Hej, hej!
Ostatnio na blogu pojawiało się dużo haftu, trochę szycia i troszkę upinania wstążek, więc pora na małą odmianę!
Dlatego dziś na blogu diamond painting!
I tu mała dygresja. Celowo użyłam oryginalnej nazwy tej techniki, bo nieco irytuje mnie polskie tłumaczenie 'haft diamentowy'. Szczerze powiedziawszy z haftem, to dla mnie osobiście ma niewiele wspólnego. Jeśli już na siłę szukać podobieństw, to wspomniana technika, chyba najbardziej przypomina haft krzyżykowy, ale owo podobieństwo to tylko to, że w obu technikach 'uzupełniamy' kwadraciki odpowiednimi kolorami, tworząc konkretny obraz. I to by było na tyle! Inne materiały, inny sposób uzupełniania, inne narzędzia.
A prawdę powiedziawszy, to nawet oryginalna nazwa niezbyt oddaje postać rzeczy, bo przecież w diamond painting chodzi o klejenie plastikowych półkoralików (okrągłych lub kwadratowych), a nie malowanie diamentami!
Niemniej sama koncepcja, chociaż z nie do końca przemyślaną nazwą, jest ciekawa i ma wiele zalet: chociażby uczy cierpliwości, dokładności, czy rozwija manualnie i ćwiczy motorykę. Różnorodność i coraz większa dostępność schematów od tych zupełnie prostych, po te szalenie rozbudowane pozwala na to, by każdy znalazł coś dla siebie bez względu na wiek (dzieci także to lubią!), czy poziom zdolności twórczych.
Pierwsze obrazy diamond painting trafiły do nas w formie prezentów (dla dzieci, ale i dla mnie) i w ten sposób mogłam zapoznać się z tą techniką.
Dziś na blogu jeden, z kilku w moim wykonaniu, obrazów diamond painting.
Sama grafika dziewczyny spodobała mi się od razu! Pewnie dlatego, że ja uwielbiam haftować kobiece postacie.
Przyznam, że na początku, gdy przyjrzałam się bliżej, odrobinę 'wystraszyły' mnie kolory na nadruku - trochę jaskrawe, nienaturalne. Jednak mimo wszystko postanowiłam spróbować. Po pokryciu właściwym odcieniem półkoralika, okazało się, że efekt końcowy jest naprawdę zadowalający :)
A i sama praca nad projektem była łatwa i przyjemna, chociaż każdy z półkoralików kleiłam osobno ('długopisem' na jeden półkoralik). Tak było mi po prostu wygodniej, pomimo iż posiadam także 'długopisy' o różnych szerokościach (nabierające po kilka półkoralików na raz).
Jak widać, póki co obraz nie dostał jeszcze ramki. Podczas najbliższych wakacji czeka nas odrobina roszad pomieszczeniowych, trochę zmian wymagających drobnych remontów. Ramę dobiorę odpowiednio nieco później, jak już wszystko będzie na swoim miejscu ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Ania z Kreatywnej Jacewiczówki :)