Jak Wam minął weekend? Ja miałam fajnego gościa. Usiadł sobie na parapecie, a jak zbliżyliśmy się z mężem do okna, nawet zaczął puszyć swój czubek i na nas "krzyczeć" po swojemu. A potem nasz gość zaczął coś wyjadać z trawnika :) Ten ptaszek to jak mniemam Dudek :)
Weekendowy gość. |
Poza tym u mnie, te niby wolne dni minęły bardzo pracowicie, niestety nie na haftowaniu. To był weekend z pod znaku porządkowania. Przede wszystkim moja siostra Ula się przeprowadzała, więc troszkę pomagałam w pakowaniu, a później w ładowaniu dobytku na ciężarówę :) Skąd tyle tych rzeczy? Wzięliśmy się także z mężem za uporządkowanie poddasza. Niestety, żeby można tam było coś zacząć działać w kwestii wykańczania, trzeba było co nieco wyrzucić, a resztę ładnie poukładać. Wyrzucanie odbyło się przez okno z góry, więc jeszcze podwórko było do sprzątania przy okazji. No ale powoli, powoli małymi (oj bardzo małymi) kroczkami zbliżamy się do prac wykończeniowych.
Dodatkowych atrakcji dostarczył Piotrek, który chodził po domu tyłem, nagle się odwrócił, nie zauważył, że to już ściana i z rozpędem stuknął czołem w tę ścianę właśnie. Kto ma dzieci to wie, co było dalej: skórka na czółku pękła, krew się lała jak woda z kranu, a płaczu było co nie miara. Na szczęście nic poważniejszego tak naprawdę się nie stało, dziś już nawet większość strupka odpadła :) Wbrew pozorom okazuje się, że bardzo dobrze, że z ranki popłynęła krew, bo mały nie ma nawet guza w tym miejscu, a znajomi uraczyli nas odpowiednia historię, ale straszyć Was nie będę.
Tym samym na haft nawet czasu nie było. Wczoraj dopiero udało mi się na chwilkę złapać w łapki igłę i postawić ... dosłownie tak z sześć krzyżyków! Pół dnia spędziliśmy poza domem, potem mąż coś ciągle chciał, Piotruś też jakoś się obyć nie mógł bez mamy. Jednakże "Hibiskusa" zaczęłam 9 kwietnia, co nieco już na kanwie jest, więc mogę pokazać :)
Hibiskus |
Pralka skończyła prać, więc pora na podwórkowe wieszanie prania, przed gotowaniem obiadku (dziś chyba ogórkowa) :D
Pozdrawiam Was cieplutko!
Przez jakiś czas też gościłam u siebie Dudki w ogrodzie. Nie zrobiłam im ani jednego zdjęcia. Dzisiaj bardzo żałuję, ale wtedy stwierdziłam, że skoro odwiedzają nas przez całe wakacje co roku to już zawsze tak będzie. Zazdroszczę widoków. Dudki są bardzo rzadko spotykane.
OdpowiedzUsuńMój weekend był bardzo pracowity. Na krzyżyki udało mi się wyłapać kilka minut. Hibiskus powstaje w bardzo szybkim tempie. Jest przepiękny!
Do nas dudek zaglądał w zeszłym roku, ale nie spodziewałam się, że wróci :) Dziękuję za mile słowa o Hibiskusie. Szło by pewnie szybciej jakbym co chwila nie odrywała się a to do innych prac, a to do dziecka itd :)
UsuńPiotrusia bardzo szkoda,ale i nauczka dla niego,że tak chodzić nie powinien.przynajmniej po domu.Jest już na tyle duży,że to zrozumiał na własnym czole.Tylko za bardzo mu nie współczujcie z tego powodu,bo zostanie za przeproszeniem mazgajem.Dudek wspaniały,widocznie dobrze mu było poprzednio w Waszym ogrodzie,więc wrócił.Hibiskus wspaniały,tylko nijak nie mogę rozszyfrować materiału/kanwy/co to jest.Takie równiutkie,delikatne krzyżyki nań wychodzą.Tempo zawrotne przy tak wielu sprawach jakie się u Was dzieją.Powodzenia i wytrwałości.Nota bene ogórkowa to też ulubiona moja i Wnuczka-autysty zupa.
OdpowiedzUsuńOj Danusiu prawda by to była :) Chyba nie muszę wspominać, w jaki sposób Piotrek chodził po domu, dwa dni po "czołówce"? To, że np nie wolno skakać po kanapie, bo można sobie krzywdę zrobić to on wie, ale dobrze się bawić skacząc, w niczym mu ta wiedza nie przeszkadza :) Co do płaczu to wiadomo, trzeba pozwolić bo czasem coś boli, czasem to sposób dziecka na pokazanie uczuć, ale ogólnie Piotrek jak wie, że mama czy tata są obok, że ma wsparcie to szybko się uspokaja. Taki mój dzielny Malutek :) Co do kanwy to Ci Danusiu nazwy nie podam, bo sama nie znam :) Najczęściej proszę w pasmanterii o 2-3 mb sztywnej kanwy, a pani wyciąga co ma :) Wydaje mi się, że ta kanwa nazywa się gobelinowa :) Wyszywa się na niej bardzo dobrze (nawet bez ramek czy tamborków), łatwo liczy się krzyżyki i są one tak jak wspomniałaś równiutkie.
UsuńOgórkowa to i ulubiona zupa i moja i Piotrusia mojego :) Zresztą on tylko 4 rodzaje zup. Resztą pluje.....
OdpowiedzUsuńHibskusa już całkiem sporo przybyło!
Aaa i ten Dudek! Nigdy na żywo nie widziałam!
UsuńJarzębinko zaczynam się bać, co też jeszcze nas łączy :) Jakaś abra kadabra hehe. Może tego co mnie zagląda dudka namówię, to po drodze zawita do ciebie :)
UsuńDudek fajny dudek, u mnie z większego ptactwa to najwyżej mewy. A dziś mówili w tv, że wg Japończyków płacz dziecka przynosi szczęście i odpędza złe duchy, to sobie nawet zawody urządzili w tej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńOj Jaglanko chyba zależy jaki płacz, bo u nas w wypadku kraks jest taka syrena alarmowa, że hoho. Na szczęście takie katastrofy zdarzają się (odpukać) bardzo rzadko :) Oficjalnie witam wśród obserwatorów, chociaż Ty tu u mnie jesteś już dawno jak domownik :)
UsuńPięknie hafcik rośnie :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że synkowi nic się nie stało. Miłego weekendu :)
Dziękuję :) No na szczęście wszystko jest w porządku. Dzisiaj już został tylko mały ślad, nawet strupek odpadł :)
UsuńJaki fajny gosc :-)
OdpowiedzUsuńHafcik prześliczny :)
OdpowiedzUsuńHibiskus bardzo fajnie już wygląda :)
OdpowiedzUsuń