piątek, 30 stycznia 2015

Piątki z Kura domową (28) - Szynka w plastrach pieczona z masełkiem.

Dziś zaproszę Was na proste danie obiadowe - szynkę w plastrach pieczoną z masełkiem. 

   Zaczynamy od przygotowania szynki. Kroimy ją na plastry grubości 1,5 - 2 cm. Kostkę pełnego masła także kroimy na około 0,5 cm plasterki. Następnie, w naczyniu żaroodpornym z pokrywką, układamy naprzemiennie plaster szynki i plasterek masła. Podlewamy 1/2 szklanki przegotowanej wody. 3 ząbki czosnku kroimy w drobną kosteczkę, a następnie posypujemy nim mięsko. Przyprawiamy posypując po wierzchu  majerankiem, pieprzem ziołowym, odrobiną czerwonej ostrej papryki w proszku, sproszkowanym listkiem laurowym i solą. Całość skrapiamy sokiem wyciśniętym z połówki cytryny.
Naczynie przykrywamy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy w 180*C, aż mięsko będzie miękkie (ok 1 - 1,5 godz.).

Ja podałam szyneczkę z piure z ziemniaków (posypane szczypiorkiem hodowanym w doniczce na parapecie ;p)  i sałatką z kiszonych ogórków z majonezem.





Życzę smacznego, a także udanego weekendu!
Do zobaczenia w poniedziałek!

środa, 28 stycznia 2015

Kwiatuszki i czytadło.

  Na Podlasiu prószy właśnie śnieg. Synek tęsknie patrzy za okno, bo skoro pada, to może wreszcie na sanki pójdziemy. Od kilku dni mamy temp. na plusie, więc raczej marne szanse. I jeszcze człowiek taki jakiś, jak przez magiel ... Staramy się jednak nie dawać nudzie, szarościom i innym takim, bo ...




Jeśli chodzi o hafciki, to na chwilę odłożyłam "W dolinie", na rzecz hafciku, który na razie jest tajny przez poufny :) Ale nie jest duży i wyszywa się go świetnie, więc koniec na widnokręgu.
Za to dziś mogę pokazać dwie karteczki z wymianki imieninowej, chociaż same kwiatuszki już na blogu gościły. Kwiaty wykonane mieszaniną mulin, dwiema nitkami, haftem płaskim dzierganym i łańcuszkiem. Wzory to w przypadku czerwonej kartki - kolorowanka synka, a w beżowej kserowane z jakiegoś pisma (cały ich plik dostałam kiedyś od babci). Reszta, a więc pomysł, oprawa, napisy to już cała ja :) Karteczki już u Adresatek :)





A ostatnio pokusiłam się na jeszcze dwa małe hafciki kwiatków, tym razem w krzyżykach. Wzory pochodzą ze spec. wyd. Sabriny 1/2006. Wykonane mieszaniną mulin, na kanwie całkowicie nie usztywnianej,  delikatnej i miękkiej. Tę kanwę kupiłam kiedyś pod haft "W dolinie" (ten duży), ale nijak nie dało się na niej pracować. Widać czekała na swój właściwy haft. I tak powstał maczek i irysek. Póki co bez zastosowania, ale już przymierzałam irysa do styropianowego jaja i nawet jakaś tam koncepcja w głowie się maluje :) Zresztą kartki z tymi motywami, także będą fajne :)





A ponieważ dzisiaj kolejna środa z Maknetą, to także i czytelniczo.
Tym razem to bardzo wciągająca powieść "Nigdy nie jest za późno" C. Kelly. To opowieść o losach kilku spokrewnionych i zaprzyjaźnionych z sobą kobiet oraz facetów, którzy się wokół nich kręcą. Każda z bohaterek, niby akceptuje swoje życie, takim jakie jest, a jednak każda z nich dostrzega, że nie do końca jest szczęśliwa. Spotkacie tu męża, dla którego wszystko musi pasować do "szablonu", teściową z piekła rodem, zawody miłosne, grę pozorów wobec świata zewnętrznego, ale i prawdziwą miłość. Historia, jak nie jedna prawdziwego z życia. I tak jak to w życiu bywa, los szykuje pewne zmiany :)

Tym samym od początku roku przeczytałam już 4 książki, a to 9,1 cm grzbietów :)

Dziś już kończę, a w piątek zapraszam na przetestowany właśnie prosty przepis na szynkę :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nominacja "Pozytywnych myśli" :)

     
   Tydzień temu otrzymałam nominację do Pozytywnych Myśli od Zadzierganej Owieczki, za którą bardzo dziękuję :) Bardzo mi miło, że o mnie pomyślałaś :) 
Zasadą tej nominacji jest to, że się nominowany dzieli się optymistyczną historią ze swojego życia. (Nominacja nieopatrzona banerkiem, a więc zrobiłam go sama :p).
Ja zawsze jestem optymistką i we wszystkim staram się szukać pozytywnych stron i nie panikować nie potrzebnie :) W życiu, jak w życiu, bywa różnie. Czasem wiatr w plecy popycha nas do działania, a czasem, wiejąc w oczy, wyciska łzy. Na szczęście w moim życiu jest więcej tych pozytywnych chwil!
Oto jedna z nich ...
  
   Ten wyjątkowy dzień, zaplanowaliśmy od początku sami. Nikt nie wiedział co i jak dopóki nasi goście nie dostali zaproszeń! Sami wybraliśmy restaurację i menu, fotografa, kwiaty, wzór obrączek robionych na zamówienie i tekst grawerunku. Wspólnie kupiliśmy koszulę i krawat narzeczonemu i sukienkę i buty dla mnie... Wszystkiemu towarzyszyła taka aura bliskości, współdziałania i miłości. Z każdą, kolejną odhaczoną pozycją z listy, cieszyliśmy się jak dzieci. 
W tym szczególnym dniu, w ogóle się nie denerwowałam. Niczego tak w życiu nie byłam pewna jak tego, że chcę je spędzić właśnie z tym mężczyzną. Tego przedpołudnia po raz ostatni wsiedliśmy do samochodu jako panna i kawaler i wyruszyliśmy we wspólną podróż. Podczas przysięgi wypowiadanej przez męża i zakładania obrączek, oczywiście się poryczałam ... Czułam się cudownie szczęśliwa, wyjątkowa i ważna dla mojego jedynego ... Ten dzień, to było przypieczętowanie wspólnie spędzonych 9 lat i początek tych, które przed nami :) Nigdy nie żałowałam, że to akurat temu mężczyźnie powiedziałam "Tak" :) Dzisiaj, chyba nic się nie zmieniło, a każdy poranek przynosi kolejny wspólny dzień, każdy wieczór - bezpieczną noc obok ukochanej osoby :)

" Życie da się spędzić z wieloma osobami, ale tylko bez jednej nie da się żyć"
"Panna Młoda na Gwiazdkę" (reż. Gary Yates)




Nie wyznaczam kolejnych, nominowanych osób. Kto z Was ma ochotkę poczęstować się nominacją i banerkiem, opowiedzieć swoją historię - zapraszam serdecznie.
Przypominam i jeszcze raz zapraszam na moje wyzwanie z hipopotamkiem.
Życzę dobrego dnia!

piątek, 23 stycznia 2015

Piątki z Kurą Domową (27) - Ciemna baba pod płaszczykiem.

   Stanowczo za szybko ten czas leci od początku roku. Zdaje się, że zeszły piątek był zaledwie wczoraj, a tu znowu pora na zaserwowanie nowego przepisu :) Dziś zapraszam Was na "Ciemną babę pod płaszczykiem" mego pomysłu.

   Zaczęłam od ubicia piany z białek z 5 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodałam 5 żółtek oraz 1 szklankę cukru pudru i połączyłam, składniki mieszając mikserem. Dodałam 1,5 szklanki mąki tortowej, 1/2 opakowania proszku do pieczenia, 3 czubate łyżeczki kakao, 1 kostkę rozpuszczonej margaryny oraz 3 solidne łyżki śmietany 12% i połączyłam składniki dokładnie mieszając. Wylałam ciasto do wysmarowanej margaryną i posypanej mąką formy do babek i piekłam w piekarniku około 60 min w 180*C.
Po upieczeniu babę wystudziłam, a w tym czasie rozpuściłam  (na odrobinie mleka) tabliczkę czekolady, dodając 2 łyżki margaryny.
Babę polałam czekoladą, i na prośbę synka, posypałam jeszcze kolorową posypką.




 
 
 
 
 
 
 
  
 
 
 
 
 
 
 
  Tak jak pisałam już kiedyś, Piątki z Kurą Domową wymyśliłam dla siebie, by uporządkować posiadane przepisy i notować te które akurat wpadną mi do głowy, albo które podpatrzę :) Jeżeli macie ochotę się przyłączyć - ponownie zapraszam serdecznie. Zasady proste - zamieście gdzieś na własnym blogu banerek z kurką (miło mi będzie, jeśli dodacie link do mnie), a (w miarę możliwości) w każdy piątek dodajcie swój post z wspomnianą przeze mnie tematyką. Każdy ma, lub może podpatrzeć np. od mamy czy babci, jakiś ciekawy przepis (nie mówię tu o daniach a'la najlepsi kucharze świata, chyba, że takie przygotowujecie na co dzień dla rodzinki). Dobrych pomysłów i inspiracji nigdy dość! 
 



Życzę Wam udanego weekendu i samych dobrych chwil :) Do zobaczenia w poniedziałek, poczytacie między innymi o niespodziance w postaci nominacji jaką dostałam od Zadzieranej Owieczki :)

środa, 21 stycznia 2015

Hafciarsko dla Dziadków i "Drogi Książę z Bajki".


Babcia z dziadkiem dziś świętują, wszystkie dzieci więc pracują
Zetrą kurze w każdym kątku, przypilnują dziś porządku.
W kuchni błyszczą już talerze, wnusia babci bluzkę pierze
Wnusio już podaje kapcie, bardzo Kocha swoja babcię.
Dzisiaj wszystkie smutki precz! Święto Dziadków ważna rzecz!


   A wraz z  życzeniami dziadkowie Piotrusia dostali coś słodkiego oraz karteczki :) 










Hafcik na karteczkach wykonany mieszanką mulin, dwiema nitkami, haftem płaskim. Wzorek pochodzi z kolorowanki synka. Jak nie trudno się domyślić przedstawia Piotrusia wnuczka wręczającego kwiatuszek Babci i Dziadkom :)


A ponieważ dzisiaj środa z Maknetą, to także odrobinka literatury. 
Obecnie czytam "Drogi Książę z Bajki" D. Kauffman. Ona jest specjalistką od reklamy w czasopiśmie, które dopiero wchodzi na rynek. Stara się być profesjonalna i zorganizowana, aż do bólu. Na okładce promocyjnego wydania owego czasopisma, ma się ukazać zdjęcie kogoś wyjątkowego - Księcia z Bajki, który trafnie i z powodzeniem doradza kobietom w kwestiach męsko - damskich. Niby wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, a tu niespodzianka. Ów wrażliwy, czuły doradca, bożyszcze kobiet, okazuje się być ... gejem. By ukryć ten fakt Książę z Bajki wraz ze swoim przyjacielem z dzieciństwa knują pewną intrygę. I tu dopiero zaczyna się cała historia ...

Tradycyjnie wyłapałam też dwa cytaty:

"Nie wiesz przecież, co życie, ma dla ciebie w zapasie, jaka niespodzianka kryje się tuż za rogiem" (str. 256)

"Czasami ne chodzi o to, by określić, co was łączy, ale o to by dzielić  ze sobą odmienności i dowiadywać się czegoś nowego o sobie"
(str. 259)

Uciekam pichcić obiadek, a Was zapraszam do siebie w piątek :)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Hipopotam ABC - haftujemy razem :)

   Dokładnie w środę, 15 stycznia 2014 roku, przywitałam Was po raz pierwszy na swoim blogu. Pod moim pierwszym postem dostałam nawet swój pierwszy komentarz :) Od tamtej pory to już (włącznie z dzisiejszym) 158 opublikowanych postów i ponad 2,5 tysiąca komentarzy! Wasze komentarze stanowią pewnie większą połowę, reszta to moje, bo kto do mnie zagląda, wie, że zawsze na każdy odpowiadam :) To też ponad 28 tysięcy odsłon! Tyle pokrewnych duszyczek poznałam, co by się w życiu nie udało gdyby nie ten nasz wirtualny blogowy świat ;) Naprawdę spory kawałek hafciarskiego życia :) I dziękuję Wam za ciepłe przyjęcie, za to że jesteście ze mną, i że niezmiennie motywujecie mnie do pracy :)
   W związku z roczkiem blogowania zapraszam Was na wyzwanie z hipopotamkiem :) 
Od dawna planuję wyhaftowanie alfabetu dla synka, by ten oswajał się z literkami. Od jakiegoś czasu Piotruś zaczyna się dopytywać, "co to za litera, a co tu jest napisane?". Łącząc przyjemne z pożytecznym, zapraszam i Was do podjęcia tego wyzwania!



    Porządek musi być (:p), a więc poznajcie proste zasady wyzwania:

  1. Do podjęcia wyzwania zapraszam aktywne blogi z Polski, także osoby, które zajrzą tu do mnie po raz pierwszy :p , ale mam nadzieję, że nie ostatni (blogi zagraniczne, pod warunkiem podania polskiego adresu korespondencyjnego, po ewentualnej wygranej).
  2. Proszę o dodanie mojego banerka wraz z linkiem do zabawy, na basku bocznym Waszego bloga, lub wspomnienie o mojej zabawie w poście;
  3. Chęć przyłączenia się do zabawy wyraźcie tradycyjnie, w postaci komentarza, tylko pod tym postem, podając także swój adres mailowy, bym mogła wysłać wzorek
  4. Zapisy zaczynamy od dziś 19.01. do 08.02.2015r. (możecie dołączyć także w trakcie trwania zabawy, pamiętajcie tylko o skracającym się czasie haftowania).
  5. Haftowanie zaczynamy 09.02.2015r., a samo wyzwanie będzie trwało 10 tygodni.
  6. Do 19.04.2015r., do północy, czekam na zdjęcia Waszych prac (gotowego haftu wraz z wykorzystaniem) wysłanych wraz z linkiem do swego bloga na aniaigrzesjacewicz@gmail.com
  7. 20.04.2015r ogłoszę, która praca spodobała mi się najbardziej :) i Osoba, która ja wykonała otrzyma ode mnie tradycyjną nagrodę niespodziankę.
 Kochani macie pełną dowolność jeśli chodzi o dobór materiałów tzn,: kanwę, płótno, rodzaj muliny, dowolne kolory i dodatki typu koraliki, kokardki, guziki itd. W wyzwaniu chodzi właśnie o Waszą kreatywność! Im bardziej kreatywnie wykonany haft i im bardziej pomysłowe wykorzystanie go (obrazek, poduszka, aplikacja na coś, worek na kapcie itd), tym lepiej!
Nie wyznaczam terminów, w jakich trzeba pokazywać swoje dokonania, tu także obowiązuje pełna dowolność.

Dodam, że proponowany wzór ma wielkość 97x136 krzyżyków, zamieszczona  legenda to 14 kolorów muliny dmc. To tylko jedna strona schematu z dokumentu pdf.

Rozumiem, że w blogosferze "hula" naprawdę wiele zabaw salowych itd, ale mam nadzieję, że znajdą się osoby, które podejmą wyzwanie :)

W wyzwaniu udział weźmie:
  1. Agnieszka Ka
  2.  Iwa F
  3. ...
Ze swojej strony zapraszam Was serdecznie!

piątek, 16 stycznia 2015

Piątki z Kura Domową (26) - Torcik kawowy z czekoladą i kremem.

Dziś zapraszam na coś słodkiego, a mianowicie torcik, który zrobiłam sama sobie na urodziny. Torcik, może prosty, ale smaczny i domowy :)

    Tradycyjnie zaczynam od przygotowania biszkoptu, bo to podstawa. 
Ubijam pianę z białek z 5 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 5 żółtek i 3/4 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 1 szklankę mąki, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia, 3-4 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej drobno mielonej (takiej "z pianką") i łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Wlewam ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20 min w około 200*C.
Biszkopt po upieczeniu, odstawiam do ostygnięcia.
    W tym czasie zabieram się za krem. I tym razem skorzystałam z gotowego kremu śmietankowego, który przygotowałam według przepisu zamieszczonego przez producenta na opakowaniu (zmniejszyłam jedynie odrobinę ilość mleka , dzięki temu krem ładniej zastyga).
Wystudzony biszkopt przekroiłam na pół. 
   W rondelku na odrobinie mleka rozpuszczam tabliczkę czekolady (gorzka z jagodami). Na wierzchniej części biszkoptu, przy pomocy łyżeczki wylewam czekoladową kratownicę.
    Spód układam w tortownicy, a na niego wykładam krem, pozostawiając w misce trochę kremu do dekoracji. Aby wykorzystać cały krem, można wierzchnią część biszkoptu udekorować tuż po położeniu czekolady.
  Zawartość tortownicy przykryłam wierzchnią częścią biszkoptu. Kremem ozdobiłam brzegi torcika, oraz "napisałam" liczbę latek. Całość posypałam jeszcze czekoladową (biało-brązową) posypką. 
Torcik wstawiłam do lodówki, żeby krem zastygł i tam też go przechowujemy.
 
 Zdjęcia nie najlepsze, bo "wykrojone" z większych, ale widać jak torcik wyglądał. Najważniejsze jednak, że smakował :)
Swoje świeczki także miałam, a Piotruś gorliwie pomagał je zdmuchnąć.
 


Dziś to tyle :) 
Dobrego weekendu Kochani!

środa, 14 stycznia 2015

Krzyżyki "W dolinie" i "Miłosna szarada" przed oczami i przepiękna różyczka.

  
   W pierwszych słowach dzisiaj chcę serdecznie podziękować, tym którzy o mnie pamiętali :) Dziękuję pięknie za ciepłe życzenia, toasty, okazane serduszko i wszystkie dobre słowa :) Bardzo, bardzo mi miło :) Z Wami żadne urodziny nie straszne :) A dzionek od rana mijał mi z uśmiechem od ucha do ucha ;p
  







Mężuś odebrał awizowaną kopertę, a w niej przecudowna duża kartka od Kasi. Wspaniała niespodzianka! Haft przepiękny, delikatny. Krzyżyk i kreseczka fajnie się uzupełniają. Pięknie wykrojony brzeg i przemiłe życzenia! Kasiu, bardzo serdecznie Ci dziękuję i za pamięć i za ciepłe słowa :) Będę miała wspaniałą pamiątkę na lata :) A i na serduszku robi się cieplej!









   Tymczasem u mnie na tamborku, a raczej na ramce, dalszy ciąg haftu "W dolinie". Wczoraj sobie policzyłam krzyżyki i okazało się, że ostatecznie będzie ich 75,5 tysiąca (220x343). Oryginalny wzór skróciłam o trzy słupki (300 x) z jednej strony, dlaczego sama nie wiem. Ale myślę, że obraz na tym specjalnie nie ucierpi, bo tam są tylko skały, bezlistne drzewo. Póki co nadal sadzę igiełką trawkę, więc niewielkie postępy widoczne w dole obrazu. U nas od kilku dni pochmurno, ciemno i deszczowo, a wczoraj słonko pokazało się tuż przed zachodem, stąd takie "ciepłe" zdjęcia :)




(Źródło)
A ponieważ dzisiaj środa, to także czytelniczo. Właśnie na świeżutko skończyłam czytać "Miłosną szaradę" J.A. Long. Bardzo fajny romans historyczny, w którym przeplatają się wątki miłosne, erotyczne, obyczajowe tamtych czasów, chęć zemsty. I nawet, jakże bliskie naszym serduchom - haftowanie. Czyta się rewelacyjnie szybko. Są takie momenty, że nie jesteś w stanie się oderwać. Jak dla mnie zakończenie jest przewidywalne, ale gdyby losy Genevieve potoczyły się inaczej byłabym zawiedziona :)

Wyłapałam także dwa fajne cytaty, pierwszy o pocałunku, a drugi o naszym ulubionym zajęciu - haftowaniu:

" Prawdziwy pocałunek (...) powinien przewrócić świat do góry nogami. Powinien ... poruszyć w pani miejsca, z których istnienia nie zdawała sobie pani sprawy, rozpalić w nich ogień, wzbudzić w pani głód, dziki, pierwotny głód. (...) Powinien przeszyć panią na wskroś niczym strzała, dając rozkosz tak wielką, że graniczącą  z bólem. (...) Powinien uczynić panią gotową do walki o panowanie nad zmysłami i wolą. Powinien wzbudzić pragnienie robienia rzeczy, o których nigdy by pani nie pomyślała, że chciałaby je robić (...). Powinien (...) zostawić niezatarte wspomnienie na całe życie." (str. 117)


"- Nareszcie! - zawołała radośnie Millicent. Zakończyła haftowanie ostatnimi pociągnięciami igły. Genevieve pochyliła się, żeby obejrzeć robótkę. Przedstawiała gromadkę szarych kociąt, bawiących się kłębkiem włóczki. (...)
- Co jest na twoim hafcie, Genevieve? Byłaś taka tajemnicza. Pozwól nam popatrzeć. 
Istotnie pracowała nad tym haftem od pewnego czasu. Ale w końcu uznała, że jest gotowa, go pokazać. (...) Przedstawiał ogromną wazę wypełnioną zdumiewającymi kwiatami o płatkach w różnych odcieniach pomarańczy i szkarłatu. Genevieve je wymyśliła. Przypominały róże, ale nie były różami, wyglądały podobnie jak chryzantemy, ale nie były chryzantemami. Takie kwiaty nie rosły nigdzie na całej planecie. Były dziełem jej wyobraźni. Pracowała nad tym od kilku tygodni. Wybrała najlepsze jedwabne nici i cały haft lśnił. Millicent, pełna podziwu, przesunęła palcem po kwiatach." (str. 142, 143)

Dziś już zmykam, bo pora przygotować coś na obiadek :)
Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrego dnia :)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Dziś Ania ma urodziny, więc ...




 

   Szanowna pani autorka bloga kończy dzisiaj 31 lat! Kiedy to minęło? Tak czy siak, ja nadal piękna, młoda i w ogóle ach i ech :) Kiedyś słyszałam, że jesteś młody póki się mieścisz w dżinsy z czasów liceum - ja się mieszczę i to bez problemu :) No, ale dość tych żartów!

   Dziś przychodzę do Was z hafcikami płaskimi, które znalazły już swoje zastosowanie. 
Różyczka pochodzi z jakiegoś odkserowanego wzoru, a "irysek" (chociaż tak naprawdę ciężko nazwać ten kwiatuszek) z kolorowanki Piotrka. Całość wyszywana dwiema nitkami, mieszaniny mulin z zapasów, na białej tkaninie, ściegiem łańcuszkowym i dzierganym.










W każdej wolnej chwili (chociaż z racji wykańczania pokoiku synka, jest ich nie za wiele) krzyżykuję "W dolinie", więc pomału przybywa hafciku, ale może za często nie będę go pokazywać, bo się zrobi monotematycznie. Nie mniej strasznie Wam dziękuję za wsparcie i trzymanie kciuków, bo z takim zapleczem, haftuje się jakoś leciutko i z żalem odkłada ramkę :)

A przy okazji haftów zapełnia się brzuszek mojego słoiczka śmietniczka. Poniżej słoiczek z 2014 roku (chociaż nie z całego roku, bo gromadzony od "Hibiskusa", czyli gdzieś tak od kwietnia) wraz z mulinką i papierkami ze zużytych motków, oraz ten na nowy roczek.





Aha! Poczyniłam także urodzinowe zakupy i czekam na paczuszkę :) Pochwalę się, kiedy już dotrze :)

Lecę celebrować swoje święto :) 
Z okazji urodzin podobno wszystkie kalorie  idą w biust, więc czekolada i inne takie dziś jak najbardziej wskazane :)
Życzę miłego dzionka i do zobaczenia w środę :)

piątek, 9 stycznia 2015

Piątki z Kurą Domową (25) Słodki chlebek bananowy.

   Dziś zapraszam Was na coś słodkiego, ale i pożywnego. Na dodatek robi się to błyskawicznie, a efekt jest palce lizać. Nie przedłużając zapraszam an słodki chlebek bananowy, a oryginalny przepis przygotowany przez panią A. Jędraszczak znajdziecie o tutaj.

Zaczynamy od przygotowania bananów. 
Trzy banany obieram, dzielę na mniejsze cząsteczki i wrzucam do rozdrabniacza blendera. Przekładam powstałą gęstą masę do miski. Dodaję 1/3 szklanki oleju, 1 całe jajko, 1/2 szklanki cukru oraz 1 opakowanie cukru wanilinowego. Dokładnie mieszam mikserem na jednolitą masę. Do masy dodaję 1 i 1/2 szklanki mąki tortowej, 1 łyżeczkę sody i szczyptę soli . Ponownie dokładnie mieszam. 
(Pamiętajcie o dobraniu odpowiednich łopatek do miksera,by go nie zepsuć, bo ciasto jest dość gęste). 
Blachę keksówkę smarujemy masłem i oprószamy mąką. Ciasto przelewamy do foremki i wstawiamy do nagrzanego do 180*C piekarnika. Pieczemy także w tej temperaturze. U mnie chlebek  po 45 minutach był gotowy (oryginalny czas z przepisu to ok 55 min, ale warto zajrzeć wcześniej). 




Z chlebka, to ma w zasadzie chyba tylko wygląd, bo samo w sobie smakuje raczej jak takie ciasto bułeczka (takie bezkremowe typu zebra czy marchewkowe). Można go jeść po prostu do herbatki czy kawki, albo posmarować twarożkiem i dodać jakiś owocek.
Kochani, ale jak to pachnie, a jak smakuje :) Już choćby dlatego warto wypróbować.

Życzę smacznego i udanego weekendu!
Pozdrawiam cieplutko, chociaż u nas straszne wiatrysko!

środa, 7 stycznia 2015

Powrót do przeszłości i czytadełka.

    Dziś przychodzę do Was późno, ale właśnie wróciliśmy z celebrowania Świąt Bożego Narodzenia u Teściów :) Brzuszki pełne pysznego jedzonka, to i humorek dopisuje : ) Ale do rzeczy.

Całoroczna zabawa u Maknety
   Kto do mnie zagląda, to wie, że w środy często dzielę się tym, co akurat czytam. W tej kwestii nic się nie zmienia, no może tylko to, że od dziś będzie to bardziej oficjalnie i pod rygorem, bo przyłączam się do całorocznej zabawy u Maknety :)
 Ale najpierw robótkowo. Co prawda ja sama na drutach czy szydełku nie dziergam, to wiecie, ale mam nadzieję, że haftowanie mnie nie dyskwalifikuje :)
A moje haftowanie ostatnio to owy tytułowy powrót do przeszłości.


Nie mam żadnych postanowień noworocznych, oprócz jednego. Postanowiłam, że w tym roku skończę swój, sporych rozmiarów haft, zaczęty wieki temu i porzucony (z dużym ciążowym brzuchem, nie dało rady, potem nie miałam jakoś do niego serca). Już kiedyś o tym pisałam, że misz masz kolorów, ciężko na nowo "wgryźć" się we wzór, łatwo się zgubić itd. Od razu wyrzucałam z głowy pomysł powrotu do tego haftu ilekroć na niego spojrzałam. Ale wiecie co, pod koniec minionego roku usiadłam sobie nad tym hafcikiem i o dziwo jakbym wczoraj odeszła od ramki. Okazało się, że bardzo dużo haftu już wykonane, chociaż nadal brakuje paru ładnych tysięcy krzyżyków. Teraz wiem, że łatwiej było mi wrócić, bo nie miałam w głowie innych projektów. Oczywiście duży plus to to, że przez cały czas, zgromadzone wcześniej mulniki, czekały sobie grzecznie w oddzielnym pudełku. 
A oto rezultaty ...


Obraz w pełnej krasie :)
Fragment,  od którego zaczęłam ...



Ten sam fragment z odrobiną trawki, kamieniem.



 Jeśli chodzi o czytadełka to dzisiaj będą dwa.
(Źródło)
Pierwsze, przeczytane pod koniec ubiegłego roku, to "Zdarzyło się nad jeziorem Mystic" K. Hannah. Rewelacyjna książka o porzuceniu, dawnej miłości, trudnych wyborach, rodzicielstwie. Czyta się ją naprawdę fajnie, trudno się oderwać. A przy okazji udało mi się wyłapać fajny cytat (str.376): 
" Tato ... wpaja poczucie odpowiedzialności, daje przykład rzetelności, ale mama ... ach, mama uczy dziecko marzyć, sięgać do gwiazd i wierzyć w bajki"



(Źródło)

Druga książka to "Panna Młoda ucieka" S.E. Phillips, rozpoczęta pod koniec ubiegłego roku, ale zakończenie poznam już w nowym roku. Adoptowana córka pani prezydent ucieka z własnego ślubu, od idealnego życia, i jeszcze doskonalszego faceta. Główna bohaterka ukrywa się i tak naprawdę jednocześnie poszukuje samej siebie. Oczywiście na jej drodze pojawia się mężczyzna "z pazurem", któremu ciężko się oprzeć :) Aż sama jestem ciekawa, jak ta historia się skończy.
A tymczasem "wyłapałam" fajny cytat (str. 214), taki wypisz wymaluj o mnie ;p :
" To jeden z tych ludzi, dla których szklanka jest nie tylko do połowy pełna. Ona jest pełna frappuccino z czekoladą i karmelem. Takie spojrzenie przez różowe okulary."


Dziś już kończę, pora odetchnąć :)
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na piątek. Jutro testuję nowy przepis, więc może będzie czym się pochwalić :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jeszcze odrobinkę karteczkowo.

   Aż się wierzyć nie chce, że to już 5 stycznia! Jeśli tak Nowy Rok ma zamiar pędzić, to trzeba się dobrze sprężać, by za nim nadążyć. 
A tymczasem, u mnie już odbyła się jedna interwencja mamusiowego pogotowia, bo Piotrek pozakładał na paluszki takie plastikowe nakrętki na śrubki zabawki i nie dał rady ich zdjąć! Mama, mydło i zimna woda dały radę :) 

Ale nie o tym chciałam, bo przecież karteczki czekają. 

Na początek karteczka, która powstała na Chrzciny. Odbyły się tuż po świętach i czasu było naprawdę niewiele, dosłownie godziny. Kończyłam hafcik i oprawiałam karteczkę do 1 w nocy w sobotę, tuż przed poranną niedzielną uroczystością. Tuż przed wyjazdem dodałam jeszcze wstążkę i szkaplerz. Wzorek pochodzi z internetu, haftowany trzema nitkami mieszanki mulin na aidzie14. 
Dałam radę i jestem zadowolona, bo wyszła naprawdę fajnie :)





Przyszła pora na karteczki, które dostałam w tym roku na święta. Wśród nich dwie zupełnie niespodziewane, ale jakże miłe :) Jest podziwiane przeze mnie na blogu u Ewy/Ewity gwiazdka - słoneczko i gwiazdeczka od Weroniki! Pięknie Wam Kobietki dziękuję i za pamięć i za życzenia.
Karteczki to wspaniała pamiątka na lata :)





A na koniec już ostatnia moja karteczka świąteczna. Tym razem wykonana dla Teściów i już wręczona.Wzorek (nieco zmieniony) pochodzi z IM 6/6 (HP 12/2014). Hafcik wykonany trzema nitkami, mieszanką mulin z zapasów na aidzie14.



Dziś już kończę, bo korzystając z urlopu męża nadal działamy poddasze :) 
A w najbliższym czasie czekają mnie urodzinowe hafciarskie zakupki i już zacieram łapki :)
Pozdrawiam Was cieplutko i do środy!