piątek, 31 stycznia 2014

"Hosia" w fazie projektu

 Warto czasem wcześnie wstać :) Ja tak dzisiaj zrobiłam i chociaż teraz jest paskudnie i wietrznie, to rano przywitał mnie taki widok z okna ....

Wschód słońca

   A ja właśnie kończę jedną z trzech zaczętych  prac (zostało dosłownie kilka xxx), którą się pochwalę jak już dostanie ramkę. A tym samym zaczynam coś nowego. Nie no, zaczynam to za duże słowo :) Po porannym przebudzeniu (synuś spał smacznie) rozrysowałam sobie projekt prezentu dla mojej siostrzenicy. Kiedy Oliwka miała kilka tygodni, mama kupiła jej maskotkę - przytulankę (jakieś takie owieczkopodobne coś). Ika zaczęła ją nazywać "Hosia", bo nie potrafiła powiedzieć przytulasia :) Od tej pory, aż do dziś (3 lata prawie) bez tej zabawki nie ma spania. Jest z siostrzenicą prawie zawsze - często ssana, "ślimaczona", przytulana, zalewana sokiem, oklejana jedzeniem i prana podstępem przez moją siostrę :) Ola nie ma ulubionej postaci z bajki - jest "Hosia" i koniec. To cóż innego Oliwka może dostać na urodzinki? Najlepsze, że w całym internecie znalazłam tylko 2 zdjęcia tej maskotki i to tak niewyraźne, że program do haftu nie dał rady :( No to wspólnymi siłami - ja i on, stworzyliśmy zarys i może coś z tego wyjdzie :) Na foteczkach mój projekt i oryginalna "Hosia". Dobiorę jeszcze kolory i do dzieła :)

Projekt "Hosi"
Maskotka Babydream w oryginale

 A dziś międzynarodowy dzień przytulania, więc przytulam Was cieplutko!

czwartek, 30 stycznia 2014

Przypadki chodzą po ludziach, czyli pierwsza wielkanocna kartka

  Parę dni temu, w ramach "prób" krzyżykowania na płótnie, wyszyłam zajączka. Leżał sobie, leżał i wczoraj wieczorem spłynęła na mnie wena hehe. Całkiem przypadkiem powstała pierwsza w tym roku kartka wielkanocna. Taka dość nietypowa, bo tylko dwukolorowa. Kartka ma jakiś taki ludowy, tradycyjny smaczek, więc myślę, że dostanie ją Babcia. Wiecie, że zachowuje i przez cały okrągły rok trzyma wszystkie moje kartki wyeksponowane na lodówce? Bardzo się cieszę, szczególnie, że kiedy jeszcze Babci oczy i ręce na to pozwalały, co roku robiła nam kolorowe swetry i skarpety na drutach. Jaki to był fajny prezent na Boże Narodzenie :) Nawet dla swoich prawnuków (jeden chłopiec, czyli mój synek i pięć dziewczynek) wydziergała cudeńka - sweterki, sukieneczki, czapeczki...To taki fajny gest, że aż się cieplutko na sercu zrobiło. Domyślam się ile ją to pracy kosztowało, bardzo to doceniam :p
Kartka wielkanocna 2014


 A na koniec jeszcze wspomnę o fajnej, wspólnej inicjatywie przeciw białaczce Paprocki&Brzozowski i sieci Biedronka. Od 6 lutego w sklepach Biedronki w całej Polsce będzie można kupić walentynkowe koce. Projektanci czuwali zarówno nad wyborem wzorów, jak i ich produkcją. Każdy koc (w cenie 24,90 zł./rozmiar 130x150 cm) oznaczony jest nie tylko etykietą opisującą działania DKMS i logotypem Paprocki&Brzozowski, ale także certyfikatem Oeko-Tex® Standard 100, który jest wiodącym w świecie znakiem bezpieczeństwa wyrobów włókienniczych. Kocyki fajne i można pomóc przy okazji :) A cały artykuł o inicjatywie tutaj...

Walentynkowe kocyki z Biedronki

środa, 29 stycznia 2014

Truskawkowy biszkopt ze śmietankowym budyniem.

   Mój synek nie  przepada za bardzo za budyniem tzn. po pierwszej łyżeczce mówi "pyszne", po drugiej "już nie chcę" :) Wymyśliłam, wiec sposób na to, by budyń "przemycić" w cieście. I chociaż to wciąż ten sam budyń, to synek mówi, że to krem i zajada, aż mu się uszki trzęsą :) Wczoraj zrobiłam właśnie taki smakołyczek.
   Zaczynam od ubicia piany z białek z 4 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 4 żółtka i 1/2 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 3/4 szklanki mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia i kisiel truskawkowy (może być też o każdym innym smaku) i łączę składniki mieszając. Wlewam ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20 min w około 200*C. Tak mi się wydaje, bo tak naprawdę nigdy nie sprawdzałam jaka to temperatura. A piekę właśnie w takim starym prodiżu, "odziedziczonym" po teściowej, pomimo, że posiadam piekarnik elektryczny. Wydaje mi się, że ciasta są bardziej wilgotne, a prodiż używam tylko do tego. Mięsa, ryby itd. piekę już w piekarniku. Szkoda na co dzień rozgrzewać ogromny piekarnik, żeby upiec mały biszkopcik :) Do wielkości prodiża dobrałam tortownicę i po upieczeniu i wystudzeniu biszkoptu, układam go na spodzie tejże właśnie. "Krem" budyniowy przygotowuję w ten sposób. Do garnuszka wlewam 1 i 1/2 szklanki mleka i na małym ogniu rozpuszczam w nim 3/4 kostki masła. Do 1/2 szklanki zimnego mleka wsypuję budyń (waniliowy, śmietankowy albo o jakimś innym smaku - trzeba tylko zwrócić uwagę, żeby pasował smakowo do biszkopta). Warto rzucić okiem na opakowanie czy należy budyń słodzić, czy może już zawiera cukier. Mieszam mleko z budyniem. Kiedy mleko w garnuszku zaczyna się gotować (zazwyczaj margaryna do tej pory się rozpuści), wlewam do niego, ciągle mieszając, mieszankę mleka z budyniem. Jeszcze chwilę mieszam, aż zgęstnieje i zostawiam do ostygnięcia. Ważne, żeby co jakiś czas tą budyniową masę przemieszać - szybciej stygnie i unikniemy "kożuszków". Następnie budyniową masę wylewam na biszkopt. Pozostawiam, do zastygnięcia masy, w lodówce na kilka godzin. Biszkopcik prosty, szybki, ale smaczny. Zapraszam do wypróbowania :)

Truskawkowy biszkopt ze śmietankowym budyniem

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Próbować zawsze warto..

 Bardzo przyjemna niedzielka za mną. Byliśmy na obiadku u Teściowej, a ta kochana kobieta zapakowała nam "na wynos" tyle jedzonka, że dziś miałam wolne od gotowania obiadku :) A poza tym udało mi się "upolować" dwie dzianinowe tuniki (w megawyprzedażowej cenie po 20 zł każda) - w ramach, nieco spóźnionego prezentu urodzinowego :) A wieczorek upłynął z książką, bo mężuś z synkiem oglądali w internecie "popisy" traktorków i koparek :)
A dziś, z racji tej wspomnianej wolnej chwili, postanowiłam spróbować czegoś nowego. Na blogach czy różnych stronach poświęconych haftom oglądam piękne prace wykrzyżowane na płótnie. Och jakbym tak chciała... A tu przypomniało mi się, że gdzieś tam w moich chomikowych zbiorach jest taki wąski pasek materiału płótnopodobnego, wg mnie chyba raczej kanwa, ale nieco inna od tej, z której zawsze korzystam. Postanowiłam spróbować, a co mi tam :) Wybrałam jednokolorowy wielkanocny wzorek ( a właściwie tylko skromniutki jego fragment ) ze specjalnego wydania Kramu z robótkami 1-2/2006. A około godzinę później - bardzo proszę...

Zając wielkanocny

Jak na pierwszy raz na nowym dla mnie materiale, wyszło nadspodziewanie dobrze :) A na dodatek  zająca wyszyłam białą, puszystą nitką z rozpuszczonej ostatnio czapki :) Myślę, że jakoś jeszcze wzbogacę tło tego mego zwierza i będzie całkiem fajna, pierwsza w tym roku kartka wielkanocna. Tak swoją drogą to chyba muszę się za te karteczki brać, bo tu głowa pełna planów i pomysłów. Ot chociażby specjalna i jedyna w swoim rodzaju wyszywanka na kwietniowe urodzinki mojej siostrzenicy Oliweczki :) A tu jeszcze trzy zaczęte dzieła do skończenia. I pomysł na torebkę dla siebie :) Dobo dlaczegoś taka krótka? :)

sobota, 25 stycznia 2014

Sałatka z makaronem, wędzonym kurczakiem i papryką

    Tydzień minął jak szalony. Wydaje się, że dopiero skończył się poprzedni weekend a tu puk puk - następny :) Dziś u mnie jak co tydzień  - sobota dzień robota :) Pewnie jak w wielu domach dziś dzień porządków, prania itd. Ja też dopieszczam swój domek. A, że u nas od kilku dni konkretny mrozik np. dziś o poranku -21*C, postanowiłam wytrzepać na śniegu dywan (czyści się, nabiera puszystości i takiego świeżego zapachu, ze cały domek pachnie). Ja postanowiłam, a kochany mąż wykona :)
  Właśnie na takie zakręcone dni wymyśliłam taką prostą, szybką do przygotowania sałatkę z makaronem, wędzonym kurczakiem i papryką. Zrobiłam już wszystko co zaplanowałam, pora na chwilkę z kawą i podzielenie się przepisem. Zaczynam od ugotowania 400g makaronu al dente - mogą być świderki, kokardki, kolanka, małe muszelki (te dziś u mnie właśnie), ważne, żeby makaron był krótki i nie za duży. Następnie oddzielam mięsko z dwóch wędzonych ćwiartek kurczaka i kroję na drobniejsze kawałki (Ich wielkość zależy od upodobań, ja ze względu na synka kroję troszkę drobniej). Ważne, żeby odrzucić też skórkę kurczaka - jest zazwyczaj zbyt "gumowata" oraz wszystkie błonki i "tłuścioszki". Potem kroję kolorową paprykę marynowaną w occie (litrowy słoik, zrobiony własnoręcznie przeze mnie z cudnej papryki od mojej Babci, w ramach zimowych zapasików). Taka papryka daje fajny kontrast dla nieco mdłego makaronu. Próbowałam też ze świeżą papryką, ale jest trochę za twarda przy tak miękkich składnikach, a i sałatka nie jest wtedy tak wyrazista w smaku. Następnie drobno kroję opcjonalnie - cebulkę lub szczypiorek. Wszystkie składniki mieszam ze sobą, po dodaniu majonezu i pieprzu ziołowego do smaku. Tak powstaje taka wersja na co dzień. W wersji "eleganckiej" składniki układam warstwami w przezroczystej salaterce - makaron, kurczak, papryka, wszystko polane sosem majonezowo - jogurtowym, a drobno posiekanym szczypiorkiem posypuję sałatkę po wierzchu. Podane proporcje składników sprawdziły się u mnie, ale prawda jest taka, że można je dowolnie dobrać w zależności od własnych upodobań. Smacznego!

 Prosta sałatka z makaronem, wędzonym kurczakiem i papryką

piątek, 24 stycznia 2014

Ludzie pocztówki piszą...

   Ameryki nie odkryję stwierdzając, że wysyłanie tradycyjnych kartek umiera śmiercią naturalną. Taka szkoda :( Ale ja nie tylko nie narzekam jak większość, ale coś robię w tym kierunku, aby tradycji stało się za dość :) Moi znajomi dostają kartki, nie tylko wysyłane tradycyjną pocztą, ale i ręcznie przeze mnie robione. Troszkę ich już powstało :)

Moje kartki Bożonarodzeniowe...














Moje kartki Wielkanocne...



Kartki różne...







Wzory na karteczki pochodzą Haftów Polskich, Kramu z robótkami itd. Tylko ja, jak to ja, coś zawsze pozmieniam, dołożę. Kolory również dopieram sama, bo wykorzystuję nitki, które już mam. Dodatki, typu wstążeczka, diamencik, cekin, koralik, pochodzą z moich zbiorów (pamiętacie jak pisałam o chomikowaniu rożnych rzeczy :) ). Do niedawna kupowałam gotowe pas-partu , ale zapas poczyniony kiedyś w jednym z marketów się wyczerpał. Kartki, wiadomo do najtańszych nie należą. Włączyła się moja kreatywność i wymyśliłam "swoje" pas-partu. Może komuś spodoba się mój "oszczędny" pomysł? 
Kupuję w jednym z supermarketów kartoniki A3 za około 0,90 zł (jest taki wybór kolorów, że ho ho). Taką kartkę dzielę wzdłuż na trzy paski po 14 cm każdy i wycinam. Potem taki pojedynczy pasek znowu dzielę wzdłuż na trzy prostokąty po około 9,9 cm. Tak powstają punkty do zagięcia "skrzydeł" kartki (łatwiej zagina się je na linijce, przykładając ją prostopadle do kartki). Potem tylko w środkowej części wycinam okienko - najczęściej owal (mój dopasowany do wielkości tej kartki ma wymiary 11x7,5 cm), ale może być i koło, kwadrat czy np. dzwoneczek czy choinka. Warto zrobić sobie wcześniej szablon pożądanego kształtu. Wycinam następnie okienko i gotowe :) Potem taką kartkę można dowolnie ozdobić, wszystkim co nam do głowy przyjdzie. Kartka jest trochę mniejsza niż te gotowe, kupowane ale jej koszt, nie licząc pracy włożonej w jej wycięcie i haft, samego haftu, nitek, kanwy i ozdób, to około 0,30 zł. Pasuje oczywiście do standardowych kopert. A efekt naprawdę jest fajny :)

Moje pas-partu
Życzę twórczej pracy :)

Klasyczny schabowy, czyli obiad dla mięsożerców z sałatką z kiszonej kapusty


   Odkąd pamiętam w domu zawsze się gotowało. Codziennie kiedy wracałyśmy ze szkoły, obiadek już na nas czekał. Najczęściej gotowała mama, ale tata też potrafił robić przepyszne jedzonko. I to właśnie tato zaraził mnie miłością do przyprawiania. Nigdy nie bał się eksperymentować np. któregoś dnia przyrządził żeberka z owocami jałowca (czego nigdy wcześniej nie robiła mama). To tata nauczył nas jak smakuje tzw. "podpłomyk" - czyli swego rodzaju placek pieczony na płycie pieca kaflowego, czy jak zrobić "myszki" z jajka ugotowanego na twardo. Robił pycha "kopytka" i placki ziemniaczane, mięsną galaretę (także z mięska kurczaka) czy gulasz. Potrafił przepysznie przygotować, świeżo złowioną przez siebie w rzece rybkę - plotkę czy szczupaka, albo upiec królika. Robił rewelacyjne, wędzone własnoręcznie wędliny. Zbierał grzyby... Och jaka szkoda, że go już zabrakło...
  Tak więc nigdy gotowanie nie stanowiło dla mnie problemu. Tak jak pisałam, nie jestem jakimś wybitnym kucharzem, ale też nie mam do tego, przysłowiowych dwóch lewych łapek :) Ja sama jestem raczej wielbicielem wszelkiego rodzaju zup (szkoda,że nie są doceniane), ale moje chłopaki (mąż w szczególności) to typowy mięsożerca :) Ale nie myślcie sobie, że ulegam - już nauczyłam go jeść zupy :) Dziś brokułowa :) A wczoraj był właśnie schabowy.

Kotlecik schabowy z ziemniaczanym piure i surówką z kapusty

Nie jest to coś wielkiego i wyjątkowego ale każda gospodyni robi go według swojego pomysłu. Chętnie zaglądam nawet do takich prostych przepisów (np. w internecie), bo uważam, że zawsze można się czegoś nauczyć. Ja na przykład robię go w ten sposób :) Płaty schabu posypuję solą, pieprzem ziołowym, majerankiem i granulowanym czosnkiem (czasem używam świeżego czosnku, drobno pokrojonego, ale ten granulowany wydaje mi się intensywniejszy) i dopiero wtedy je "tłukę". Analogicznie postępuję z drugą stroną. Później zostawiam je na 2 godz w lodówce, żeby przesiąkły przyprawami. Następnie moczę je w roztrzepanym jajku, bułce tartej i smażę na niewielkiej ilości oleju. Ziemniaczane piure to nic innego jak ziemniaki gotowane w wodzie (wodę zlewam jak ziemniaki są już miękkie). Moja teściowa gotuje ziemniaki na niewielkiej ilości wody, w zasadzie na parze, ale wydają mi się przez to bardziej suche. Ugotowane, gorące ziemniaki tłukę i zostawiam do odparowania. W tym czasie do małego rondelka wrzucam masełko i wlewam mleko (proporcje wg uznania), czasem dodaje świeży (lub mrożony) koperek (to pomysł podpatrzony od teściowej :) ). Doprowadzam do wrzenia, wlewam do ziemniaczków i jeszcze raz tłukę. A surówka jest bardzo prosta i szalenie zdrowa, szczególnie taką zimową/chorobową porą. Do kiszonej kapusty (płukanej woda, bo o tej porze roku jest już bardzo kwaśna, w końcu kisi się już od jesieni), wrzucam starte na tarce o grubych oczkach jabłko. Wybieram zawsze słodkie jabłko i trę je ze skórką. Podobno pod samą skórką jest najwięcej błonnika, a i moim zdaniem surówka lepiej wygląda (obrane jabłko "gubi się" wśród kapusty o podobnym kolorze). Dodaje jeszcze oliwę, pieprz ziołowy a po wymieszaniu i spróbowaniu - odrobinę cukru ( lub nie w zależności od "słodkości" jabłuszka). I bardzo proszę, obiadek gotowy :) Smacznego :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Śubuję Ci miłość, wierność...

 Busie pełne pieczarkowej zupki (Synek: " Ta zupka jest wspaniała mamusiu" :) ), a więc pora na poobiednią kawę i kilka słów na blogu.
   Ostatnio oglądałam "Kogel mogel", chyba już piąty raz, ale jest kilka polskich komedii, które uwielbiam i staram nie przegapić. Tak jest i z tą. Pamiętacie od czego wszystko się zaczyna? Kasia Solska ucieka z własnego ślubu, bo dostaje wiadomość o przyjęciu na studia. A skoro zaczęłam temat ślubów, to dziś będzie o ślubnych metryczkach, które do tej pory udało mi się "wykrzyżykować".

   Na początek dodam, że mieliśmy przyjemność uczestniczyć z mężem w kilku ślubach, ale tylko wyjątkowe dla mnie osoby, doczekały się pamiątek w postaci ślubnych metryczek.

   Wbrew pozorom pierwsza nie powstała dla mnie tylko dla mojej siostry Uli, chociaż wzięła ślub pół roku po mnie. (Jak to mówią szewc bez butów chodzi :) ). Był to dla mnie bardzo ważny ślub, bo po pierwsze jedna z moich sióstr wychodziła za mąż, a po drugie mieliśmy z mężem zaszczyt "świadkować". W ramach prezentu Młodzi, tak nietypowo, dostali od nas bukiet i butonierki. Pochwalę się, bo zrobiła je bardzo zdolna pani kwiaciarka, z "kawalerskiego" osiedla mego mężusia (mój ślubny bukiet zresztą też). Ślub był w listopadzie, więc wpadła na pomysł z jarzębiną.

Bukiet ślubny Uli


A do tych kwiatów wyszyłam jeszcze ślubną metryczkę.

Wzorek metryczki pochodzi z HP i tak naprawdę jest to propozycja na kartkę ślubną. Dodałam napis, tło i wyszła całkiem fajna pamiątka ślubna. A najlepsze, że Ula od swojej chrzestnej dostała kartkę ślubną z tym wzorem. (Nieświadomie stworzyłyśmy z ciocią komplet). Kolorki i tym razem dobrałam wg. własnego uznania.
Metryczka ślubna Uli i Andrzeja


Jako druga powstała metryczka ślubna ciotecznej siostry męża i jednocześnie mojej byłej szefowej. Ta metryczka po prostu musiała powstać :)
Metryczka ślubna Emilki i Michała

Wzorek zdobyłam dzięki uprzejmości pań z portalu "Nasze-hafty.pl", które jak zwykle stanęły na wysokości zadania :) Kolory i to obramowanie wewnątrz to mój własny pomysł. Dodatkowo kwiaty i obrączka są wyszyte koralikami (pochodzącymi z odzysku, z mojej starej bluzki). Pierwszy raz tło (poza kwadratem z dłońmi) wyszyte pół krzyżykiem. Myślę, że prezent spodobał się Młodym. A komu spodobał się wzorek zapraszam tutaj...
http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Okazjonalnie/*c5*9alub*2c+wesele/Zak*c5*82adanie+obr*c4*85czki

   Jako ostatnia powstała moja własna metryczka ślubna. Ciągle brakowało czasu i pomysłu. A nie brakowało tylko ambicji :) Szalona - chciałam wyszyć ogromny wzór (około 10 stron A4 po wydruku). Potem był pomysł zrobienia haftu ze zdjęcia. (Może kiedyś się jednak pokuszę). W końcu powstała taka oto metryczka.
Moja ślubna metryczka

Jak to ze mną bywa, dobór kolorów wg. mojego uznania, podobnie jak ta wewnętrzna ramka. Wzór róży pochodzi z HP (zmieniłam kolory z czerwieni na róże, bo taki miałam kolor bukietu ślubnego), a wzorek pary znaleziony w internecie i dostępny np. tu...

  Póki co, więcej ślubnych metryczek nie było okazji stworzyć, ale mam nadzieję, że wszystko przede mną. Tymczasem mój syneczek zasnął przy bajeczce. Oj coś mi się zdaje,że będzie potem broił do północy, ale nie mam serca go budzić.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Troszkę o chomikowaniu, a troszkę o czytaniu...

Weekend minął jak szalony. Z żalem przyznaję, że nie było czasu nawet na jeden krzyżyk :( A to pranie, zmywanie, porządki, ciasto, obiad, odśnieżanie podjazdu, zakupy, wizyta u teściów (bo to dzień babci i dziadka przed nami) itd. No a w dodatku najważniejsze - wojna na śnieżki z synkiem, a potem wyprawa na sanki. Bilans - zimna kawa, bo nie zdążyłam wypić, ale kilkaset kalorii mniej. Przynajmniej taką mam nadzieję :) Chociaż chyba nie mam za bardzo powodów do narzekań - wciąż mieszczę się w jeansy z czasów technikum, a parę lat minęło...
A w niedzielę wpadł mi w łapki najnowszy nr Igłą Malowane. Pomijając fakt, że jest kilka naprawdę ciekawych wzorków (romantyczny rower, aniołek, wiosenne kwiaty itd), na końcu gazetki znalazłam bardzo fajny artykuł "Luksus z recyklingu". Wiecie, że ja mam tak samo?  Jestem taki chomik, że aż mąż się ze mnie śmieje. Niczego nie wyrzucę dopóki nie obejrzę pięć razy z każdej strony - odpruwam guziki, kokardki, koraliki, ciekawe naszywki czy kwiatuszki, wstążeczki, sznureczki. Fajny materiał, też się może przydać (np. poduszki do sypialni powstały ze starej "panieńskiej" sukienki mojej mamy, a poduszka dla synka, którą z pewnością się pochwalę innym razem, ze starej tuniki). Ze starymi swetrami, czapkami, szalikami itd., też tak mam - jeśli tylko uznam, że daną nitką będę w stanie wyszywać to biorę się za rozpruwanie. Przy okazji mam świadomość, że cząstka tych rzeczy zostaje ze mną, no i świat jest trochę czystszy :) W ten weekend, chociaż nie zrobiłam ani jednego x to za to rozpuściłam dwie stare czapki, mam zatem kilka nowych kłębuszkowych kolorków. 
A dziś nad ranem mężuś wyjechał na jednodniową (na szczęście) delegację, a ja już nie dałam rady zasnąć. Najlepszy sposób na bezsenność dla mnie to...czytanie. No to od trzeciej rano pożarłam 134 strony babskiego czytadła. Tym razem to "Swaty" K. Greyle, K. Harbaugh, S. Johnson, C. Yardeley. 

"Swaty" K. Greyle, K. Harbaugh, S. Johnson, C. Yardeley.
 Książka o randkach w ciemno i miłości od pierwszego wejrzenia. (Też mi się to w życiu raz jeden przytrafiło, może kiedyś opowiem?) Póki co jestem przy drugim opowiadaniu i jak na razie całkiem dobrze mi się ją czyta.
Ale się dziś rozpisałam...No cóż odbiłam sobie cały weekend. A teraz zanim przyjdzie pora na gotowanie obiadku zasiadam do wyszywania. Tylko najpierw okiełznam moje 96 cm szczęścia :)

piątek, 17 stycznia 2014

O narodzinach jeszcze troszkę...

Dziś od rana u nas sypie śnieg. Wszystko jest już pięknie otulone śniegową pierzynką. Och zima poza miastem jest przepiękna... Każdemu takiej życzę :)

Pada śnieg, pada śnieg...

Śnieg sypie, synek układa swoje nowe drewniane puzelki a ja mam chwilkę wytchnienia :) A do tego dziś taki dzień wspomnień - dokładnie 10 lat temu bawiłam się na swojej Studniówce :)

Wczoraj pisałam o metryczkach wyszywanych dla dziewczynek. Dziś chciałam się pochwalić metryczkami stworzonymi dla chłopców.

Pierwsza i siłą rzeczy najważniejsza dla mnie metryczka powstała dla mego syneczka. Kiedy ją wyszywałam byłam w ciąży i uwierzcie z ogromną niecierpliwością czekałam kiedy maluch przyjdzie na świat. Chciałam wiedzieć jak Malutek (tak go zaczęliśmy z mężem nazywać kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka) wygląda, poczuć jego dotyk i zapach. Wszystkie znajome mamy kolejno witały swoje maluchy a mój synek doczekał idealnie do terminu wyznaczonego przez panią doktor. Dokładnie 20 czerwca o godz. dziewiętnastej rozpoczęły się regularne skurcze i tak zaczęła się nasza wspólna przygoda :) O 2:45, 21 czerwca 2011 roku miałam już swoje 4150g wagi i 59 cm wzrostu na świecie :) 



Metryczka syneczka

Wzorek metryczki znalazłam w internecie. Niestety każdy kto ma do czynienia z haftem xxx wie, że w popularnych gazetach o hafcie krzyżykowym bardzo rzadko ukazują się tego typu wzory. Kolory dobrałam sama. A jeśli kogoś zaciekawił ten wzór, zapraszam...

http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Postacie/Bobaski+i+dzieciaczki/Bobasek+w+kocyku

 Kolejna metryczka powstała dla Stasia :) To taki słodki, mały łobuziak, że aż się buzia sama śmieje na jego widok. Ta pamiątka narodzin również powstała dość szybko. A do kompletu dołączyła jeszcze pieluszka :) Odniosłam bardzo miłe wrażenie, że prezent się spodobał :) A i nie ukrywam, że to dla mnie wielka satysfakcja, bo taki prezent wszystkie maluchy, nie tylko Staś, dostały tylko ode mnie.

Metryczka Stasia

Pieluszka Stasia


 W przypadku tej metryczki przyznam, że włączyła się moja kreatywność :) Napisy po raz pierwszy w kolorze a nie czarne jak do tej pory, a do tego oprócz tradycyjnego własnoręcznego doboru kolorów, kolorowy miś ze wzoru stał się bialutki :)  Żyrafka z pieluszki pochodzi z HP, a wzorek metryczki jest tutaj....


Na koniec ostatnia metryczka oraz karteczka na narodziny dla Nathanka. Synek bardzo dobrej koleżanki sprzed lat. Niestety długo z mężem czekali na to swoje małe Cudo, ale teraz Słodziak chyba wynagradza im wszystko. Ja też chciałam w jakiś szczególny sposób uczcić jego przyjście na świat, stąd moja metryczka. Tym cenniejsza, bo przemierzyła kawał  świata zanim dotarła do adresata aż do Wielkiej Brytanii.

Metryczka Nathanka

Kartka na narodziny - Nathan

 Wzorek metryczki znalazłam w internecie, ale tradycyjnie kolory dobrałam sama. Cała reszta - wzorek dookoła, kokardka, diamencik to już moje własne pomysły. A kartka oczywiście tematycznie nawiązuje do metryczki. Z racji tego, że jak wspomniałam metryczka wedrowała przez świat dobranie ramki pozostawiłam już rodzicom malucha. Wózek na kartce pochodzi z HP, a wzorek metryczki znajduje się tu...


Jak na razie to wszystkie moje metryczki na narodziny, ale z niecierpliwością czekam na kolejne maluchy. W głowie tyle pomysłów na kolejne prace :) 
Właśnie zagotowała się woda na poobiednią kawkę, pora chociaż na kilka xxx na jednej z trzech rozpoczętych prac.

czwartek, 16 stycznia 2014

Dwunasta rocznica osiemnastych urodzin...

No tak, kilka dni temu rozpoczęła się trzecia dziesiątka mojego życia. Prawda jest jednak taka, że przez ostatnie kilka lat mam tak jak w tej piosence "...nie licząc godzin i lat...ja wciąż ten sam...". Tak naprawdę ciągle szczęśliwa, zakochana i spełniona - czego chcieć więcej?
A skoro jesteśmy w temacie urodzin, to ja dziś nawiążę do narodzin.  Nie swoich, bo raczej tej chwili nie pamiętam :) Będzie o moich krzyżykowych pracach - metryczkach z okazji przyjścia na świat kolejnych maluszków.
 Pierwsza metryczka jaka powstała to ta dla Gabrysi. Zostałam "zarezerwowana" jako mama chrzestna zanim jeszcze malutka przyszła na świat :) Strasznie się ucieszyłam, to moja pierwsza i jak na razie jedyna chrześniaczka. Z drugiej strony miałam przysłowiowego niezłego pietra. Ja - świeżo po ślubie i zero doświadczenia z małymi dziećmi. Ale wszystko świetnie się udało, a i prezent (moja metryczka) też się spodobał. Ależ byłam z siebie dumna :) Dodam tylko, że moja "przyszywana" córeczka jest przeurocza :)
Metryczka Gabrysi

Bardzo chciałam by Gabrysia miała wyjątkowa pamiątkę. Taką bardzo osobistą, ode mnie. Nie sztuka jest pójść do sklepu i coś kupić. W metryczkę włożyłam swoją pracę, czas, serce i wiele ciepłych myśli. Sama metryczka powstawała kilka miesięcy. Ja dobierałam kolory, a wzorek i szablony napisów znalazłam w internecie. Dodam, że metryczka wisi nad łóżeczkiem Gabrysi i cieszy oko :)
A jeśli chodzi o wzorek, zapraszam tu...
 http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Postacie/Bobaski+i+dzieciaczki/Mama+z+bobasem+przy+piersi

Tuż po Gabrysi na świat przyszła Adrianka, więc metryczka dla niej powstała w ekspresowym tempie. Wyszycie jej zajęło mi około miesiąca. Kiedy odwiedziliśmy Malutką i jej Rodziców, aż się łezka w oku zakręciła - taka kruchutka, maleńka istotka :)

Metryczka Adrianki

Tu troszkę poeksperymentowałam z kolorami - różowe tło i ramka. Tu też nowość dla mnie, czyli oprócz haftu krzyżykowego także kreska. Nie byłam pewna czy to się w ogóle uda. Efekt zaskoczył nawet mnie. Prezent się spodobał i mam nadzieję, że gdy Adrianka podrośnie, również go doceni. Wzorek również znaleziony w internecie, ale mam go tez tutaj...
http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Postacie/Bobaski+i+dzieciaczki/Bobasek+*c5*9bpi*c4*85cy+na+d*c5*82oni

Trzecia metryczka powstała z myślą o mojej siostrzenicy Oliwii. Zanim zdecydowałam się ją wyszyć już przyszła pora na odwiedzinki. A w tamtym okresie na dodatek sama już byłam w zaawansowanej ciąży :) Metryczka jest, więc mniejsza niż dwie poprzednie, ale tak samo pełna ciepła i serducha jak pozostałe. A poza tym ta dziewczynka ze wzoru jest równie słodka jak nasza Ika :)
Metryczka Oliwki

Wzorek znalazłam w internecie (chociaż później spotkałam się z nim w HP) i tak naprawdę jest to motyw na pocztówkę. Ja zrobiłam z tego metryczkę, dobierając kolory i rozmieszczając napisy w sposób jaki widzicie. Jeśli kogoś zauroczył wzorek, zapraszam tu...
http://chomikuj.pl/anusia_s/Haft+krzy*c5*bcykowy+-+wzory/Postacie/Bobaski+i+dzieciaczki/Mama+z+bobasem

To oczywiście nie wszystkie moje metryczki. To były te, które stworzyłam dla dziewczynek. Następnym razem zapraszam na metryczki dla chłopców. A tymczasem uciekam - mężuś właśnie wrócił z pracy :)

środa, 15 stycznia 2014

Witam po raz pierwszy...

   Właśnie rozpoczynam przygodę z blogiem, chociaż tak naprawdę ten tradycyjny pamiętnik/dziennik piszę już od bardzo, bardzo dawna :) Świat idzie do przodu, człowiek też musi, więc cóż mi pozostało?
Może na początek o nazwie bloga. Moje życie rzeczywiście jest usłane pasja, a w zasadzie pasjami :) 
Przede wszystkim to haft krzyżykowy, na który ciągle brakuje czasu, a jednak zawsze się wykroi z całego dnia chociaż chwilkę na kilka xxx. Uwielbiam ten rodzaj haftu i pewnie dlatego, chociaż wyszywam już ładnych parę lat wcale nie mam dość :) A skoro to moja pasja to z pewnością pochwalę się tu moimi dziełami :) Tak je nazywam, bo wkładam w nie nie tylko swój czas i pracę ale i wiele ciepłych myśli i serca :)
Kolejna pasja to tworzenie smakołyczków, jak mówi mój kochany dwulatek. Nie jestem wybitnym kucharzem, ale jakieś tam jedzonko, czy ciasto codziennie wymyślam mężusiowi i syneczkowi, więc coś tu też się pojawi w tym temacie :)
Czytanie to moja pasja od zawsze. Utkwił mi w pamięci obraz mamy z książką w ręku i to chyba było wyjątkowo zaraźliwe, bo ja też pochłaniam kolejne strony jak szalona :) Od kilku lat korzystam z zasobów biblioteki publicznej ale moja biblioteczka też stale rośnie.A więc o czytaniu też tu będzie :)
Moja rodzina to tez moja pasja, więc zdarzą się tu pewnie zabawne anegdotki z mego codziennego życia :) A dzieje się oj dzieje :)
To tylko kawałek mnie, bo jest jeszcze ogród, czasem coś szyję, dekoruje i urządzam swój domek itd.
No cóż zapraszam na niezwykłą podróż ze mną :)