środa, 25 lutego 2015

Robótkowo i czytelniczo, czyli klasyczna środa :)

   Moja chęć do działania na urlopie i za nic nie chce wracać. Chyba za dobrze się bawi robiąc dokładnie nic! No może nie do końca, bo chociaż po kilka ściegów (na haftach płaskich do karteczek) dziennie staram się postawić. Jak nie ja ...
Ale za to kroczek po kroczku (takim tyci tycim) co nieco powstaje. I tak stworzyłam karteczki okolicznościowe. I hafty i pas partu moje :) Oczywiście dodam odpowiednie napisy czy inne ozdobniki, w miarę potrzeb. "Golaski" prezentują się następująco:












Czytelniczo natomiast, wpadła mi w łapki pełna humoru powieść "Pamiętasz mnie?" S. Kinselli. Czyta się ją rewelacyjnie. Główna bohaterka budzi się w szpitalu po wypadku samochodowym. Jedyne co pamięta to "poprzedni" wieczór i wypad z przyjaciółkami do klubu, gdzie facet ją wystawił. Dołuje ją brak premii, krzywe zęby i to, że zmokła jak kura, bo nie mogą złapać taksówki. Okazuje się, że to wszystko prawda, tyle tylko, że wydarzyło się to trzy lata temu! Od tej pory Lexi (cierpiąca teraz na amnezję) została dyrektorem, ma elegancką fryzurę i proste równe zęby, męża jak księcia z bajki, piękny dom, ciuchy, buty i biżuterię od najlepszych projektantów. Wszystko o czym mogła sobie tylko pomarzyć. Ale szybko odkrywa, że zdecydowanie coś tu nie gra! I tak kartka po kartce odkrywamy z bohaterką kolejne sekrety. Aż nie mogę się doczekać jak to się skończy, bo robi się coraz ciekawiej :)

Życzę Wam udanego dzionka, a na koniec jeszcze pochwalę się walentynkowym kwiatuszkiem od męża :)


czwartek, 19 lutego 2015

Karczochowe jajka i czytadła :)

   Tak to się złożyło, że wczoraj jakoś nie po drodze było mi tu do Was, ale najzwyczajniej nie udało się już wygospodarować czasu. Najpierw pól dnia w rozjazdach, a potem wzięliśmy się za tapetowanie wykańczanego właśnie pokoju synka - oczywiście w czerwone wyścigówki :)
Wszystko u mnie trochę zwolniło, także robótkowo, ale coś tam się dzieje :) Ot chociażby dwa nowe jaja karczochy. Można już powoli myśleć o zbliżających się świętach, a właściwie o kartkach i ozdobach. 
Dodam tylko, że jajo żółto zielone powędrowało do Teściów, a zielone, bliżej Wielkanocy, trafi do Babci. Jajo żółte powstało w tamtym roku i jest trochę nietypowe, o czym można poczytać tutaj. Mam jeszcze ochotę zrobić jakieś jajo karczochowo - haftowane, ale póki co brak konkretniejszego pomysłu.



 




Jeśli chodzi o czytadełka to znowu przychodzę z dwoma. Oba to romanse historyczne i oba bardzo fajnie napisane. 

(Źródło)
  Pierwszy to "Ukochany kłamca" N. Byrd. Główna bohaterka, Psyche Hill, by otrzymać należny sobie spadek, musi wyjść za mąż. Układa, więc plan, który ma jej w tym pomóc. Wszystko wydaje się przemyślane i dopracowane, aktor mający zagrać narzeczonego - wynajęty.  Jednak przypadek (a może zrządzenie losu) sprawia, że historia rozwija się ze strony na stronę i niezupełnie tak, jak to sobie postanowiła Psyche. Książka bardzo fajnie napisana i czyta się bardzo szybko i przyjemnie.

(Źródło)


 Druga powieść (dopiero co zaczęta, a już sto stron za mną) to "Miłosny skandal" M. Balogh. Niby czasy lordów i lady, balów i przejażdżek powozami, a z drugiej strony bardzo nietypowi główni bohaterowie. On, mimo odziedziczonego wysokiego tytułu, to flirciarz, łobuz. Ona, mimo, że siostra księcia, nie koniecznie posiada maniery z wyższych sfer, do eterycznej damy jej daleko, robi co chce i nie przejmuje się konwenansami. Oboje okropnie się nudzą i oboje szukają przygód. I w myśl zasady "uważaj o co prosisz...", akcja się rozkręca :) Aż sama jestem ciekawa losów tych dwojga krnąbrnych bohaterów.


W tym roku za mną już 10 książek czyli 21,5 cm grzbietów :)

Na koniec jeszcze (jakże w temacie środowych spotkań z Maknetą) post znaleziony w internecie :)




Pozdrawiam cieplutko i już dziś życzę udanego weekendu :)

poniedziałek, 16 lutego 2015

Hipopotam ABC - pierwsze postępy :)

      Dziś pochwalę się postępami na hafcie z hipopotamkiem. Aż sama się dziwię, jak szybko wyszywa się ten alfabet, chociaż kryje w sobie niespodzianki. Niemniej mam już wyhaftowane prawie wszystkie litery i bardzo mi się podoba grafika, szczególnie gdy przeniosłam ją na kanwę :)





   Oczywiście zmiany widać jak na dłoni. Kolor czcionki i jej układ inny niż w oryginale. Uprościłam nieco alfabet, rezygnując z liter nie występujących u nas, typu q czy x. Ale w ostatecznym rozrachunku liter i tak będzie więcej, bo mam zamiar wyhaftować z nich jeszcze imię synka. A przy okazji okazało się, że niektóre litery są o jeden rząd xxx mniejsze. 
Synek już zagląda i paluszkiem pokazuje na literki, pytając jak która się nazywa :)

Kto ma ochotę się przyłączyć do wspólnego haftowania, zapraszam do zajrzenia na pasek (lewy) boczny bloga :)


Życzę Wam dobrego, słonecznego tak jak u mnie, dnia! 
Trochę tego słonka i poranną kawkę Wam wysyłam :)


piątek, 13 lutego 2015

Piątki z Kura Domową (30) - Schab duszony w sosie.

   Dzisiaj przychodzę do Was z tak prostą i banalną potrawą, że aż wstyd pisać. To nie przepis nawet, ale raczej sposób na szybki obiad dla zapracowanych mam, albo gdy niespodziewani goście tuż za progiem. Całkiem dobry pomysł i co lepsze, wcale nie wygląda to na obiad zrobiony w przysłowiowe 5 minut :)

Schab bez kości (1 kg) kroimy na plastry grubości około 1 cm. Wrzucamy je do garnuszka i zalewamy 3 szklankami wody. Gotujemy mięsko (bez żadnych przypraw), aż będzie miękkie, a następnie wyławiamy je. Do powstałego bulionu stopniowo wsypujemy torebkę zupki pieczarkowej w proszku, mieszając cały czas. Doprowadzamy do wrzenia, a następnie do powstałego sosu wrzucamy z powrotem mięsko. Możemy doprawić np majerankiem, pieprzem. Dusimy jeszcze 30 - 40 min.
Mięsko wychodzi wilgotne i bardzo smaczne.
Ja podałam z ziemniaczanym piure posypanym szczypiorkiem (z doniczki na parapecie :p) i moją marynowaną dynią w occie.






Wczoraj był Tłusty Czwartek, dziś imieninki mężusia, a jutro Walentynki. Łącząc okazje, zrobiłam na wieczór kokosowy biszkopt z truskawkowym kremem. Zastyga w lodówce, więc na razie tylko widok z tortownicy :)







Korzystając z okazji z całego serduszka, życzę Wam dużo miłości, całusków i przytulasków :)



Dziś skromniutko i szybciutko!
Pozdrawiam i do zobaczenia w poniedziałek, pochwalę się postępami w hipopotamku, bo takowe już są :)

środa, 11 lutego 2015

Nowa metryczka i czytadełka.

   Ostatnio pracowałam nad prezentem dla Maluszka, który nie dawno się urodził. Dla mnie tym bardziej radość, bo rzadko mam okazję przygotować metryczkę dla dziewczynki, a tak było w tym przypadku.
Wzorek znaleziony w internecie, wyhaftowany na aidzie 14, trzema nitkami mieszanki mulinek. Kolory dobierałam sama. Efekt końcowy mi się podoba, chociaż gdybym miała jeszcze raz popełnić ten haft, zastanowiłabym się nad cieniowaniem ubranka. Oprawę pozostawiłam Rodzicom, dobiorą sobie odpowiednią do pokoju Malutkiej :)




Dziewczynka ma zaledwie kilka tygodni, a już zawróciła Tacie w głowie :) Dlatego powstał jeszcze ręczniczek z odpowiednim napisem. 
Miś pochodzi z IM 2/6 (HP 4/2014), ze zmienioną kolorystyką i wykonany jest trzema nitkami, mieszaniny mulinek z zapasów.




 A kto ma ochotę podpatrzeć jak takie ręczniczki wykonuję, zapraszam tutaj.


Przy okazji wyciągnięcia maszyny powstała  (na próbę) także "miętoszka", która zdobyła serducho mego synka. Obecnie służy do wycierania łezek, smuteczków z buźki, tulenia przed spaniem, zasłaniania oczek, kiedy nie chce się rano wstawać itd.
 Pomysł nie jest taki zły, bo po delikatnym potarciu smutnego buziaka, synek szybciej się rozwesela :) Każdy sposób dobry, ot choćby taki "na ból". Nasz jest taki :) Kiedy Piotruś się np uderzy i płacze, przytulamy się, masujemy obolałe miejsce i mówimy "idź bólku na podwórko i zmarznij w dupkę". Nie zdarzyło się jeszcze żeby nie zadziałało. Piotrek za każdym razem się uśmiecha i ból odchodzi jak ręką odjął :)


Oczywiście nie zapomniałam, że dziś środa, a więc czytadełka. Dziś dwa.

(Źródło)
Pierwsze przeczytane, ponad 450-stronne tomisko, to "Janice Gentele i sex" M. Cheek. Książka opowiada o autorce bardzo poczytnych romansów, która ukrywa się przed światem, zajadając problemy słodyczami. Pisze, by zarobić pieniądze potrzebne do odnalezienia człowieka, którego poznała, pokochała i utraciła jednego dnia. Swoje losy oddaje w ręce agentki, która wykorzystuje bezgraniczne zaufanie Janice, nie mówiąc o jej pieniądzach. Sama Janice, na poszukiwanie nowych postaci wyrusza od czasu do czasu na przejażdżkę metrem. Stąd też w książce pojawiają się jeszcze inne postacie, które wybiera do nowej powieści. Dodam tylko, że zakończenie jest nieprzewidywalne. Jednak drugi raz już nie wróciłabym do tej książki, bo jak dla mnie jest odrobinę przegadana.




(Źródło)
Natomiast druga książka to "Cztery asy i pas" J. Moore. Czyta się ją rewelacyjnie. Lekka, łatwa i przyjemna, bardzo optymistyczna. Ona jedna (samotna matka dwójki dzieci i prawie rozwódka)  i czterech facetów (każdy inny), no i decyzja co dalej ... Aż sama jestem ciekawa zakończenia. I jeszcze bardzo fajny cytat i jaki prawdziwy:
" Życie to jest to, co się nam przytrafia, kiedy mamy inne plany" (str.110)


Tym samym na moim koncie w tym roku już 8 książek, a to 17,7 cm grzbietów!

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dobrego dnia :)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Hipopotam ABC - Haftujemy razem / Start!

   Dzisiaj zaglądam do Was troszkę później, czasem tak się składa, że się nie składa :) Ale jestem, a skoro dziś 9 lutego - ogłaszam start haftowania hipopotamka z alfabetem. Tak jak pisałyście w komentarzach, zabaw tego typu jest wiele, więc ciężko zdecydować się na kolejną. Jedna duszyczka się zgłosiła i jeśli się nie rozmyśliła, to pewnie będziecie mogli podglądać postępy zwierza i u niej. Ja haftuję dla synka, więc i tak wykrzyżykuję hipopotama, choćby sama, chociaż jak wiadomo, razem raźniej :)
Jeśli ktoś ma ochotkę zapraszam do zapoznania z moją propozycją i do przyłączenia się  :)


Zapisy

Zaczynamy dziś, a założenie jest takie, że wyzwanie potrwa 10 tygodni do 20.04.2015r.

Tymczasem, jak to na start przystało, przygotowałam się technicznie :) Mam wydrukowany wzór (do kolorowania kredką ;p), przyciętą kanwę 14 i wybrane z zapasów kolory mulin. Mam też pomysł na realizację hafciku - ze zmianami, jak to ja. Aż sama jestem ciekawa, co też z tego wyjdzie :)




Dziś już uciekam, bo za mną męczący dzień. 
Życzę Wam spokojnej nocki i do następnego razu :)

piątek, 6 lutego 2015

Piątki z Kurą Domową (29) - Ciasto z kokosami i rodzynkami.

   Tydzień temu było danie obiadowe, dziś zapraszam na coś słodkiego. Ciasto proste, szybkie do wykonania i idealne do kawy, herbaty, a nawet mleka.

   Do miski wbijam 5 jajek i ucieram je z 3/4 szklanki cukru pudru oraz 1 cukrem waniliowym. Dodaję 1,5 szklanki mąki, 1/2 proszku do pieczenia łączę składniki mieszając mikserem. Następnie dodaję 3/4 szklanki wiórków kokosowych. Składniki mieszam, warto to robić chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Do przygotowanej wcześniej formy, wylewam część ciasta, posypuję rodzynkami (namoczone wcześniej w ciepłej wodzie i obsypane mąką), a następnie wylewam resztę ciasta i ponownie posypuję resztą rodzynków. Piekę  40-45 min w piekarniku w 180*C. 
 Po upieczeniu, ciasto można posypać cukrem pudrem.

 (Takie "porcjowanie", wrzucanie "po troszkę" rodzynków do ciasta to jeden ze sposobów, by wszystkie nie opadły na dno formy.)

















 Zapraszam Was serdecznie po więcej przepisów do zakładki Piątki z Kurą Domową .
Życzę dobrego weekendu :)

środa, 4 lutego 2015

Hafciki płaskie, czytadła i zakupki :)

   Ostatnio pracowałam nad niespodzianką dla kolegi ze studiów, któremu niedawno urodziła się córeczka.  Paczuszka została wysłana, ale, żeby owej niespodzianki nie psuć, jeszcze efektami się nie pochwalę :)
Natomiast w przerwie od krzyżyków powstały dwa (chociaż jednemu jeszcze troszkę brakuje do końca) hafciki płaskie. Będą jak znalazł na karteczki, nawet jakiś pomysł co do oprawy w głowie zaświtał :) Hafciki oczywiście wykonane dwiema nitkami mieszaniny mulin z zapasów. Wzorki pochodzą z wzorków skserowanych (skąd, nie mam pojęcia), które kiedyś dostałam od babci.




(Źródło)

Dziś środa z Maknetą, a więc tradycyjnie czytadełka. Tym razem dwa. 
Pierwsza książka, która już za mną, to "Płomienny ptak" S. Paretti, S. Scheibler.Tak naprawdę to sama nie wiem, co o niej myśleć. Taka dziwna, pogmatwana historia. Inga, żona szanowanego profesora, jest znudzona swoim małżeństwem i szuka uwielbienia poza nim. Wpada, więc w ramiona kochanka, który jest jednocześnie sąsiadem i przyjacielem rodziny. Kiedy wokół męża zaczyna kręcić się inna kobieta, także o niego staje się zazdrosna, a wręcz zaborcza. Profesor od dawna domyśla się, że jego żona kogoś ma, jednak przekonany, że Inga sama sobie nie poradzi, tkwi w tym dziwnym, nieszczęśliwym związku. Sytuacja i tak jest już zagmatwana, a tu pojawia się jeszcze Sara, córka Ingi, i zakochuje się w kochanku matki, z wzajemnością zresztą... Dodam tylko, że niestety historia nie koczy się dla wszystkich happy endem.


(Źródło)

Druga książka, już prawie na ukończeniu, to "Na wyłączność" F. Michaels. Tak naprawdę jest to drugi tom cyklu, ale bez znajomości pierwszego da się ogarnąć sytuację. To opowieść o czterech przyjaciółkach, które wspólnie zamieszkują, zakupioną przez jedną z nich, posiadłość. Wszystkie panie są dobrze po sześćdziesiątce, ale kiedy czytasz książkę masz chwilami irytujące wrażenie, że opowiada o małolatach, które mają pusto w głowie! Jestem ostatnią osobą na świecie, która by "szufladkowała" i znam wiele osób po sześćdziesiątce, które prowadzą aktywny tryb życia (ot np śpiewają i tańczą w ludowym zespole, udzielają się społecznie itd), ale w tej opowieści to już przesada. Wydaje się, stateczne, majętne kobiety, klną jak szewc, pokazują sobie środkowy palec, nabijają się ze swoich podbojów miłosnych, słabostek i nie tylko. Jedna z nich nazywa pogrzeb "wydarzeniem", bo pochowała już 8 mężów. A na dodatek posiadłość okazuje się nawiedzona przez ducha, więc regularnie urządzają seanse spirytystyczne. Równie dobrze autorka mogła opisać nieco młodsze kobiety, wtedy to całe zachowanie nie byłoby takie rażące. Fajnie, że pojawia się jeszcze wątek kryminalny lekarza - oszusta, bo dzięki temu masz ochotę przeczytać do końca. Książka ma jeszcze kolejne tomy i pewnie jeśli wpadną mi w łapki to przeczytam, ale specjalnie szukać nie będę :)

Pochwalę się jeszcze zakupkami urodzinowymi, bo mimo, że już miesiąc minął, nie było okazji, by je pokazać. Już część z tego została wykorzystana, reszta trafia do zapasów :)







Na koniec jeszcze przypomnę i zaproszę Was na  wspólne wyszywanie Hipopotamka :)

Ja mam jeszcze chwilkę na haftowanie, a potem zabieram się za obiadek.
 Życzę miłego dzionka, chociaż z chwilą na robótki czy książkę :)

poniedziałek, 2 lutego 2015

Zapiśnik i ciekawostki z damskiej torebki.

   Od wczoraj mamy piękne słońce i chociaż zimy brak, to i tak humor się od razu się poprawia :) 
   U mnie dla odmiany dziś nie będzie hafciarsko, ale "oklejkowato". Jestem typowym wzrokowcem, więc lubię mieć wszystko uporządkowane i zapisane. Tym razem stworzyłam sobie Zapiśnik, oczywiście w klimacie mojej pasji. Wykorzystałam do tego ubiegłoroczny kalendarz, który okleiłam zdjęciami haftów z gratisowego katalogu hafciarskiego jednej z firm. Napis wykonany jest haftem płaskim łańcuszkowym na tkaninie. Całość, by była trwalsza i nie uległa zniszczeniu podczas trzymania w torebce, okleiłam szeroką, przezroczystą taśmą klejącą. Wybitne dzieło sztuki, to to nie jest, ale energetyczne wesołe kolory, oraz moja ulubiona tematyka haftów, od razu poprawiają humor. A i kalendarz nie został wyrzucony, tylko dostał nowe życie :) W tym Zapiśniku między innymi ważne dla mnie informacje, adresy, daty urodzin czy imienin, ciekawe cytaty czy życzenia. Jest także na przykład papierowy spis blogów, na które chętnie zaglądam. Dzięki temu łatwiej kojarzę sobie Was z pięknymi pracami, które tworzycie, albo szybko znajduję adres @ w razie konieczności :)

Oto i mój Zapiśnik :)







   A ponieważ jesteśmy w klimacie damskiej torebki (a Zapiśnik, z całą pewnością stanowi jej wyposażenie), to napiszę Wam jeszcze ciekawostkę zasłyszaną ostatnio w tv w jednym z programów  poświęconych ciekawostkom naukowym. 
   Tym razem trafiłam na króciutki reportaż o szminkach. Dowiedziałam się, że w skład szminki wchodzą miedzy innymi wosk i oleje, które nadają trwałość i połysk, ale i sproszkowane rybie łuski by nadać ustom naturalny blask i nawilżenie. Oczywiście są także barwniki. Najczęściej są to barwniki sztuczne, otrzymywane syntetycznie, ale nadal używa się także barwników naturalnych (czerwień na przykład produkowana jest ze sproszkowanaych owadów, żyjących na jednym z gatunków kaktusa).
Polki najczęściej wybierają brązy i beże, natomiast czerwień to kolor, po który sięgają najczęściej Azjatki.
Bardzo duże ilości polskich szminek sprzedaje się do Rosji i tam najczęściej są one kupowane w okolicach Dnia Kobiet. W Polsce to okolice Świąt.
W ciagu swego życia kobieta zjada nawet kilka kg szminki.
 A na koniec dodam jeszcze ciekawistkę wczoraj zasłyszaną w radio - mężczyźni stają się bardziej ulegli i podporządkowani kobiecie ubranej w czerwień :) Myślę, że poniekąd, dotyczy to także czerwieni na ustach :)
 
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia :)