Dzień Dziecka był wczoraj, więc troszkę spóźnione, ale jak najbardziej szczere życzenia samych radosnych dni, dziecięcej beztroski i bezinteresownej miłości, marzeń i uśmiechu.
A że święto wielkie, to i u nas celebrowaliśmy :) Był torcik, morze czekolady i fura zabawek, w tym nowe resoraki - Złomek i Zygzak :)
Weekend jak zwykle pracowity i w chwilach pomiędzy jednym, a drugim deszczem dopracowywałam swój kamienny ogródek: porozsadzałam cynie i łubin, posadziłam bratki i kwiatuszki od siostry (póki co nazwy nie znam), poszerzyłam rabatkę i pobawiłam się trochę w brukarza :)
A kiedy padał deszcz, udało się postawić kilka nowych krzyżyków na haftach. Oczywiście, póki co priorytetowa stała się metryczka, ale z racji tego, że skończyła się niteczka (Mężuś wrócił z pracy i zapytał "Ańciu, coś chyba miałem kupić, ale co to nie pamiętam"), dodałam także trochę xxx na "Hibiskusie". Oba hafciki wyglądają, więc tak jak poniżej. Wybaczcie tylko zdjęcia, przy dzisiejszej pogodzie wyszły jakieś takie bez życia.
Co do czytadeł to za mną już wspomniane "Nie ma jak w domu" M. Higgins Clark i powiem Wam, że zakończenie mnie zaskoczyło, naprawdę niespodziewany zwrot akcji. Zachęcam do przeczytania :)
Za mną także "Samotnej matki rozterki miłosne" G. McNeil. Książka lekka, łatwa i przyjemna. Opowiada, w dość humorystyczny sposób, o samotnej matce, mieszkającej na wsi z niesfornym czterolatkiem, ale i o całym jej otoczeniu - przyjaciołach, facetach itd. Kiedy czytałam, niektóre opisy "atrakcji" zapewnionych przez dziecięce postacie, to tak jakby ktoś opisywał moje i Malutka "przygody" :) Warto przeczytać, choćby dla relaksu i poprawy humoru :)
A teraz jestem w okolicach 300 strony "Zuchwałej narzeczonej" S. Laurens. Oczywiście romansidło, ale nieco odmienne od innych. Główna bohaterka nie jest tu słodką, niewinną kobietką, ale ... właścicielką pokaźnych rozmiarów majątku, którym sama zarządza, oraz właścicielką fregaty i kapitanem jednego z własnych statków! Ta twarda babka ma ogólny posłuch wśród mężczyzn, którzy dla niej pracują, a na dodatek świetnie posługuje się bronią! Oczywiście pojawia się wątek miłosny, a od opisu scen erotycznych można się zarumienić :) Przede mną jeszcze ponad 150 stron i sama jestem ciekawa jak ta historia się skończy.
"Samotnej matki rozterki miłosne" G. McNeil |
"Zuchwała narzeczona" S. Laurens |
Tak się rozpisałam, a mogłabym i dalej, ale pora pomyśleć o obiadku :)
Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego poniedziałku :)
No to pracowity weekendzik... oj wiesz, w takich przypadkach zawsze trzeba przesłać mężowi sms-a przypominającego ;p
OdpowiedzUsuńPracowity, w sumie jak prawie każdy u mnie :) Jaglaneczko mąż dostał sms'a przypominającego, ale jego zaabsorbowanie samochodem sięga zenitu. Synuś zaczyna przejawiać podobne skłonności :)
UsuńPiękne hafciki. A z mężami czasem tak bywa ;P
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jakoś tak mam wrażenie, że mój mąż ogarnia najwyżej jedną, góra dwie rzeczy na raz podczas gdy ja jakieś sto trzydzieści pięć hehe.
UsuńGdy pada deszcz, można bezkarnie powyszywać :) Najgorzej, gdy trzeba siedzieć w pracy jeszcze do 17 :(
OdpowiedzUsuńOj znam ten ból Aniu :( Zanim urodził się synek, pracowałam codziennie od 7 do 17. Na szczęście czasem gdy ruch był słabszy udawało się troszkę powyszywać :)
UsuńTeż czasem uda mi się powyszywać trochę między lekcjami a świetlicą :)
UsuńTrzeba korzystać, a co tam! Szkoda czasu, żeby go marnować!
UsuńFajnie jest mieć i wyszywanie i czytanie i ogród! Tego ostatniego to Ci zazdroszczę Anula. Mam nadzieję i ja doczekać swojego kawałka koło własnego domu, w którym bezkarnie będę jak ta kura mogła grzebać :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, ja strasznie się cieszę, że mieszkam poza miastem, a nie gdzieś w blokowiskach - chyba byłoby ciężko. Chociaż budowa naszego domku to była naprawdę harówka i w pracy, żeby pieniądzorki były i na samym placu budowy, bo przecież sami wszystko działaliśmy. Dziś sama się zastanawiam jak podołaliśmy, ale nie żałuję ani trochę :) I Tobie Jarzębinko, życzę w takim razie i domku i ogrodu i tego grzebania bezkarnego :)
Usuń(Nie) dziękuję! :)
Usuń:)
UsuńGdy te wszystkie kwiatuszki zakwitną, będziesz miała prawdziwą feerię barw :) A hafcików pięknie przybywa. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję :) Na razie wszystko wschodzi, więc może coś z tego będzie. A tak sobie myślę, że może w przyszłym roku poszerzę ogródek i posadzę jeszcze więcej kwiatuchów? Tylko ciekawe co mężuś na to hehe.
UsuńBrawo Ańciu/jak nazywa Cię Twój mąż/wszystkie prace idą Ci jak po "maśle".Podejrzewam,że gdyby nie deszcz i domowe obowiązki nie wypuszczałabyś igły i książki z rąk.To takie przyjemne,zadowalające,gdy widać postępy w haftowaniu i ubywaniu stron przeczytanych.Ogród i skalniaczek coraz bardziej nabiera barw-w sensie wystroju-.Jesteś wielka,że tak potrafisz to wszystko pogodzić.Gratulacje.
OdpowiedzUsuńDanusiu kochana, no po prostu rosnę w dumę przez te Twoje słowa :) Dziękuję :) Ja tam wiem, że nie jestem we wszystkim perfekcyjna, ale staram się jak mogę i cieszy mnie każdy mój mniejszy czy większy sukces :) Nie jestem wcale wielka, po prostu staram się tak umiejętnie zorganizować czas, żeby została chociaż chwila dla mnie. A, że "choruję" na podzielność uwagi, to często robię po kilka rzeczy na raz, a czasem nawet niektóre obowiązki np. sprzątanie, zmieniam w jakąś zabawę i angażuję synka. Bardzo bym nie chciała, żeby wyrósł na typowego męskiego ignoranta - baba w kuchni, facet na kanapie - o co to, to nie!
UsuńZaradna kobieta z ciebie Aniu. W pogodę urządziłaś ogród w niepogodę powyszywałaś. Zazdroszczę Ci swojego ogródka. Latem będzie jak znalazł by wyjść i powyszywać w plenerze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję Igiełko! Nie lubię marnowania czasu, za to lubię naturalność i zieleń, a mając kawałek własnej działki, aż Zal byłoby nie skorzystać.
UsuńBył pracowity weekend i super skalniak u Ciebie jest :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam zuchwałą narzeczoną, bardzo mi się podoba ta książka
OdpowiedzUsuńSuper jest ten Twój skalniaczek :)
OdpowiedzUsuń