Dziś zapraszam na coś słodkiego, a mianowicie torcik, który zrobiłam sama sobie na urodziny. Torcik, może prosty, ale smaczny i domowy :)
Tradycyjnie zaczynam od przygotowania biszkoptu, bo to podstawa.
Ubijam pianę z białek z 5 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 5 żółtek i 3/4 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 1 szklankę mąki, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia, 3-4 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej drobno mielonej (takiej "z pianką") i łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Wlewam
ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20
min w około 200*C.
W tym czasie zabieram się za krem. I tym razem skorzystałam z gotowego kremu śmietankowego, który
przygotowałam według przepisu zamieszczonego przez producenta na
opakowaniu (zmniejszyłam jedynie odrobinę ilość mleka , dzięki temu
krem ładniej zastyga).
Wystudzony biszkopt przekroiłam na pół.
W rondelku na odrobinie mleka rozpuszczam tabliczkę czekolady (gorzka z jagodami). Na wierzchniej części biszkoptu, przy pomocy łyżeczki wylewam czekoladową kratownicę.
Spód układam w tortownicy, a na
niego wykładam krem, pozostawiając w misce trochę kremu do dekoracji. Aby wykorzystać cały krem, można wierzchnią część biszkoptu udekorować tuż po położeniu czekolady.
Zawartość tortownicy przykryłam
wierzchnią
częścią biszkoptu. Kremem ozdobiłam brzegi torcika, oraz "napisałam" liczbę latek. Całość posypałam jeszcze czekoladową (biało-brązową) posypką.
Torcik wstawiłam do lodówki, żeby krem zastygł i tam też go przechowujemy.
Zdjęcia nie najlepsze, bo "wykrojone" z większych, ale widać jak torcik wyglądał. Najważniejsze jednak, że smakował :)
Swoje świeczki także miałam, a Piotruś gorliwie pomagał je zdmuchnąć.
Dziś to tyle :)
Dobrego weekendu Kochani!
Jak ja uwielbiam torty, narobiłaś mi Aniu smaku i co teraz :D a chcę zaznaczyć że piec nie lubię tylko jeść taki pyszności hihi
OdpowiedzUsuńHihi, a ja piekę, ale najczęściej to mężuś degustuje :)
UsuńMoże Aniu do Master Chef wystartujesz, bo szkoda, żeby taki talent się marnował ;)
OdpowiedzUsuńA gdzież tam! Jakbym jakieś robale typu krewetki miała przyrządzać i jeszcze nie daj Boże próbować, to bym padła na miejscu :)
Usuńhihih :D
UsuńSuper torcik. Jednak na biszkopcie, wychodzą najlepsze torty. Mój mąż opanował tę sztukę, już do perfekcji i zawsze mu się pięknie upiecze.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNarobiłyście smaka, zwariować można.....jak ja lubię takie wypaśne ciasta :-)
OdpowiedzUsuńPodobno można też jeść oczami, więc zapraszam :)
UsuńNajważniejsze, żeby był smaczny, a tego niestety nie możemy ocenić, a żadnego barda nie zaprosiłaś, to się pieśń po świecie nie rozniesie czy był dobry.
OdpowiedzUsuńZniknął bardzo szybko, więc zły nie był :)
UsuńOj ale narobiłaś mi apetytu :) wierzę na słowo, że był pyszny :)
OdpowiedzUsuńPrzez skromność nie zaprzeczę :)
Usuńmniam mniam śliczny torcik :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTaki tort musiał smakować!
OdpowiedzUsuńJa w każdym bądź razie, bardzo się starałam :)
Usuńmniam, mniam, na pewno pycha :)
OdpowiedzUsuńZnikł szybciutko!
UsuńPodziwiam, bo mi nigdy żaden tort nie wyszedł :)
OdpowiedzUsuńTrening czyni mistrza :)
UsuńLubię takie piankowe :)
OdpowiedzUsuńUżyłam kremu, ale był taki delikatny, jak pianka fakt :)
UsuńSmacznie wygląda..a co do tej liczby na torcie..cóż...u mnie w kwietniu pojawi się taka sama..
OdpowiedzUsuńLiczba jak liczba, od jakiegoś czasu jakoś w ogóle nie odczuwam upływu lat :)
UsuńAch, jaki smakowity torcik.Skosztowałabym i to duży kawałek.
OdpowiedzUsuńMniam... ach te kalorie ;)
OdpowiedzUsuń