiem szczerze, że jestem z siebie podwójnie dumna, bo karczoch wyszedł fajnie, a i moja mroźna rewelacyjnie się w niego wpisała ;)

Tak prezentuje się bombka w pełnej krasie, a nawet z odrobiną śniegu na moich osobistych choinkach ;)














Może karczoch stanie się inspiracją do wzięcia udziału w Śnieżynkowym wyzwaniu
Przypominam, że trwa ono do 14 listopada 2016 r. (do północy), a zasady są bardzo proste.

   A tymczasem na kreatywnajacewiczowka@gmail.com zaczynają spływać Wasze wyzwaniowe prace. Dodam, że piękne prace i mam nadzieję, że pamiętacie, że będzie mi potrzebna Wasza pomoc przy wyborze tej jednej, którą nagrodzę!

Dziś już uciekam! 
Pozdrawiam serdecznie ze śnieżynkami za oknem w tle!