Maj trochę nam kaprysi pogodą. Wczoraj u mnie lało, świeciło słonko, zachmurzyło się, zerwała się wichura i zaczął padać deszcz i to z gradem, a za chwilę grzmiało i błyskało, a potem ponownie się rozpogodziło. Ale pod jednym względem maj nie zawiódł - bzy pięknie kwitną i pachną czarująco! I to wszędzie, co udowadniacie niejednokrotnie na swoich blogach.
Dziś, w ramach "Piątków z...", zapraszam Was na smakołyk w klimacie kwitnących bzów. W kolorystycznym klimacie ;)
Ostatnio gościliśmy u siebie dawno nie widzianych Znajomych i specjalnie dla nich powstał jagodowy biszkopt. Zależało mi by przygotować jakiś "nasz", swojski smakołyk, bo na co dzień mieszkają za granicą. Chyba mi się udało, bo dostałam pochwałę za prawdziwe jagody :)
Zaczynam od zrobienia mojego tradycyjnego biszkoptu. Na początek ubijam pianę z białek z 4 jajek (jajka prosto z lodówki, piana ubijana z odrobiną soli). Do piany dodaję 4 żółtka i 1/2 szklanki cukru i ucieram razem. Dodaję 1 szklankę mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia, cukier waniliowy i łączę składniki mieszając mikserem. Warto mieszać chwilkę dłużej, ciasto się "napowietrzy", ładniej urośnie. Wlewam
ciasto do wysmarowanego margaryną i posypanego mąką prodiża i piekę 20
min w około 200*C.
Pora na krem budyniowy. W garnuszku zagotowuję 2 szklanki mleka, 5 łyżek cukru i 1/2 kostki margaryny. W 1/2 szklanki zimnego mleka rozprowadzam budyń waniliowy (duży, rodzinny).
Po dokładnym wymieszaniu, wlewam go do garnuszka z pozostałymi
składnikami. Nadal mieszam i gotuję, na bardzo małym ogniu, jeszcze
chwilę. Pozostawiam do ostygnięcia. Następnie dodaję do niego około 1/2 słoiczka konfitury/dżemu z jagód i delikatnie mieszam całość łyżką.
Wystudzony biszkopt przekrajam na pół. Wierzchnią część biszkoptu (zapieczoną skórką do dołu) układam w tortownicy, a na
niego wykładam (wystudzoną) masę budyniowo - jagodową. Przykrywam dolną
częścią biszkoptu, a wierzch smaruję resztą konfitury. Dla ozdoby dodałam jeszcze kandyzowaną pomarańczową skórkę. Śmiało można użyć jakiejś dekoracyjnej posypki, czy wiórków kokosowych, chociaż nie wiem czy nie "przejmą" koloru jagód.
Ciasto wstawiam do lodówki, żeby zastygło i tak też przechowuję.
Na koniec jeszcze witam nowe Osóbki, które tu do mnie ostatnio zawitały, rozgośćcie się :)
Życzę Wam wszystkim dobrego, spokojnego weekendu!
Pozdrawiam serdecznie :)
No, jeżeli to ciasto tak wspaniale smakuje, jak pięknie wygląda... W dogodnej chwili wypróbuję przepis.)
OdpowiedzUsuńNie mam prodiża - jaki wymiar blachy, czy może tortownicy byś poleciła?
UsuńNie ma to jak biszkopt własnej roboty i swojskie jagody / u nas nazywane borówki/, ze słoiczka, który może stać w spiżarni nawet kilka lat, o ile łasuchy się na niego nie połaszą.)
OdpowiedzUsuńU mnie dżemik truskawkowy czy wiśniowy "schodzi" do naleśników, albo do bułeczek zwykłych z masełkiem i dżemikiem właśnie, ale ten jagodowy jakoś nie. Ale taki biszkopcik, to fajny sposób na przemycenie jagódek :)
UsuńWygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTe bzy to tegoroczne? Bo u mnie jeszcze nie ma.
OdpowiedzUsuńTak, to już tegoroczne. U nas też jedne krzaki kwitną inne jeszcze nie.
UsuńMniam, ale pyszności, palce lizać ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zjedzone co do okruszka :)
UsuńEch... potrafisz narobić smaka:)
OdpowiedzUsuńZrobiłaś naprawdę miłą niespodziankę, dla znajomych. Nie dziwie się ich zachwytom :)
Oj, bo strasznie za nimi tęskno. Od dawna już mieszkają za granicą i spotkanie z nimi to święto niemal :)
UsuńWygląda baaaaardzo smakowicie. Mniam!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSmakowicie wygląda :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo dawno mnie tu nie było, bo mam olbrzymie zaległości:( Ale u Ciebie jak zwykle same pyszności:)
OdpowiedzUsuńNadrobisz krok po kroczku :)
UsuńOj Aniu kusisz tymi słodkościami, oj kusisz ;)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuń