Dziś "Piątki z ..." na słodko, czyli, niemal przed chwilą wyciągnięte z piekarnika, ciasto zrobione wspólnie z Piotrusiem. Tak, tak, mój Malutek dzielnie pomagał przede wszystkim we wsypywaniu i wlewaniu produktów, no i oczywiście w próbowaniu :) Dziś Chuda Zebra według mojego pomysłu. Prawie każdy przepis na ciasto zebrę, z którym się spotkałam zawiera mleko, dużo oleju i jeszcze więcej cukru. Moja zebra "się odchudziła".
Zaczynam od ubicia piany z białek z 5 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 5 żółtek i 1/2 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 2 szklanki mąki, proszek do pieczenia . Dodaję szklankę gazowanej (lub lekko gazowanej) wody i łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie.
Następnie dzielę ciasto na dwie części. Jedna pozostaje taka jak była, natomiast do drugiej dodaję 3 czubate łyżeczki kakao
(można więcej, można mniej w zależności od upodobań).
Wlewam
ciasto naprzemiennie - raz trochę jasnego, raz trochę ciemnego- do wysmarowanej margaryną i posypanej mąką formy.
Zebrę piekę
około 40 min w 180*C w piekarniku (lub około 40 min w 200*C w prodiżu). Po upieczeniu o ostygnięciu, posypuję ciasto po wierzchu cukrem
pudrem, kakao lub polewam roztopioną czekoladą lub polewą.
Pierwsze dwa zdjęcia to dzisiejszy wypiek (z piekarnika i z mniejszą ilością kakao), a to ostatnie zdjęcie, to zebra zrobiona jakiś czas temu (z prodiża i z większą ilością kakao).
Dla mnie zebra to naprawdę fajne ciasto, bo nadaje się i do herbatki i do kawki i do mleczka (to sposób jedzenia tego ciasta, przez mego mężusia). Można ją zrobić i tak na co dzień i od święta - tak naprawdę kwestia posypki/polewy i podania. No i można ja robić na milion sposobów.
W swoim dorobku mam Kawową Zebrę. Wtedy zamiast kakao, dodałam kilka łyżeczek kawy rozpuszczalnej (takiej suchej, prosto ze słoiczka, nie parzonej). Oczywiście przy dzieciaczkach ta wersja zebry odpada :)
Upiekłam także "Bajkową" Zebrę, bo zamiast kakao, do jednej części ciasta dodałam truskawkowy kisiel. Wtedy wyszła biało różowa zebra jak z bajki, albo rysunków Piotrka :)
Była też zebra, gdzie jasne ciasto "dostało" rodzynki, a ciemne pozostało bez zmian, czyli z kakao.
Zachęcam Was do wypróbowania przepisu, poeksperymentowania.
Życzę smacznego i udanego weekendu!
Zebra to jedno z moich ulubionych ciast :) Przypomniałaś mi o niej. Jutro piekę! :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak moje :) Pochwal się koniecznie wypiekami :)
UsuńBardzo smaczne zdjęcia :) Miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i dziękuję i wzajemnie :)
UsuńNo...kawowa zebra i moja Zosia..:) Zamiast pogaduszek i ploteczek od północy do 4, byłyby takie trwające całą noc...:)
OdpowiedzUsuńZnaczy na "babskie spotkania" jak znalazł :)
UsuńSmakowicie wygląda, będę musiała kiedyś upiec ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do spróbowania :)
UsuńSuper zebra, smakowicie wygląda, a taka odchudzona, jeszcze lepiej smakuję. Kiedyś, jak byłam młodsza, a dzieci małe, też im ją piekłam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Dla mnie zebra także miło się kojarzy, chociaż bardziej z dzieciństwa pamiętam drożdżowe bułeczki z dżemem Mamy, które połykaliśmy jeszcze gorące :)
UsuńZnowu pokusa :) zebrę pamiętam z dzieciństwa - mama kiedyś często piekła..
OdpowiedzUsuńWarto kontynuować tradycję :)
UsuńSuper przepis, ja mam przepis na zebrę właśnie z mnóstwem oleju a Twoja odchudzona wersja wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńTo ciasto znam :) już dawno go nie piekłam...
OdpowiedzUsuń